- Była jedna sytuacja, gdzie na igrzyskach dostałam piłką i miałam wrażenie, iż to było celowe – powiedziała Iga Świątek na konferencji prasowej. Od razu po zwycięstwie nad Caty McNally w drugiej rundzie Wimbledonu Polka była pytana o emocje, jakie generują jej mecze z Danielle Collins.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Mecz Świątek – Collins będzie jednym z hitów soboty na Wimbledonie. W walce o czwartą rundę panie spotkają się na korcie centralnym. Wystąpią między meczami lidera rankingu ATP Jannika Sinnera, a meczem najbardziej utytułowanego ze wszystkich tenisistów Novaka Djokovicia. I są duże szanse, iż to Świątek i Collins stworzą najbardziej zacięte widowisko (Sinner powinien spokojnie poradzić sobie z Martinezem, a Djoković – z Kecmanoviciem).
Świątek i Collins zagrają ze sobą już po raz dziesiąty. Zdecydowanie lepsza jest Polka, która wygrała aż siedem z dziewięciu spotkań z Amerykanką. Ale ostatnio lepsza była Collins. I to na jednym z ulubionych kortów Igi – na mączce w Rzymie (6:1, 7:5). Tak naprawdę od ich przedostatniego starcia, czyli pełnego kontrowersji meczu na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024, ta rywalizacja nabrała rumieńców. I wykroczyła poza kort.
„Iga zjesz ją!". Wcześniej Świątek słuchała gwizdów
31 lipca 2024 roku w ćwierćfinale turnieju olimpijskiego w Paryżu Świątek i Collins walczyły na całego. Po półgodzinie Polka była zaledwie o seta od strefy medalowej. Pierwszą partię wygrała gładko, 6:1. Ale od tamtego momentu oglądaliśmy horror. Godzinę później kibice gwizdali i buczeli na Świątek wracającą z przerwy toaletowej. Po secie przegranym 2:6 Iga zeszła do szatni, a publiczność uznała, iż Polka za długo nie wraca. Collins była tego samego zdania. Na samym początku decydującego seta Amerykanka bardzo mocno trafiła Polkę piłką w żebra albo w brzuch. Zrobiła to w akcji przy siatce, gdy w pierwszym gemie trwała ostra walka na przewagi. Iga padła po tym ciosie na kolana. - To było nieeleganckie. Z premedytacją grała przez środek Amerykanka. Miała szczęście, iż trafiła na spokojną osobę - mówili komentatorzy Eurosportu, oglądając powtórkę. Collins przeszła na stronę Świątek, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku, niedługo panie wznowiły grę i niedługo Polka oddała Amerykance mocniejszym ciosem, ale sportowym – przełamała jej serwis i już w tym pierwszym gemie wypracowała sobie istotną przewagę w decydującym secie. „Iga, zjesz ją!" – krzyknął wtedy z trybun jeden z polskich kibiców.
Chwilę później było już 6:1, 2:6, 2:0 dla Świątek. A gdy Iga jeszcze raz przełamała przeciwniczkę i prowadziła 6:1, 2:6, 3:0, to Collins przed serwisem Polki poprosiła o przerwę medyczną. Amerykanka wróciła do gry i jeszcze powalczyła, ale gdy było 6:1, 2:6, 4:1 i 30:15 dla Świątek przy serwisie naszej tenisistki, to Collins nagle ruszyła do sędziego i oznajmiła mu, iż to koniec, iż dłużej już nie chce grać.
Świątek oskarżona o fałsz i mocno poruszona. „Nie wiem, o co jej chodziło"
Chwilę po poddaniu meczu Collins wybrała się do Świątek. Z pretensjami. Widać było, iż Iga jest zaskoczona atakiem rywalki. Później w strefie mieszanej (tam sportowcy spotykają się z dziennikarzami) Collins tłumaczyła, co zarzuca Polce. - Powiedziałam, iż nie musiała być taka nieszczera w związku z moją kontuzją. Wiele się dzieje przed kamerami. Ludzie wtedy zachowują się inaczej, a w szatni inaczej. Nie potrzebuję takiego fałszu – mówiła. Dodawała też, iż w meczu z Polką musiała się mierzyć z udarem słonecznym, którego doznała przez grany dzień wcześniej mecz w zbyt wysokiej temperaturze i bez odpowiedniej ilości zimnej wody na korcie. Dodatkowo Collins skarżyła się na kontuzję mięśni brzucha. Nie przeszkodziło jej to niedługo po kreczu przeciw Świątek zagrać meczu deblowego.
