Turniej Silesia Cup rozgrywany przez ostatnie kilka dni w Katowicach i Gliwicach dostarczył polskim siatkarzom, pozbawionym największych gwiazd, sporych wyzwań. Kadra Nikoli Grbicia musiała się zgrać w zupełnie nowym zestawieniu przygotowanym przez trenera i zagrać z zespołami, które stawiały im spory opór.
REKLAMA
Ostatecznie Polacy kończą ją porażką z Niemcami i na czwartym miejscu w klasyfikacji rozgrywek. Ale nie narzekają pewnie ani kibice - dostali sporą dawkę emocji, ani zawodnicy - zgromadzili dużo doświadczenia, a to ważne zwłaszcza dla tych debiutujących, ani Nikola Grbić, który teraz wie więcej o swoim zespole i może podjąć pierwsze tak ważne decyzje personalne w tym sezonie.
Zobacz wideo Kosecki ostro o piłkarzach Legii: Otworzyć im drzwi i podziękować jak Feio kibicom z Danii [To jest Sport.pl]
Jeszcze nie rozpoczął się mecz, a gruchnęły fatalne wieści o polskim siatkarzu
Po raz kolejny można pochwalić przede wszystkim polskich kibiców. Nie przestaje zachwycać, jaką marką stały się mecze reprezentacji Polski w kraju. Choć to tylko turniej towarzyski, bez meczów o stawkę, a w dodatku w okrojonym składzie kadry, to na trybunach hali w Gliwicach znów zebrało się kilka tysięcy fanów. Może nie było kompletu, ale podkreślmy: to wszystko dzieje się tylko w trakcie sparingów. Chyba nigdzie indziej przy takich meczach nie bylibyśmy w stanie tego zaobserwować. To fenomen.
Kibiców tuż przed meczem mogła niemiło zaskoczyć informacja niezwiązana bezpośrednio ze spotkaniem. Dziennikarze WP Sportowych Faktów i Strefy Siatkówki potwierdzili, iż Mikołaj Sawicki został zawieszony z powodu wykrycia w jego organizmie substancji zabronionej. Polska Agencja Antydopingowa POLADA nie może zdradzać, o jaką substancję chodzi, ale jej szef Michał Rynkowski zdradził fatalne wieści: iż Sawickiemu grozi aż czteroletnia dyskwalifikacja.
25-letni przyjmujący nie był jednak obecny w sobotę w Gliwicach. Już wcześniej opuścił turniej na Śląsku. Wówczas trener Grbić mówił, iż to z powodu choroby. Te informacje, choć prawdopodobnie nieprzyjemne także dla całej polskiej kadry, nie wpłynęły zatem bezpośrednio na to, co działo się z nią wokół meczu z Niemcami.
Polacy zagrali pewnie i już schodzili z boiska. Nagle Niemcy "zmartwychwstali"
Spotkanie zaczęło się dla Polaków całkiem dobrze. Zawodnicy, na których postawił Grbić - Aleksiej Nasewicz w ataku, Szymon Jakubiszak i Jordan Zaleszczyk w roli środkowych, Kajetan Kubicki na rozegraniu, Rafał Szymura i Michał Gierżot w przyjęciu oraz libero Jakub Hawryluk, grali bardzo pewnie, w poukładany sposób.
Nie popełniali głupich błędów, a jasno pokazywali, co pozostaje ich najsilniejszymi punktami - bardzo stabilne przyjęcie, silna i skuteczna zagrywka, która dała im dwa punkty bezpośrednio po serwisach, czy blok, którym zdobyli cztery punkty. W pierwszej części seta Polacy nie mieli wysokiej przewagi, ale nie pozwalali dojść Niemcom do głosu - prowadzili tylko przez chwilę, przy stanie 8:9. W połowie partii drużyna Grbicia udowodniła swoją dobrą grę w wyniku, gdy rywale tracili do nich trzy punkty (najpierw 20:17, potem 23:20). Grbić był zadowolony, jego zawodnicy spokojni i wydawało się, iż zakończą ten set dość pewnym zwycięstwem. Serb pozwolił sobie też na zmiany i na boisko weszli zawodnicy, którzy przewijali się na nim także w kolejnych fragmentach spotkania: Artur Szalpuk, Kewin Sasak i absolutny debiutant Marcel Bakaj.
Niestety, być może wszyscy po polskiej stronie poczuli się zbyt pewnie. Kilka błędów, ręka "podana" przeciwnikowi i Niemcy w dosłownie moment wrócili do gry. Szkoda było zwłaszcza prostych pomyłek - choćby przełożenia dłoni debiutującego zmiennika Bakaja na rozegraniu, gdy Polacy wygrali punkt i już schodzili na przerwę, myśląc, iż to koniec seta. Po tym "zmartwychwstaniu" Niemców trzeba było zagrać na przewagi i to niemieccy siatkarze zyskali piłkę setową. Od razu ją wykorzystali, wygrywając 26:24.
