Dostaliśmy skandaliczne nagranie. Kompromitacja. Tak mógł oszukiwać każdy

8 godzin temu
Afera sprzętowa w skokach narciarskich, którą ujawniliśmy na początku marca, zatacza coraz szersze kręgi. Sport.pl dotarł do filmiku, na którym widać, w jaki sposób można było manipulować czipami znaczącymi kombinezony zawodników. Nowy system miał zapewnić sprawiedliwość, a dał pole do popisu oszustom. Czas, by rozliczyć osoby, które są za to odpowiedzialne - pisze Jakub Balcerski ze Sport.pl.
Skandal sprzętowy, który ujawniliśmy na Sport.pl podczas mistrzostw świata w Trondheim, wstrząsnął światem skoków narciarskich. Jego wyjaśnianie dzięki niezależnego śledztwa we współpracy z Komisją ds. Etyki i Zgodności Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) trwa już blisko dwa miesiące, ale wciąż brakuje nam odpowiedzi na najważniejsze pytania. I mało tego - pojawiają się kolejne.


REKLAMA


Zobacz wideo To może być największe oszustwo w historii skoków. Mamy dowody


Śledczy skupili się na sprawie norweskich skoczków - zwłaszcza ich sztabu szkoleniowego z trenerem Magnusem Brevigiem na czele, ale także pozbawionych medalu Mariusie Lindviku i Johannie Andre Forfangu, którzy zostali zdyskwalifikowani za znalezione w ich kombinezonach usztywniające sznurki. Wciąż nie wiemy jednak, jakie konsekwencje grożą im za tak rozległe sprzętowe manipulacje. Osoby z FIS do znudzenia powtarzają, żeby cierpliwie czekać na wyniki dochodzenia.
O ile możemy mieć nadzieję, iż ta sprawa zostanie doprowadzona do końca, to przy innej, być może choćby ważniejszej, jest już o to trudno. A dobrze byłoby wyjaśnić, komu zawdzięczamy zaniedbania, które doprowadziły do tego, iż największy ujawniony skandal w historii skoków w ogóle się wydarzył. I sprawić, iż te osoby zostaną pociągnięte do odpowiedzialności.


Norwegów zdyskwalifikowano za usztywniające sznurki. A co z czipami?
Na samym początku, gdy 8 marca publikowaliśmy na Sport.pl nagrania, które posłużyły jako dowody oszustwa Norwegów, pisaliśmy nie o sprawie wszycia do kombinezonów usztywniających sznurków, a możliwego duplikowania czipów, których używa się do weryfikacji kombinezonów. Właśnie tego dotyczył pierwszy protest złożony do FIS przez Austrię, Słowenię oraz Polskę - ten odrzucony wówczas przez jury zawodów.
Zatwierdzony został dopiero protest dotyczący sznurków, wsparty listem z niemieckiego związku, który jako pierwszy miał wskazywać konkretnie na nielegalnie podrasowane kombinezony Forfanga i Lindvika. To doprowadziło do kolejnej kontroli i otwarcia strojów, które ostatecznie wskazało FIS skalę manipulacji, jakiej dopuścili się Norwegowie.


Ale czy fakt, iż Norwegów zdyskwalifikowano za usztywniające sznurki w kombinezonach, powodujące nieelastyczność w kroku i w konsekwencji nieprzepisowe zwiększenie powierzchni nośnej, oznacza, iż sprawy czipów w ogóle nie było? Nie.
I w tym tekście publikujemy materiały, które pokazują, iż tą sprawą FIS powinien się zająć co najmniej na równi z oszustwami Norwegów.
Jeden czip przeniesiony w dwie minuty, cały kombinezon w kwadrans
Okazuje się, iż czipy wcale nie musiały być duplikowane. Początkowo tak pisaliśmy w tekstach przy okazji ujawniania skandalu, na podstawie wstępnych informacji przekazywanych nam przez osoby ze środowiska największych kadr w skokach. Wydawało się, iż do manipulowania czipami potrzeba zaawansowanych rozwiązań technologicznych, ale teraz wygląda na to, iż przeceniliśmy system stosowany przez FIS. Jest on bardziej amatorski niż komukolwiek mogłoby się wydawać, a do jego oszukania wystarczy znacznie bardziej prozaiczne działanie. Wystarczy przekleić czipy z kombinezonu na kombinezon.
Oto wideo, które uzyskaliśmy od członka jednej z największych kadr w skokach. I które udowadnia, jak łatwe jest manipulowanie czipami używanymi w tej chwili przez FIS do weryfikacji kombinezonów.