- Nigdy nie zrobiłam nic niemiłego w jej kierunku. Właśnie chciałam jej pogratulować udanej kariery, bo wiemy, iż to jej ostatni rok. Szczerze: nie wiem, o co jej chodziło. Nie miałyśmy żadnych interakcji, które mogłyby coś takiego spowodować – dziwiła się Świątek. Mówiąc o ostatnim roku Collins nawiązywała do tego, co Amerykanka sama ogłosiła w 2024 roku – iż gra ostatni sezon i kończy karierę.
Iga była bardzo poruszona zachowaniem Collins. Do dziś powtarzane są teorie, iż przejęła się tym wszystkim w takim stopniu, iż niecałą dobę później nie była sobą w półfinale z Chinką Zheng. I iż między innymi z tego powodu przegrała.
Danielle Collins podpaliła. Aż dziwne, iż Iga Świątek podaje jej rękę
Temat niechęci między Świątek a Collins cały czas żyje, bo ożywia go Amerykanka. - Każdy z nas ma rzeczy, które po czasie zrobiłby inaczej. Mam nadzieję, iż możemy o tym zapomnieć, rywalizować w zgodzie i być najlepszymi wersjami siebie – mówiła Collins w emitowanym zimą przez Canal+ serialu "Cztery pory Igi".
To brzmiało jak niewypowiedziane – z powodu braku cywilnej odwagi? – ale jednak przeprosiny. A co najmniej jak przyznanie się do winy. A skoro tak, to dlaczego miesiąc, góra dwa po nagraniu takiej wypowiedzi, Collins znów zaatakowała Polkę?
W styczniu przed finałe United Cup w Sydney Collins zachowała się bardzo brzydko wobec Świątek. Przed meczem Polska – USA rezerwowa zawodniczka amerykańskiej reprezentacji ostentacyjnie odwróciła się w momencie, w którym przyszło jej podać Polce rękę.
Danielle Collinsscreen - https://x.com/TheTennisLetter/status/1875799170344481274
Już to jej zachowanie wywołało burzę w mediach społecznościowych. Ale Collins jeszcze dolała oliwy do ognia, ustawiając na swój awatar w mediach społecznościowych stopklatkę z tego chłodnego powitania ze Świątek. Zdjęcie podpisała wymownym "Nie wiem czy to zauważyliście, ale… Nowy rok, stara ja". Po czym - doskonale wiedząc, co robi - wyłączyła możliwość komentowania wpisu.
"WTA ma swojego Nicka Kyrgiosa" - napisała w reakcji na to wszystko Swietłana Kuzniecowa na kanale Telegram. Podobnie jak była rosyjska tenisistka (m.in. mistrzyni Roland Garros i US Open) na postępki Collins patrzy wielu ludzi z tenisowego środowiska i mnóstwo kibiców. - Dla mnie to jest żenujące. Iga i tak się kulturalnie zachowuje. Ja bym w ogóle do niej nie wyciągnął ręki po tych wszystkich akcjach. A ta jeszcze gra, iż to osiągnięcie, sukces, chwali się tym w mediach. No jak dziecko, żenujące. Ma dziewczyna jakiś problem ze sobą i to nie jest dla mnie normalne zachowanie – komentował Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup.
"Ona jest dokładnie jak Kyrgios, co za zgorzkniała zawodniczka", "Następna atencjuszka, jak mały Nick. Najlepiej zignorować, bo się karmi trolla", "31-latka zachowująca się jak rozwydrzona 17-latka, która prześladuje inne dzieci w szkole", "Dorosła kobieta, mająca jednostronny konflikt z Igą, która myśli, iż dzięki temu jest fajna", "Nie spodziewałem się niczego innego po niej. Niby taka odważna, a możliwość komentowania postów wyłączyła" – pisali kibice w mediach społecznościowych.
