Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
NA STOJĄCO, ALE SKUTECZNIE
—
Lech Poznań na mecz na sztucznej trawie kameralnego obiektu wyszedł w zmienionym, eksperymentalnym składzie, choć w porównaniu z przewidywanym zestawieniem pojawili się ważni gracze tacy jak Antoni Kozubal, Mikael Ishak oraz Bartosz Mrozek. Zespół Mistrza Polski od pierwszych minut grał wolno, na chodzonego, momentami na stojąco, od razu było widać, iż mecz na sztucznej murawie oraz w trudnych, zmiennych warunkach atmosferycznych traktuje jak spotkanie, w którym chce przede wszystkim nie zmęczyć się i jakoś odbębnić sparing o stawkę. Po wygranej tydzień temu aż 7:1 w takiej postawie nie było nic dziwnego, wielu piłkarzy szukających rytmu po prostu grało spokojnie, bez podkręcania tempa, które gwałtownie zaczął podkręcać Breidablik mający m.in. słupek czy kilka innych, groźnych akcji. W 29 minucie wyszedł brak doświadczenia gospodarzy, pressing + odpowiedni doskok do piłki dał prowadzenie Lechowi, który wykorzystał złe rozegranie futbolówki od tyłu i stratę Einarssona. W tej sytuacji dobrze zachował się Filip Szymczak, po odbiciu się piłki skrzydłowy w środowym meczu umiał ją opanować, po czym dobrze dograć do Mikaela Ishaka, który był tam, gdzie powinien być rasowy napastnik. Gol dla Mistrzów Polski nic nie zmienił, bowiem Lech dalej gra chaotycznie i niechlujnie z tyłu, natomiast Breidablikowi często brakowało lepszego wykończenia, żeby strzelić bramkę jeszcze przed przerwą. Posiadanie piłki po pierwszej połowie było wyrównane, groźniejsze sytuacje stworzył już Mistrz Islandii, a wynik do przerwy był dla nas lepszy od gry Lecha Poznań.
OBAWA O UTRATĘ BRAMKI
—
Król Mikael Ishak na drugą połowę już nie wyszedł. Nie było sensu go eksploatować, na murawie pojawili się za to kolejni zmiennicy, trener Niels Frederiksen z czasem przesunął Bryana Fiabemę z lewej flanki do ataku, co kilka zmieniło. Lech Poznań przez cały czas grał tak jakby odliczał czas do końca spotkania, momentami miał problemy z utrzymaniem się przy piłce, taktycznie wyglądał słabo, z minuty na minutę słabł choćby mający ogromne problemy z Thorsteinssonem lewy obrońca Joao Moutinho, a defensywę w ryzach trzymał Wojciech Mońka co dobrze świadczy o nim, ale źle o innych, starszych zawodnikach. Kibice oglądający ten mecz mogli martwić się o utratę bramki, bowiem Breidablik Kopavogur od czasu do czasu stwarzał sytuacje, choć i tak Lech Poznań miał m.in. słupek po dośrodkowaniu Luisa Palmy mogąc choćby podwyższyć wynik na 2:0. W drugiej połowie Kolejorz przeważnie miał włączony tryb ekonomiczny, nie przemęczał się, nie podkręcał tempa, tracąc parę głupich piłek robił wszystko, by jakoś dograć rewanż bez kontuzji i najlepiej utrzymać rezultat 1:0, który w 100% zadowalał drużynę. Postawa Lecha Poznań po 7:1 sprzed kilku dni była zrozumiała, chyba nikt trzeźwo myślący nie spodziewał się fajerwerków ze strony naszego zespołu, który z ulgą przyjął brak doliczonego czasu i koniec meczu dokładnie w 90 minucie.