Zobacz wideo Tak mógł oszukiwać każdy skoczek. Wyciekło szokujące nagranie


Na powyższym nagraniu widać, jak z fragmentu rozwarstwionego w odpowiedni sposób kombinezonu został odklejony czip z naklejką FIS i oznaczeniem, które po każdej kontroli zatwierdzającej taki strój zapisywał przy nim kontroler sprzętu Christian Kathol. Widać też, iż w trakcie odklejania go z kombinezonu czip nie został uszkodzony. Później położono go na fragmencie nowego materiału i wprasowano w niego żelazkiem. zwykle robi się to dzięki prasy termicznej, ale efekt się nie zmienia: czip w tej samej formie został przeniesiony z kombinezonu, który był zatwierdzony przez Kathola, na taki z zupełnie nowego materiału, niewidziany przez kontrolera.
Wideo trwa nieco ponad minutę. Załóżmy, iż do oddania tego, jak czip wyglądał na poprzednim kombinezonie, potrzeba jeszcze dodania odpowiedniego napisu. Ale choćby wtedy przeniesienie jednego czipu z kombinezonu na kombinezon zajmuje zaledwie dwie minuty. Takich czipów na jednym kombinezonie jest siedem. Dlatego "podrobienie" jednego kombinezonu zajmuje około 15 minut. Trzeba to zrobić w odpowiedni sposób i przy dobrej temperaturze, ale tak: to naprawdę takie proste.
FIS wiedział, iż mogło dojść do manipulacji i nic z tym nie zrobił
Oczywiście, to wideo nie jest pełnym dowodem na oszustwo żadnej z kadr w sposób przedstawiony na filmiku. To dlatego, iż nie publikujemy tu nagrania, na którym widać, jak ktoś wprasowuje czip w kombinezon, z którego później korzystał - takiego dowodu w sprawie nie ma i byłby równie trudny w pozyskaniu jak filmiki z Trondheim. Wideo publikowane w tym tekście jest raczej ilustracją tego, jak łatwo można było oszukać system FIS. Bo najważniejsze pytanie teraz brzmi: ile osób po tym filmiku ufa jeszcze FIS i systemowi, który wprowadzili? I kto będzie w stanie uwierzyć, iż nie korzystano z manipulacji czipami?
Co prawda nie możemy też udowodnić w pełni, iż czip na drugim kombinezonie zostałby rozpoznany przez urządzenie, którym weryfikuje je FIS - bo takim, odpowiednio zaprogramowanym, dysponują tylko kontrolerzy sprzętu. Jednak na filmiku nie widać, żeby czip w trakcie przeklejania z kombinezonu na kombinezon się zniszczył lub został naruszony. Kathol oznacza stroje tak samo jak zostało to pokazane na tym filmiku, używając wspomnianej już prasy termicznej. Cały proces został nagrany na początku minionego sezonu przez Eurosport i można go zobaczyć tutaj. jeżeli FIS przez cały czas twierdzi, iż jest w stanie udowodnić, iż przeklejony czip nie zadziała, w bardzo prosty sposób może odbić piłeczkę: nagrywając weryfikację kombinezonu z przeklejonym czipem.