Collins dramatyzowała. "Zostałam zniesławiona". A potem ta piosenka
Zachowania Collins wobec Świątek są dziwne, ale trzeba uczciwie zaznaczyć, iż Amerykanka ma taki styl i w nieprzyjemny sposób odnosi się też do innych rywalek. I kibiców.
Warto przypomnieć, jak w sierpniu 2023 roku Collins sprowokowała kłótnię z Marią Sakkari. Podczas ich meczu w drugiej rundzie turnieju WTA 1000 w Montrealu w pewnym momencie sfrustrowana niekorzystnym dla siebie przebiegiem gry Greczynka wybiła piłkę w kierunku trybun. Gdy sędzia nie zareagowała, uznając, iż nie stało się nic wielkiego, Collins zaczęła pytać: "Widziałaś to? Widziałaś co się stało?". Sakkari wtrąciła: "Nikogo nie trafiłam, to było po ziemi" i natychmiast usłyszała od Collins, iż ma się zamknąć.
Obserwując tę pyskówkę można było stawać po stronie Collins i podkreślać, iż sędziowie powinni reagować choćby na takie zachowania, jak to Sakkari. Ale jednocześnie trudno było nie uznawać, iż Amerykanka zareagowała nieelegancko, iż forma, jaką wybrała, by zwrócić uwagę rywalce, była zdecydowanie nieodpowiednia. Oczywiście Collins tego nie czuła. - Zostałam przedstawiona jako czarny charakter, zostałam zniesławiona za to, iż stanęłam w obronie ludzi, których ona mogła przecież trafić – dramatyzowała. Po czym po kilku dniach podsumowywała swój występ w Montrealu tak, iż pod wideo z akcjami z meczu z Sakkari podłożyła utwór zespołu Guns N’ Roses o prawdopodobnie nieprzypadkowym tytule "Back Off B**ch".
"Zachowuje się jak 15-letnie dziecko", "29-latka, która ciągle narzeka i jeszcze pięć dni później robi dramę". "To absolutnie nie na miejscu, żeby nazywać s**ką koleżankę z kortu, która tak naprawdę nic ci nie zrobiła" – komentowali wtedy kibice. A Collins miała ich zdanie gdzieś. Właśnie tak mówiła. Robiła to, tłumacząc, iż jeszcze rok wcześniej przejmowałaby się tym, co myślą inni, ale teraz jest nową, lepszą wersją siebie.
Collins przekonana: "Mam wielką osobowość"
To "najlepszą wersją siebie" według samej siebie Collins była przez cały rok 2024. Grała go z myślą, iż po nim skończy karierę. A wobec tego grała bez hamulców. Wynikowo było świetnie - wygrała 42 mecze, a przegrała tylko 17, zdobyła dwa tytuły, na koniec sezonu była 11. w rankingu WTA. I jednak wcale nie odeszła. Mimo dużym problemów ze zdrowiem i mimo marzeń o macierzyństwie nie porzuciła tenisa.
- Mam wielką osobowość - mówiła nieskromnie w podcaście Andy’ego Roddicka, kiedyś numeru jeden światowego tenisa. - Dlatego czasami ludzie, którzy mnie obserwują, są bardzo obrażeni. Oni po prostu mnie nie rozumieją - wyjaśniała.
interesujące czy tak naprawdę ona zawsze rozumie siebie. Czy zawsze jest w zgodzie ze sobą. Pewnie była, gdy podczas meczu z Jaqueline Cristian w Madrycie w ubiegłym roku przegrywała i w odpowiedzi na buczenie kibica po nieudanej akcji nakrzyczała na niego. "Wyjdź tutaj i graj. Zrób to, co ja, okej? Miej trochę więcej szacunku!" – apelowała. Wtedy dostała owację od innych kibiców obecnych na trybunach. Zebrała też mnóstwo pochwał w mediach społecznościowych. A na koniec odwróciła mecz, wygrywając 3:6, 6:4, 6:1.
