Do przerwy było 34:35 w meczu Anwilu. A potem nokaut

3 godzin temu
Gdy było 35:34 po pierwszej połowie na korzyść Arriva Polskiego Cukru Toruń, to zapowiadało się na całkiem sporą niespodziankę w derbach. Po przerwie Anwil Włocławek pokazał, dlaczego był najlepszą drużyną w fazie zasadniczej i dlaczego jest faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski. Anwil jest o krok bliżej awansu do półfinału play-offów Orlen Basket Ligi.
Anwil Włocławek był zdecydowanie najlepszą drużyną w fazie zasadniczej Orlen Basket Ligi. Zespół Selcuka Ernaka zakończył ją z bilansem 24-6 i przegrał tylko jeden mecz na wyjeździe. Anwil zdobył ostatni tytuł w okresie 18/19, a od tego czasu wywalczył dwa srebrne medale w rozgrywkach 19/20 i 21/22. Anwil poznał swojego ćwierćfinałowego rywala dopiero po fazie play-in, w której Arriva Polski Cukier Toruń pokonał 81:77 Śląska Wrocław, co było całkiem sporym zaskoczeniem. Tym samym na początku play-offów czekały nas derby.


REKLAMA


Zobacz wideo Hala Pogoni Prudnik dziś. Pracy tam będzie na kilka miesięcy


Czytaj także:


Absolutnie sensacyjne wieści nt. Michaela Jordana. Wraca!


W rundzie zasadniczej Anwil dwukrotnie wygrywał z rywalem z Torunia, najpierw 97:89 na wyjeździe, a potem 83:66 we własnej hali. - Grają z energią i mają zawodników świetnych w akcjach 1v1. Gdy ich ofensywa się blokuje, to mogą sami sobie wykreować rzut. Potrafią trafiać w ważnych momentach. Mogą cię ukarać i to niebezpieczne. Poziom koszykówki prezentowanej przez ten zespół szczególnie w drugiej połowie sezonu - czapki z głów - mówił Ernak w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Jednym z najważniejszych zawodników Anwilu jest Luke Nelson, którego brakowało w ostatnich tygodniach. Brytyjczyk opuścił kilkanaście spotkań w trakcie rundy zasadniczej, ale był do dyspozycji trenera od pierwszego meczu play-offów.


Czytaj także:


Nieprawdopodobne, co tej nocy stało się w NBA. Szczęka opada!


Toruń postawił się Anwilowi. Ale faworyt wykonał pierwszy krok
W pierwszej kwarcie kilka lepsi okazali się włocławianie, którzy wygrali 22:20. Anwil prowadził 14:7, ale ta przewaga stopniała po rzutach Michaela Ertela i Divine'a Mylesa.
W trakcie przerwy Ernak był wściekły na swoich podopiecznych za grę w defensywie. Torunianie wyglądali naprawdę dobrze, zwłaszcza fizycznie, o co można było mieć obawy po play-inach. Goście schodzili na przerwę z wynikiem 35:34, co było zaskoczeniem. Toruń miał prawie dziesięć zbiórek więcej od swoich rywali. Anwil z kolei nie był najskuteczniejszy w ataku.


Zobacz też: Kontrowersyjny przepis zlikwidowany! Ujawniamy: rewolucja w polskiej lidze
Po przerwie Anwil był dużo bardziej zmotywowany, a Kamil Łączyński rzucił pięć punktów, w tym jedną "trójkę". Było więc 39:35 dla gospodarzy. Po chwili Łączyński znakomicie asystował przy rzucie Luke'a Petraska. Trzecia kwarta zakończyła się wygraną 61:51 Anwilu, a przebieg drugiej połowy wskazywał na to, iż już nie będzie żadnej niespodzianki.
W pewnym momencie przewaga Anwilu wynosiła już czternaście-piętnaście punktów. "To już jest przewaga fizyczności na wielu pozycjach. Przewaga się uwydatnia z minuty na minutę" - mówili komentatorzy Polsatu Sport w trakcie czwartej kwarty. Po stronie Anwilu błyszczał m.in. Michał Michalak, który zdobył 20 punktów, a także miał pięć zbiórek i jedną asystę. Anwil grał świetnie w defensywie i do pewnego momentu miał tylko dwie straty w całym meczu. Anwil wygrał to spotkanie 86:69.
Drugi mecz tej pary ćwierćfinałowej odbędzie się w piątek o godz. 19:00 w Toruniu. Trzecie spotkanie będzie rozegrane w poniedziałek we Włocławku o godz. 19:00.
Idź do oryginalnego materiału