Jednak w takiej sytuacji trudno uwierzyć, iż czip nagle magicznie przestałby działać. Zgodnie z tym, co widzimy, informacje zawarte w czipie, dotyczące poprzedniego kombinezonu, powinny być możliwe do odczytania na nowym stroju. A to stwarza pole do ogromnych manipulacji sprzętowych.
I jeszcze jedno: według informacji Sport.pl podobne wideo dotyczące możliwych manipulacji przy czipach trafiło do FIS niedługo po rozpoczęciu sezonu, jeszcze w 2024 roku. I w tamtym momencie nic z tym tematem nie zrobiono. Do dziś nie ma rozwiązania, które zapobiegłoby takiemu działaniu, a do niedawna FIS w ogóle wypierał, iż to możliwe.
Kathol i Pertile myśleli, iż to uda się zamieść pod dywan
- Niestety, w trakcie zimy usłyszeliśmy plotki o tym, iż możliwe jest usuwanie czipów i ponowne stosowanie ich na innych kombinezonach. Już w lutym zajęliśmy się testowaniem tego i pracujemy nad tym z jedną z austriackich politechnik oraz dużą firmą zajmującą się produkcją tekstyliów. Jesteśmy też w kontakcie z firmą dostarczającą czipy, żeby to sprawdzić i kontrolować. Możliwe, iż potrzebujemy dodatkowego materiału, na którym umieszczalibyśmy czipy wewnątrz kombinezonu. Na kolejny sezon zapewnimy, iż czipy nie będą mogły być wymieniane lub zdejmowane - mówił Christian Kathol podczas kwietniowego spotkania podkomitetu ds. sprzętu w Pradze.
FIS chyba naprawdę sądził, iż ta sprawa zostanie zamieciona pod dywan. I iż można na takie zaniedbania, jakich dopuścili się działacze - na czele z Katholem i dyrektorem Pucharu Świata Sandro Pertile - po prostu przymknąć oko.


Oni już zajęli się tylko pracą nad tym, żeby uniknąć takich problemów kolejnej zimy, w okresie olimpijskim. Nikt nie mówi o tym, ile konkursów mogło mieć niewłaściwych zwycięzców i iż FIS stworzył iluzję systemu, który miał zapewnić skokom sprawiedliwą rywalizację, a w efekcie sam strzelił sobie w stopę.
Czy nie jest wręcz tak, iż to o wiele większy skandal niż manipulacje, których dopuścili się Norwegowie? Przecież problem dotyczy czegoś na o wiele szerszą skalę. Na dobrą sprawę żaden skoczek nie musiał skakać choćby w jednym kombinezonie, który zatwierdzał i czipował Kathol.
Dwa materiały, które obnażają winę FIS
Teraz dość wymownie brzmią słowa, które po ujawnieniu skandalu wokół sprzętu Norwegów, tuż po konkursie na dużej skoczni podczas mistrzostw świata, powiedział ich trener Magnus Brevig. Na pytanie dziennikarzy "Dagbladet" o klonowanie czipów szkoleniowiec odpowiedział, iż "to na pewno nie miało miejsca" i iż norweska kadra "nie jest tak zaawansowana technologicznie", żeby dokonać czegoś podobnego.
Najwyraźniej wcale nie trzeba było być i duplikować czipów, a skorzystać z ich przeklejania. Bo na filmikach i zdjęciu opublikowanym przez Sport.pl podczas MŚ w Trondheim widać, iż czipy pojawiają się u Norwegów na zupełnie nowym materiale, takim, którego Kathol nie miał prawa widzieć. I jak wytłumaczyć to inaczej niż manipulacją przy czipach? - Na filmikach widać, iż kombinezon jest otwarty kompletnie przy nogawce. Każdy specjalista od sprzętu powie to samo: to jest niezszyta część stroju, która nie była używana i ma na sobie czipy. Nie wiem, jak to było możliwe - mówił już w Trondheim Thomas Thurnbichler, wówczas trener polskich skoczków. Podobnie wypowiadał się Mathias Hafele, sprzętowiec Polaków. Dlaczego FIS sprawę czipów tak wyciszył? To proste: bo zagraża ich własnemu interesowi.