Collins w tamtym wydaniu rzeczywiście pokazała nieprzeciętną osobowość. Ale czy pokazała ją również wtedy, gdy w marcu w Miami po pokonaniu innej Rumunki, Sorany Cirstei, posłała ironicznego całusa do jej kibiców? Tu też wiele było głosów, iż prowokowała, jednak w akceptowalnych granicach. Jednak wyobraźmy sobie, ile byłoby głosów oburzenia, gdyby tak zachowała się Świątek.
Collins to Danimal. Jej wolno więcej niż Świątek. Ale musi być "ale"
Ale w porządku, Collins ma inny styl bycia i jej wolno więcej. Co jednak nie może znaczyć, iż wolno jej wszystko. Tymczasem ona o sobie od dawna mówi nie "Danielle", tylko "Danimal". I wyraźnie uważa, iż pewna zwierzęcość to coś, co ją wręcz definiuje.
- Lubię być nazywana Danimal - zdradziła Collins w październiku 2022 roku w podcaście tennis.com. - choćby kiedy dzwonię zrobić rezerwację w restauracji, to pytana o imię, odpowiadam Danimal. Trochę się wtedy śmieją, ale naprawdę lubię być Danimal – tłumaczyła.
Danimal to pseudonim, który Amerykance odpowiada, bo i wyraża to, co ona chce robić na korcie, i to, co robi w życiu. Bardzo możliwe, iż dzięki byciu Danimal, a nie zwykłą Danielle Collins, została czołową tenisistką świata, mimo iż cierpi na reumatoidalne zapalenie stawów, a w 2022 roku jej karierę przerwała operacja z powodu endometriozy. Ale czasem to absolutne poleganie Collins na instynktach jest naprawdę trudne do akceptowania. O tym przekonują się wszyscy, choćby ci, którzy chcą dla niej jak najlepiej.
Świątek, która na igrzyskach miała dobre intencje. Od razu po meczu chciała wyrazić troskę o zdrowie rywalki i pogratulować jej dobrej kariery, bo myślała, iż być może właśnie mierzyły się po raz ostatni. W porządku, tu jeszcze można zrozumieć, iż Collins pragnąca olimpijskiego medalu była wściekła. Na igrzyskach debiutowała, była przekonana, iż to jej jedyna szansa, bo wtedy była zdecydowana kończyć karierę ze względów zdrowotnych. Jako dziewiąta tenisistka świata była uważana za tę, która może sprawić sensację i pokonać polską faworytkę. Gdy wyrównała mecz na 1:1 w setach, wydawało się, iż to zrobi. Ale Iga odpowiedziała jeszcze większą twardością i na rundę przed wejściem do strefy medalowej marzenie Collins uciekło.
- Może po prostu chciała wyrzucić z siebie to, co czuła. Bo czuła się sfrustrowana, a przegrała z Polką wiele spotkań oraz może z nią już nigdy nie zagrać – tłumaczył nam wtedy amerykański dziennikarz Chris Oddo.
- Tak naprawdę nie mam nic więcej do dodania poza tym, iż to zachowanie wydaje się być "w stylu Collins". To zawodniczka, która nigdy nie wstydziła się mówić, co myśli, niezależnie od tego, czy budzi to kontrowersje, czy nie. I wszyscy wiemy, iż jest jedną z najbardziej zaciekłych tenisistek, która zirytowała wiele rywalek swoim krzykiem na korcie. Mimo to, publiczność ją polubiła i doceniła za lata gry, ponieważ jest wojowniczką i zawsze pozostaje gotowa do walki. Ale wcale nie jest święta – dodawał Amerykanin.
Nietakt na US Open i skandal na Australian Open. Collins klepała się w tyłek
niedługo cała Ameryka przekonała się, iż do świętej Collins naprawdę daleko. Nowojorska publika na US Open 2024 poczuła się przez zawodniczkę zlekceważona. W pierwszej rundzie turnieju, który miał być jej ostatnim wielkoszlemowym w karierze, Danielle niespodziewanie przegrała ze swoją niżej rozstawioną rodaczką Caroline Dolehide. Organizatorzy chcieli zorganizować dla Collins krótką ceremonię, planowali wręczyć jej kwiaty i porozmawiać z nią w obecności zgromadzonych na trybunach kibiców. Niestety, jak ujawniło ESPN, jedenasta wówczas zawodniczka świata odrzuciła ofertę. Amerykańskie media pisały i mówiły, iż ktoś, kto był już choćby siódmy w rankingu WTA, po prostu powinien dać kibicom szansę, by mogli podziękować, a choćby odpłacić się owacją na stojąco.
