Rok temu w Madrycie zobaczyliśmy jeden z najlepszych finałów ostatnich lat w żeńskim tenisie. Iga Świątek i Aryna Sabalenka poszły na totalną, trzysetową wojnę, która ostatecznie padła łupem Polki. Czy w tym roku będzie rewanż? O tym jeszcze się przekonamy. Iga jest już o jedno zwycięstwo od finału, gdyż w półfinale zmierzy się z Coco Gauff. Białorusince zostały dwa, a pierwszy z nich wymagał pokonania Marty Kostiuk.
REKLAMA
Zobacz wideo W jakim klubie zagra w nowym sezonie Jakub Kiwior? Żelazny: Ten klub już jest dla niego za mały
Sabalenka, Kostiuk i wiatr
Ukrainka przyjechała do Madrytu w dobrej formie, a w drodze do ćwierćfinału ograła Emmę Raducanu, Weronikę Kudermietową i Anastazję Potapową. Szczególnie to ostatnie zwycięstwo mogło imponować, bo Kostiuk rozbiła Rosjankę 6:3, 6:2 w nieco ponad 80 minut. Teraz czekała ją bitwa z Sabalenką, z którą w ich dwóch dotychczasowych meczach nie tylko nie wygrała seta, ale ogólnie ugrała ledwie dziesięć gemów.
Ukrainka najwyraźniej postanowiła wreszcie uporać się z Białorusinką i w pierwszym secie podyktowała jej tak trudne warunki, jak nigdy wcześniej w ich meczach. Była to wręcz nieprawdopodobnie długa partia, bo trwała aż 85 minut. To więcej niż ich całe spotkania w 1/8 finału. Zawodniczki walczyły nie tylko ze sobą, ale i z bardzo mocnym wiatrem. Tak, hala Caja Magica ma zamykany dach, ale organizatorzy jakoś o tym nie pomyśleli. Przeszkadzało to zwłaszcza Sabalence, która nieraz irytowała się z tego powodu, a zwłaszcza po nieudanych serwisach.
Jakże wyrównany był to mecz! Pierwszy set trwał 85 minut
Z tym elementem obie zawodniczki miały kłopoty, bo w samym tylko pierwszym secie mieliśmy łącznie aż 17 breakpointów! Wiele gemów grały na przewagi i stąd właśnie tak długo to trwało. Wydawało się, iż unikniemy tiebreaka, gdy Kostiuk przełamała Arynę na 5:4. Sabalence udało się jednak uciec spod topora i w ostatniej chwili odrobić straty. Ukrainka miała czego żałować, szczególnie iż ów tiebreak nie poszedł po jej myśli. To ona częściej traciła w nim punkty przy własnym serwisie i w efekcie przegrała 4:7.
Poddać się? Sabalenka i Kostiuk zapomniały, co to znaczy
Kostiuk potrafiła w tym meczu przełamać Sabalenkę. Zrobiła to ponownie na samym początku drugiego seta. jeżeli jednak chodzi o potwierdzenie przewagi, tu było znacznie gorzej. Podobnie jak w pierwszej partii, Aryna ekspresowo odrobiła straty. Drugi set ogólnie nie trwał aż tak długo jak pierwszy, ale był podobnie wyrównany. Wydawało się, iż koniec jest bliski, gdy Sabalenka przełamała rywalkę na 6:5, jednak Kostiuk w niezwykłym stylu wybroniła meczbola i odrobiła stratę! Niebywały zwrot akcji, kolejny w tym meczu i drugi tiebreak.
Deszcz, wiatr, a dach pozostawał otwarty. Sabalenka wymusiła przerwę i rozwścieczyła Kostiuk
Jakby tego wszystkiego było mało, podczas tiebreaka zaczęło... intensywnie padać. Mimo wiatru i ewidentnie deszczowych chmur dach przez cały czas nie był zamknięty. Przy stanie 5:4 dla Kostiuk przerwę wręcz wymusiła Aryna Sabalenka, która odmówiła serwowania w takich warunkach. Rozzłościła przy okazji Ukrainkę, bo nie chciała zaserwować przy drugim serwisie, a według przepisów po przerwie mogła zacząć od pierwszego. Kostiuk kłóciła się z sędzią, ale nic nie wskórała.
Kostiuk ma czego żałować. Sabalenka lepiej wytrzymała w końcówce
Gdy gra została wznowiona, reprezentantka Ukrainy miała aż trzy piłki setowe (6:4 i 7:6). Wszystkie jednak zmarnowała. Nie wykorzystywała swoich szans 36. rakieta świata i zapłaciła za to słono. Sabalenka doczekała się meczbola, a po wpakowaniu przez rywalkę forhendu w siatkę, mogła zakrzyknąć z radości!
Sabalenka nie miała łatwej przeprawy z Kostiuk, ale w kluczowych momentach udowadniała, dlaczego jest liderką rankingu WTA. Sama Marta marnowała raz za razem okazje, które miała. W półfinale Białorusinkę czeka starcie z kolejną reprezentantką Ukrainy Eliną Switoliną. Egzamin zapowiada się na jeszcze trudniejszy, bo starsza z Ukrainek nie straciła jeszcze seta w tym turnieju, a grała przecież m.in. z Jeleną Rybakiną i Marią Sakkari.