- Dziwię się, iż kontrolerzy z FIS tak do tego podeszli, iż oni nie udowodnią... To gruby temat - mówił o sprawie w podkaście podSKOK asystent trenera kadry polskich skoczkiń Stefan Hula. W odcinku opublikowanym miesiąc temu wraz ze współprowadzącym skoczkiem Wiktorem Pękalą udowadniali, iż na filmikach z MŚ w Trondheim widać, iż Norwegowie używali nowego materiału z czipami.


A to nie powinno w ogóle się wydarzyć. - Ten kombinezon nie ma choćby gumek wszytych tam, gdzie jest wycięcie na buta. Niczego nie ma. Ewidentnie widać, iż to jest nowy kombinezon, po prostu już z czipami - mówił Hula, który wraz z żoną od lat prowadzi też firmę Huligan's szyjącą skoczkom kombinezony. To jasne, iż czipy nie znalazły się na strojach Norwegów dzięki Katholowi, tylko zostały na nie przeniesione już przez norweskich sprzętowców.
Prawdopodobnie bez czipów przeniesionych na nowy materiał Norwegom nie udałoby się skakać z usztywniającymi sznurkami. Gdyby stosowano je na kombinezonie, który przechodziłby jeszcze kontrolę u Kathola, prawdopodobieństwo wykrycia manipulacji byłoby o wiele większe. Austriak twierdzi, iż usztywniające sznurki były niewidoczne i niewyczuwalne ręką, ale to obalają materiały z podcastu podSKOK czy Eurosportu, gdzie Jakub Kot i Krzysztof Biegun pokazali, jak wygląda różnica pomiędzy zwykłym materiałem, a takim ze sznurkiem wewnątrz kombinezonu. Tego drugiego nie dało się łatwo rozciągnąć - to w taki sposób mógłby zostać wykryty przez kontrolera.
Circus
Temat czipów w kombinezonach skoczków pojawił się wiosną zeszłego roku. To wtedy FIS ogłosił, iż wprowadza system, który pomoże władzom skoków ograniczyć liczbę kombinezonów używanych przez zawodników, a jednocześnie bardziej kontrolować to, w czym skaczą, mieć o tym więcej danych. Całość zmian, włączając w to wprowadzenie limitów liczby kombinezonów na dane zawody czy cały sezon, tłumaczyliśmy tutaj i tutaj.


Kathol przed sezonem zapewniał, iż system jest w pełni bezpieczny. - Czipy nie mogą zostać wymienione ani przeniesione z jednego kombinezonu na drugi. jeżeli ktoś spróbuje go usunąć, choćby nożem czy żyletką, czip nie będzie mógł być już zastosowany - mówił dla oficjalnej strony FIS w listopadzie. Cóż, wygląda na to, iż jednak da się to zrobić. Jeszcze na mistrzostwach świata w wywiadzie dla Eurosportu z dnia ujawnienia skandalu, ale gdy jeszcze nie zdyskwalifikowano Norwegów, Kathol podkreślał, iż czipy mają podwójne zabezpieczenia i on rozpoznałby podróbki. Chwilę wcześniej powiedział też, iż nie widzi w filmikach z kombinezonami Norwegów nic niezgodnego z zasadami. A później, częściowo na podstawie tych samych filmików, ich zdyskwalifikowano.
I żeby nie było, iż racji nie miał tylko Kathol, słowa Austriaka o niezawodności systemu popierał też Pertile. - Przez 18 miesięcy pracowaliśmy nad rozwiązaniem, które pomoże nam sprawdzić wszystkie obszary kombinezonu, bo rozwiązania z plombowaniem z przeszłości, nie sprawdzały się ze względu na oznaczanie tylko jednego obszaru stroju, resztę można było zmieniać. Na początku myśleliśmy o kodzie kreskowym, ale można byłoby zrobić jego zdjęcie i stosować go ponownie. Zatem musieliśmy znaleźć coś, czego nie da się zniszczyć, zamienić lub duplikować - wskazał Włoch. I przez te półtora roku jedyne, co wyszło FIS to cyrk.


