0:6, 3:6. Sensacja w Roland Garros! Faworytka nie wiedziała, co się dzieje

5 godzin temu
Czegoś takiego w pierwszej rundzie Roland Garros się nie spodziewaliśmy! Peyton Stearns po znakomitym występie w Rzymie była typowana do roli czarnego konia paryskich zmagań, a tu nic z tego. Amerykanka poślizgnęła się już na pierwszej przeszkodzie i to w koszmarnym stylu, sensacyjnie przegrywając aż 0:6,3:6 z Niemką Evą Lys.
Peyton Stearns zaskoczyła tenisowy świat podczas turnieju rangi WTA 1000 w Rzymie. Amerykanka rozprawiła się tam z aż trzema rozstawionymi tenisistkami, w tym ze zwyciężczynią Australian Open Madison Keys oraz będącą w świetnej formie Eliną Switoliną. Dotarła aż do półfinału, w którym co prawda zatrzymała ją późniejsza zwyciężczyni turnieju Jasmine Paolini, ale to i tak był wspaniały występ Amerykanki. Pierwszy aż tak dobry w zawodach o takim prestiżu, bo wcześniej jej rekordem życiowym w "tysięcznikach" był ćwierćfinał z Toronto z zeszłego roku.


REKLAMA


Zobacz wideo Lech Poznań w Lidze Mistrzów?! Wzruszony prezes: Chcemy więcej!


Lys specjalistką od Wielkich Szlemów? Pierwszy set był szokiem!
Nic dziwnego, iż w oczach wielu stała się kandydatką do świetnego wyniku w Paryżu. Nie zanosiło się, by w pierwszej rundzie miała szczególnie trudne zadanie. Eva Lys gra co prawda najlepszy sezon w karierze, a w Australian Open sensacyjnie dotarła do IV rundy (porażka z Igą Świątek) jako "szczęśliwa przegrana". Jednak w tym sezonie na mączce w turniejach rangi WTA wygrała tylko dwa mecze.


Jednak to, co zobaczyliśmy w pierwszym secie, zaszokowało wszystkich. Stearns na korcie wręcz nie istniała, a jeżeli już, to w bardzo nijakiej, widmowej wręcz formie. Lys robiła praktycznie, co chciała i nie dała Amerykance totalnie żadnych szans. Wygrała nie tylko wszystkie swoje gemy serwisowe, ale też wszystkie przy serwisie Stearns, za każdym razem potrzebując tylko jednego breakpointa. Sama obroniła trzy przy stanie 4:0, a efektem tego wszystkiego był idealnie wypieczony "bajgiel", czyli set wygrany 6:0 w zaledwie 30 minut.


Stearns nieco się poprawiło. "Nieco" nie wystarczyło
Faworytka, jakby jeszcze w szoku po pierwszym secie, przegrała też dwa pierwsze gemy kolejnego. Wynik robił się coraz bardziej surrealistyczny, bo zmierzało to w stronę szybkiej demolki. Dopiero wtedy, przy stanie 0:6, 0:2 Stearns się obudziła i zaczęła grac. Odrobiła stratę przełamania i dała sobie nowe życie w drugiej partii. Był to jednak krótkotrwały efekt.
Przy stanie 4:3 dla Lys Amerykanka znów nie wytrzymała starcia z bardzo ofensywnie usposobioną Niemką. Stearns powalczyła jeszcze, gdy jej rywalka serwowała na zwycięstwo, doprowadziła tam choćby do breakpointów, ale oba zmarnowała. Lys po kilku chwilach dobiła ją i wygrała seta 6:3, a cały mecz 6:0, 6:3 w równo 80 minut.


Lys gwałtownie zakończyła ambitne aspiracje Stearns, która nie przypominała w tym meczu siebie z Rzymu. W nagrodę Niemka ukraińskiego pochodzenia już czeka na rywalkę w II rundzie. Będzie nią lepsza z pary kanadyjsko-australijskiej Victoria Mboko - Lulu Sun.
Idź do oryginalnego materiału