Niemcy zdominowali Polaków. Kontrolowali mecz bez Winiarskiego przy linii
I od tej chwili Niemcy przejęli kontrolę nad spotkaniem. Do Gliwic i Katowic przyjechali bez głównego trenera Michała Winiarskiego. - Ten sezon kosztował wszystkich bardzo dużo. Sam też potrzebuję chwili wytchnienia. W ostatnich trzech latach miałem może trzy-cztery dni wolnego między sezonem klubowym a graniem z reprezentacją. Podpisując nowy kontrakt z kadrą Niemiec, od razu zaznaczyłem, iż potrzebuję więcej czasu w regenerację. Do zespołu dołączę dopiero 3 czerwca. Teraz czeka mnie wymarzony wyjazd z żoną i trochę czasu z synami. Tego mi bardzo brakowało - mówił dziennikarzom tuż po Final Four Ligi Mistrzów, w którym wraz z Aluronem CMC Wartą Zawiercie wywalczył srebrny medal. W Silesia Cup zastąpił go asystent Thomas Ranner.
Pod jego nieobecność ósma drużyna rankingu Międzynarodowej Federacji Siatkówki (FIVB) radziła sobie jednak bardzo dobrze, co tylko udowadniała w trakcie meczu z Polakami. W tym fragmencie spotkania drużyna Grbicia prowadziła maksymalnie jednym punktem i tylko trzykrotnie, do stanu 3:2. Potem nie potrafiła odpowiednio odpowiedzieć rywalom, którzy wykorzystywali jej niemoc w obronie i gorszą dyspozycję zarówno w skuteczności ataku, jak i przyjęcia. Pochwalić można było Szymona Jakubiszaka, który aż trzykrotnie blokował Niemców, dokładając też dwa punkty w ataku.
Niemcy zdominowali polski zespół, przez chwilę prowadzili choćby sześcioma punktami (13:7). Potem utrzymywali cztery-pięć punktów przewagi nad polską kadrą, choć w końcówce nastąpił mały zryw u graczy Grbicia. Wydawało się, iż być może będzie odwrotnie niż w pierwszej partii - tam kontrolę, choć mniejszą, stracili Polacy i szansę zyskali Niemcy. Tylko iż tym razem skończyło się na zmniejszeniu strat do trzech punktów, a nie przejęciu inicjatywy. I Niemcy po secie wygranym 25:22 mieli już wynik 2:0 w całym meczu.
Rozzłoszczeni Polacy się rozpędzili. Błysk Nasewicza
Tak przegrany set musiał rozzłościć Polaków. Na boisku pozostał młody środkowy Jakub Nowak wprowadzony przez Grbicia w drugiej partii. A biało-czerwoni znów grali bardzo pewnie. Trzecią partię rozpoczęli rozpędzeni i prowadzili choćby różnicą sześciu punktów (8:2). Potem ta przewaga zmalała, ale maksymalnie do trzech punktów (16:13). Na koniec partii Polacy znów kontrolowali to, co działo się na boisku i wygrali jeszcze wyżej: aż 25:17.
Polaków do walki z Niemcami prowadził przede wszystkim atakujący Aleksiej Nasewicz. jeżeli kogoś obok środkowego Jakuba Nowaka, wyróżnianego zwłaszcza po piątkowym meczu z Bułgarami, można nazwać odkryciem i bardzo jasnym punktem dla Polaków, to właśnie 21-latka białoruskiego pochodzenia. Chwilami atakował z ogromną siłą. W pierwszej partii zdobył aż siedem punktów. W drugim i trzecim dołożył jeszcze po cztery, atakując ze skutecznością na poziomie 55 procent. Dostawał sporo piłek, ale nie punktował tylko w ataku. Dokładał swoje w bloku czy na zagrywce, wykazując się wszechstronnością. Skończył mecz z dorobkiem 15 punktów.
Nikola Grbić już przed meczem, po starciu z Bułgarami, zapowiadał, iż pewne miejsce w kadrze na turniej Ligi Narodów w Chinach - Rafał Szymura, Michał Gierżot, Artur Szalpuk i Jan Firlej. Ale to spotkanie miało mu pomóc w doborze kolejnych i Nasewicz jest jednym z tych, którzy wyraźnie zasłużyli, żeby Serb rozważył zabranie ich do Xi'an od 11 do 15 czerwca. Trener przyznał, iż ma swój plan, ale poda kadrę na wyjazd do Azji w poniedziałek lub wtorek.
Zadecydowała gra na przewagi. Polacy na ostatnim miejscu
Czwarta partia okazała się tą decydującą. Drużyny mocno wymieniały się prowadzeniem - najpierw byli na nim Niemcy (11:14), potem do lepszej gry powrócili Polacy (22:20). W końcówce gra była już bardzo wyrównana i doszło do walki na przewagi.
W niej to polscy siatkarze mieli aż trzy piłki setowe, żeby przedłużyć spotkanie o tie-break, ale nie udało się ich wykorzystać. Niemcy wykorzystali trzeciego meczbola i zakończyli czwartą partię wynikiem 30:28, a cały mecz 3:1.
Takie rozstrzygnięcie oznacza, iż Polacy zajęli ostatnią pozycję w turnieju Silesia Cup. Dzięki zwycięstwu rozgrywki wygrali Niemcy.