Czip Smartac Circus Dura firmy Avery Dennison używany przez FIS do czipowania kombinezonów skoczków Fot. Sport.pl


I to dosłownie, bo czip, którego użył FIS nosi nazwę... Circus Dura. Producent mikrourządzenia, firma Avery Dennison ze Stanów Zjednoczonych, zapewnia, iż to sprzęt dobrej jakości, zabezpieczony przed dupilkowaniem i zdatny do użytku w różnych warunkach. To czip RFID, więc - to możemy oddać FIS - trudniejszy do zduplikowania niż zwykłe, tanie czipy NFC. Te używane przez FIS kosztują - w przeliczeniu na 1000 sztuk - od 350 do 650 euro, w zależności od cen proponowanych przez firmy, które je dystrybuują. Zwykłe czipy NFC byłyby o wiele tańsze. Zatem tu lekcję odrobiono, ale biorąc pod uwagę, jak łatwo można przekleić czip Circus Dura z kombinezonu na kombinezon, to aż nie do wiary, iż można było dopuścić się takiego niedopatrzenia. Teraz, po wszystkim, Kathol zrozumiał już nawet, gdzie leżał błąd. W zacytowanej wypowiedzi z podkomitetu w Pradze wskazał, iż czip nie powinien się znajdować bezpośrednio na kombinezonie. Potrzeba do tego dodatkowej, najlepiej trudno lub w ogóle nieusuwalnej powłoki czy kolejnej warstwy materiału. Ale mleko już się rozlało.


Złota taca dla oszustów
Pertile w listopadzie, tuż przed startem nowego sezonu, zachwalał nowy system i tłumaczył, iż ma on pomóc w trzech segmentach: sprawiedliwości oraz finansowego i środowiskowego zrównoważenia. Dziś wiemy już, iż w żadnym z nich nie udało się odnieść sukcesu.
W dwóch ostatnich segmentach chodziło głównie o ograniczenie wydawanych środków i materiału marnowanego na nieużywane kombinezony. Tylko iż najlepsze kadry i tak używają znacznie więcej strojów niż w zawodach FIS, testując materiały i konkretne rozwiązania na treningach. Z naszych informacji wynika, iż przeznaczają na to jeszcze większe środki niż do tej pory. Czyli uzyskano dokładnie odwrotny efekt od zakładanego. Nie udało się też sprawić, żeby możliwości najlepszych kadr stały się równiejsze wobec tych mniejszych, często biedniejszych. Skoro najlepsi wciąż są w stanie testować materiały, to mają też dostęp do dużo lepszych niż te mniejsze kadry - tu nic się nie zmieniło.
FIS udaje jednak, iż tego wszystkiego nie widzi. Podobnie jak faktu, iż skoki przez wprowadzenie czipów nie tylko nie stały się bardziej sprawiedliwe, ale choćby otworzyła się furtka dla potencjalnych oszustów.


Powtórzymy to, o czym pisaliśmy wielokrotnie po skandalu w Trondheim: czas, żeby po tej aferze FIS na poważnie wziął się za skoki i problem kontroli sprzętu. Żeby dokonał zmian i wprowadził całą dyscyplinę na wyższy, bardziej profesjonalny poziom. Tylko tak uda się ją uratować przed śmiercią. W innym wypadku będziemy świadkami kolejnych skandali, odejść sponsorów, spadku zainteresowania, a w konsekwencji wyrzucenia skoków z programu igrzysk olimpijskich, co ostatecznie dobije tę dyscyplinę. Zmiany są potrzebne od zaraz i powinny się rozpocząć rozliczeniem Sandro Pertile, Christiana Kathola i ich współpracowników. A choćby pożegnaniem z nimi, bo to ich decyzje wpłynęły na bałagan w skokach. Reset potrzebny jest od zaraz.
Idź do oryginalnego materiału