Ależ sensacja w Pucharze Polski! Czwartoligowiec ograł faworyta

3 godzin temu
Już po pierwszym wtorkowym meczu w Pucharze Polski można było mówić o niespodziance. LKS II Goczałkowice Zdrój - zespół z V ligi - wygrał 3:1 z drugoligową Stalą Stalowa Wola. Do kolejnej sensacji doszło w Słupsku, gdzie czwartoligowy Gryf podejmował pierwszoligową Polonię Warszawa. Gospodarze długo utrzymywali bezbramkowy remis, ale tuż przed końcem dogrywki zdobyli gola - i wywalczyli awans!
Już pierwszy wtorkowy mecz Pucharu Polski skończył się małą sensacją, bo rezerwy trzecioligowego LKS-u Goczałkowice-Zdrój wyeliminowały wicelidera II ligi - Stal Stalowa Wola. Zwycięstwo LKS-u sprawiło, iż z sukcesu jakim jest awans do 1/16 finału mógł się cieszyć Łukasz Piszczek i jego podopieczni. W kolejnych spotkaniach niespodzianek nie było. Awans do kolejnej fazy wywalczyły takie drużyny jak Świt Szczecin, Polonia Bytom, Korona Kielce i Puszcza Niepołomice.


REKLAMA


Zobacz wideo Polska sztafeta 4x100 m zdyskwalifikowana w Tokio. Ewa Swoboda komentuje


Sensacja w meczu Gryf Słupsk - Polonia Warszawa. Czwartoligowiec się postawił. Mają awans!
W meczu Gryf Słupsk - Polonia Warszawa dostaliśmy kolejne starcie zdecydowanego faworyta z zespołem skazywanym na pożarcie. Stołeczny klub to w końcu pierwszoligowiec, któremu marzy się awans do Ekstraklasy. A Gryf? To zespół ze środka tabeli pomorskiej IV ligi.
Tę różnicę klas było widać od początku spotkania, choć Polonia nie wyszła najmocniejszym składem. Zespół gości miał dobre okazje - strzały Aleksandra Buksy czy Daniela Vegi - ale nie był w stanie ich wykorzystać. Gospodarze skupili się na obronie i do sytuacji strzeleckich dochodzili bardzo rzadko.


W drugiej połowie Gryf wciąż głównie bronił - o ile już oddawał strzały, to były to próby z dystansu, które nie stwarzały większego zagrożenia. To jednak wystarczało, żeby utrzymać bezbramkowy remis - wynik, który dla gospodarzy i tak był sporym sukcesem. Klubowi ze Słupska pomogła też zdecydowanie gorsza dyspozycja piłkarzy Polonii po przerwie.
W 86. minucie mecz musiał zostać na chwilę przerwany, bo lokalni kibice odpalili fajerwerki - być może już świętowali zbliżającą się dogrywkę. Na nią trzeba było trochę poczekać, bo arbiter doliczył do drugiej połowy aż 10 minut.


W ósmej minucie dogrywki Polonia mogła wyjść na prowadzenie - po rzucie rożnym zespół gości oddał groźny strzał, który zatrzymał się na poprzeczce. To była najlepsza okazja klubu z Warszawy do przerwy.
Największe emocje przyszły w samej końcówce spotkania, gdy już wydawało się, iż mecz rozstrzygną rzuty karne. Najpierw Robert Dadok nie trafił do siatki gospodarzy, choć był dwa metry od bramki. Chwilę później... gola zdobyli gospodarze. Daniel Piechowski wbił do siatki piłkę, która chwilę wcześniej odbiła się od poprzeczki. Sędzia pozwolił jeszcze wznowić spotkanie, ale Polonia miała już zbyt mało czasu w doprowadzenie do remisu. Sensacja stała się faktem!
Idź do oryginalnego materiału