"Zachowuje się jak ktoś, kto nie umie przegrywać", "Dobra zawodniczka. Ale nikt nie będzie za nią tęsknił" – kibice trafiali w sedno, komentując nietaktowne zachowanie Collins. A dziennikarze podkreślali, iż odchodzi ktoś, kto tak naprawdę nie zostanie zapamiętany ani ze względu na swoje triumfy, ani przez obojętność wobec fanów. I znów przypominali przede wszystkim awanturę, jaką Collins zrobiła w Paryżu Idze.
Dziś widzimy, iż Collins nie odeszła. Ale – niestety – na zapamiętanie nie pracuje na korcie, a poza nim. W Australian Open 2025 w skandaliczny sposób zachowywała się wobec kibiców w Melbourne. Amerykanka nie mogła znieść tego, iż publika wspiera swoją rodaczkę, Destanee Aiavę. I choć widzowie zachowywali kulturę, ona nie zamierzała. Wśród prowokacyjnych gestów z jej strony było m.in. klepanie się w tyłek.
Mało tego, gwiżdżącym kibicom mówiła, iż oni wszyscy kupując bilety na jej mecz tworzą fundusz Danielle Collins. I iż sfinansują jej i jej przyjaciołom wakacje w pięciogwiazdowym hotelu na Bahamach. A za jakiś czas w mediach społecznościowych publikowała materiały z tych wakacji, nawiązując do wydarzeń z Melbourne, o których ktoś z naturą nieco bardziej refleksyjną na pewno wolałby zapomnieć.
Świątek chce myśleć tylko o tenisie
Przed meczem z tą rywalką Świątek robi dobrze, chcąc skoncentrować się tylko na tenisie („Szczerze? Uważam, iż wszystkie nasze mecze były o tenisie" – mówi). Ale kibice doskonale pamiętają, iż ta rywalizacja poza tenis wykracza. choćby po ostatnim zwycięstwie nad Świątek Collins musiała zwrócić na siebie uwagę. - Myślałam, iż zagrałam naprawdę dobrze przeciwko Idze, a oczywiście nie dostałam za to zbyt wielu pochwał po meczu. Skupiono się głównie na tym, jak słabo ona zagrała. Czasami może to utrudniać świętowanie zwycięstwa, gdy czujesz, iż zagrałaś dobry mecz i po prostu myślisz sobie: ech, nieważne – skarżyła się po triumfie w Rzymie.
Dziś Collins jest dopiero 54. w rankingu WTA, a Świątek – czwarta. Teoretycznie zdecydowaną faworytką jest Polka. Ale Amerykanka bardzo pewnie wygrała oba swoje poprzednie mecze – 6:3, 6:2 z Osorio i 6:4, 6:1 z Erjavec, a Świątek trochę męczyła się przeciw Polinie Kudiermietowej (7:5, 6:1) i miała już naprawdę sporo problemów w meczu z McNally (5;7, 6:2, 6:1).
Przypomnijmy, iż Świątek wygrała aż siedem z dziewięciu meczów z Collins. Ale nigdy wcześniej panie nie mierzyły się na trawie. A generalnie Amerykanka lepiej czuje się na szybszych nawierzchniach. Collins na pewno spróbuje mocno ruszyć na Świątek. Zwłaszcza iż ma w pamięci niedawne zwycięstwo nad Igą na ulubionej nawierzchni Polki.
Mecz Iga Świątek – Danielle Collins w trzeciej rundzie Wimbledonu w sobotę około godziny 16.30 (drugi mecz na korcie centralnym, gdzie pierwszy mecz – Sinner kontra Martinez - zacznie się o 14.30). Transmisja w Polsacie Sport, relacja na żywo na Sport.pl.