WYNIK LEPSZY NIŻ GRA
—
Środowy wynik był lepszy od gry Lecha Poznań, który zaprezentował sparingową postawę w trybie ekonomicznym. Oprócz Wojciecha Mońki ciężko było kogoś wyróżnić, Breidablik Kopavogur oddał 13 strzałów i 4 celne, Lech Poznań miał już 9 uderzeń, w tym 4 celne zwyciężając dzięki wyższej skuteczności. Obiektywnie Breidablik zasługiwał wczoraj na gola, dużo wniosło wejście Thorsteinssona, który swoją dynamiką ożywił ofensywę ekipy z Kopavogur. Nie tak dawno Mistrzom Islandii w rewanżu z Engatią wychodziło wszystko, Breidablik był wtedy bardzo skuteczny, świetnie przechodził z obrony do ataku i doskonale kontrował zespół rywala. Wczoraj już tak nie było, dla odmiany zielono-białym właśnie nic nie wychodziło, brakowało szczęścia, czasem brakowało też jakości przy ostatnim podaniu, dlatego Mistrz Islandii nie zdobył gola i przegrał z Kolejorzem 0:1. W naszej drużynie tak naprawdę ciężko jest kogoś wyróżnić, na pewno plusik można postawić przy nazwisku Wojciecha Mońki i trochę mniejszy przy nazwisku Filipa Szymczaka. Nic do gry nie wnieśli za to Bryan Fiabema czy Joao Moutinho, znowu niechlujny w środku pola był Timothy Ouma, więcej można było spodziewać się także po Robercie Gumnym, który przez cały czas szuka formy. Zmiennicy? Luis Palma również szuka formy.
BEZ POWAŻNYCH WNIOSKÓW
—
Po takich meczu jak z Breidablikiem Kopavogur nie można wyciągnąć poważniejszych wniosków, choć gołym okiem było widać co najwyżej przeciętną formę wielu piłkarzy, w tym zawodników występujących ostatnio kilka lub wcale. W środowy wieczór niebiesko-biali robili wszystko, aby się nie zmęczyć oraz dograć rewanż bez urazów. Wynik nie był najważniejszy ważny, choć i tak udało się zrobić to, czego nie udało się zrobić na Islandii w roku 2014 oraz 2022, czyli strzelić gola na sztucznej płycie, by rewanż przy Bułgarskiej nie był aż tak nerwowy. Wczoraj Mistrzowie Polski wykazali się wysoką skutecznością i poza tym kilka pokazali. Defensywa wyglądała źle, taktycznie Lech był rozklekotany, nie bardzo wiedział, jak chce grać i co zrobić z piłką przy nodze, kiedy już ją miał. To było naprawdę mocno, mocno przeciętne spotkanie w formie sparingu z rywalem ambitnym, aczkolwiek z przeciwnikiem, któremu też kilka wychodziło, to nie był dzień Breidablika, który kilkanaście dni temu w rewanżu z Egnatią był zupełnie inną drużyną. Tym bardziej cieszy brak kontuzji, wygrana 1:0, zwycięstwo w dwumeczu 8:1, 21 gol Mikaela Ishaka w Europie, punkty dla Polski do rankingu i przypieczętowanie awansu do III rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów + oczywiście do fazy ligowej Ligi Konferencji.
PORA NA KOLEJNE WYZWANIA
—
Breidablik Kopavogur mamy już za sobą, w tym dwumeczu z różnych powodów było łatwiej niż można było się tego spodziewać, a wpływ na wynik 8:1 w dwumeczu na pewno miał szybki gol Antonio Milicia w 4 minucie, który zniszczył plany taktyczne Islandczyków oraz czerwień dla stopera Margeirssona w 32 minucie. Mistrz Islandii jest za nami, przed drużyną Mistrza Polski są teraz dzisiejsze zajęcia w Kopavogur, powrót do Polski, lądowanie na Ławicy przed 20:00, piątkowy trening przy Bułgarskiej i już w sobotę, 2 sierpnia o 20:15 domowe spotkanie z Górnikiem. Pojutrze skład Lecha Poznań będzie zupełnie inny od tego, który wyszedł na sztuczną płytę Kopavogsvollur, musimy wygrać ten mecz, gdyż kolejne starcie w Gliwicach zostało już przełożone, dlatego 9 sierpnia nie będzie okazji na poprawę dorobku w Ekstraklasie, która również jest bardzo ważna. Crvena Zvezda Belgrad? W dwumeczu 6-12 sierpnia faworytem nie jesteśmy, Lech Poznań już w środę, 6 sierpnia, o godzinie 20:30 musiałby rozegrać najlepszy mecz w okresie 2025/2026, by chociaż nie przegrać z Serbami u siebie. To będzie wyzwanie, ale po to się gra w Europie, po to się zdobyło tytuł Mistrza Polski, żeby spróbować postawić się takim utytułowanym rywalom. W piłce nie ma rzeczy niemożliwych, Lech Poznań od czasu do czasu zaskakuje pozytywnie, dlatego być może 6 sierpnia 2025 będzie tym dniem, o którym wielu kibiców marzy? Może. Na razie w głowach przede wszystkim sztabu oraz zawodników powinien być Górnik Zabrze.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)