Było już 4:1. Sabalenka nie mogła uwierzyć w to, co zaczęła robić Paolini

1 miesiąc temu
Aryna Sabalenka nigdy nie wygrała WTA Finals, a teraz w swoim pierwszym meczu w Rijadzie pokazała, jak wielką ma ochotę na takie zwycięstwo. Jasmine Paolini robiła wszystko, żeby postawić się liderce światowego rankingu, ale w kluczowym momencie tylko sprowokowała Białorusinkę do bardzo mocnej reakcji. Sabalenka wygrała mecz 6:3, 6:1.
W sobotę w Rijadzie Iga Świątek świetnie zaczęła WTA Finals 2025, pokonując Madison Keys 6:1, 6:2, a w niedzielę równie efektownie swój udział w imprezie w Arabii Saudyjskiej zaczęła największa rywalka Polki.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem


Aryna Sabalenka już przed tą imprezą była pewna, iż drugi rok z rzędu skończy na pierwszym miejscu w rankingu WTA. Ale można było się spodziewać, iż to jej nie wystarczy. I już w pierwszym występie Białorusinki zobaczyliśmy, jak bardzo jest zmotywowana. Można być pewnym, iż w swoim piątym w karierze starcie w WTA Finals Sabalenka chce wreszcie wygrać ten turniej dla ośmiu najlepszych tenisistek świata.


Nie minęło 10 minut meczu Sabalenka – Paolini, a faworytka prowadziła już 3:0. Białorusinka świetnie serwowała, a podanie przeciwniczki od razu atakowała tak, iż wypracowała przełamanie. I zdawało się, iż nie tyle będzie bronić tej przewagi, co gwałtownie ją powiększy.
Sabalenka błysnęła bardziej niż gdyby wygrała do zera
Partia wygrana przez Sabalenkę 6:0 czy choćby 6:1 na pewno zrobiłaby na wszystkich duże wrażenie, ale chyba jeszcze większe uznanie u widzów Białorusinka zyskała dzięki temu, jak zareagowała na to, iż Paolini jednak się jej postawiła. Od stanu 1:4 Włoszka miała kilkanaście świetnych minut. Serwowała sprytnie, wybierała dobre kierunki. Returnowała ryzykownie, ale trafiała. Złapała wiatr w żagle, ewidentnie uwierzyła w odrobienie strat. I praktycznie je odrobiła – po tym jak odłamała Sabalenkę, przegrywała już tylko 3:4 i przy swoim serwisie w kolejnym gemie prowadziła 40:15. Miała więc dwie piłki na 4:4. Wtedy zobaczyliśmy najlepszą twarz Sabalenki. Najgroźniejszą. Najlepsza w tej chwili tenisistka świata w tamtym momencie wrzuciła wyższy bieg i odjechała na 5:3, przełamując rywalkę. Zrobiła to totalną ofensywą. Siła jej tenisa była decydująca.
Przy prowadzeniu Sabalenki 5:3 i jej serwisie Paolini się nie poddała. Prowadziła w gemie 30:0, była o dwie piłki od pozostania w secie. Ale wtedy Białorusinka zaserwowała dwa asy z rzędu, a gdy doszło do gry na przewagi, to dorzuciła jeszcze dwa kolejne asy z rzędu i zamknęła partię.


W secie wygranym 6:3 Sabalenka zaserwowała aż siedem asów. W tym aż cztery w ostatnim gemie. Może jej 13 uderzeń kończących nie imponowało przy aż 18 niewymuszonych błędach, ale generalnie widzieliśmy, iż ultraofensywne granie jej się opłaciło. Sabalenka zdominowała Paolini swoją fizycznością. Filigranowa Włoszka miała tylko sześć winnerów (przy 13 niewymuszonych błędach) i tylko jednego asa serwisowego.
Widzieliśmy, jak Sabalenka się zdenerwowała
W kluczowym momencie pierwszego seta i zarazem całego meczu Sabalenka zdenerwowała się tym, iż Paolini zaczyna ją ogrywać. Na mądry i sprytny tenis Włoszki Białorusinka zareagowała siłą. Swoich potężnych serwisów i forhendów była absolutnie pewna. I to nimi stłamsiła rywalkę. Zrobiła to tak bardzo, iż ledwie zaczął się drugi set, a już i w nim ustawiła Włoszkę w narożniku i punktowała. Niczym mistrz boksu pewny swojej znakomitej ofensywy.
Druga partia zaczęła się od gema serwisowego Paolini wygranego przez Sabalenkę. Następnie Białorusinka przegrywała 15:40 przy swoim podaniu, ale wtedy wygrała cztery punkty z rzędu i wyszła na 6:3, 2:0. A niedługo było już 6:3, 3:0 po tym, jak faworytka wyszarpała kolejne przełamanie. Zrobiła to w najdłuższym gemie meczu, złożonym z aż 14 punktów. Paolini miała w nim trzy szanse, żeby zmniejszyć straty na 3:6, 1:2, ale Sabalenka wykorzystała drugą okazję na 6:3, 3:0. I adekwatnie wtedy zamknęła mecz. Mając przewagę już podwójnego przełamania, nie wypuściła tego z rąk.
- To był pokaz siły Aryny Sabalenki - oceniła komentująca mecz w Canal+ Joanna Sakowicz-Kostecka po pierwszym secie. Do tej oceny możemy tylko dodać wykrzyknik, powtarzając ją po całym spotkaniu. Od krytycznego momentu, czyli stanu 4:3 i 15:40 (z 4:1 mogło się zrobić 4:4), Sabalenka wygrała aż sześć gemów z rzędu. Dzięki temu wyszła na 6:3, 4:0. To było takie granie, które chyba każe nam widzieć w liderce światowego rankingu główną kandydatkę do wygrania WTA Finals 2025. Szczególnie imponował serwis Sabalenki - w krótkim przecież meczu Białorusinka zanotowała aż 11 asów i nie popełniła żadnego podwójnego błędu serwisowego.


W drugim niedzielnym meczu grupy Steffi Graf zmierzą się Amerykanki: Coco Gauff i Jessica Pegula.
Idź do oryginalnego materiału