Fatalne wieści ws. Świątek nadeszły nagle. Zaczęła płakać

13 godzin temu
- Weszłam na skrzynkę mailową i zobaczyłam, iż dostałam wiadomość. choćby jej nie przeczytałam, bo od razu zaczęłam płakać - powiedziała Iga Świątek w podcaście Andy'ego Roddicka. Polka wróciła do wydarzeń z zeszłego roku, gdy była zamieszana w aferę dopingową i zawieszono ją na miesiąc.
Iga Świątek niedawno osiągnęła wielki sukces i po raz pierwszy w karierze wygrała Wimbledon. Polka przez cały turniej radziła sobie znakomicie i straciła tylko jednego seta. W finale całkowicie zdominowała Amandę Anisimową i rozbiła ją 6:0, 6:0. Był to pierwszy tytuł Polki w tym sezonie, zdobyty na nawierzchni, na której do tej pory nie radziła sobie najlepiej.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"


Świątek wspomina aferę dopingową. To wtedy dowiedziała się o pozytywnym teście
Droga do tego sukcesu była jednak bardzo wyboista. Przypomnijmy, iż Polka w tym roku nie radziła sobie najlepiej na kortach ziemnych, a wcześniej była zamieszana w aferę dopingową. We wrześniu w jej organizmie wykryto zabronioną trimetazydynę i przez to wpadła w poważne tarapaty. Udało jej się jednak udowodnić, iż substancja znalazła się w jej organizmie przypadkowo. Ostatecznie została zawieszona tylko na miesiąc. Teraz w podcaście Andy'ego Roddicka wróciła do tej sprawy i zdradziła, kiedy dowiedziała się o pozytywnym wyniku testu.
- Byłam na sesji zdjęciowej z moim sponsorem w Warszawie. Byliśmy w trakcie zmieniania miejsca. Weszłam na skrzynkę mailową i zobaczyłam, iż dostałam wiadomość. choćby jej nie przeczytałam, bo od razu zaczęłam płakać. Moi agenci, którzy byli tam ze mną, pomyśleli, iż ktoś umarł. Dałam mojej menadżerce telefon i ona wszystko przeczytała. Byli zdezorientowani, ponieważ nikt nie wiedział, co zrobić w takiej sytuacji - powiedziała. Później dodała, jakie były jej późniejsze działania.


- Zadzwoniłam do Maćka (Maciej Ryszczuk - trener przygotowania fizycznego Świątek - przyp. red.) O wszystkim już wiedział. Zadzwoniłam do Darii Abramowicz i się spotkałyśmy w trakcie sesji. Nie wiedziałam wtedy, czy mam ją kontynuować, ponieważ miałam czerwoną twarz od płaczu. Płakałam przez jakieś 40 minut. Nie mogłam jednak niczego powiedzieć i kontynuowałam sesję przez kolejne trzy godziny. Muszę przyznać, iż były to moje najlepsze zdjęcia, więc muszę być dobrą aktorką - dodała, żartując.
Następnie opowiedziała o swoich emocjach związanych z tą sprawą. - Później spotkaliśmy się z całym moim zespołem i zadzwoniliśmy do prawnika. Nie mogłam trenować, nie mogłam wychodzić na kort, bo czułam, iż to tenis mi to zrobił. I jestem w tym miejscu przez ten sport. Czułam, iż nikt mi nie uwierzy, iż nie zrobiłam nic złego. Czułam, iż cały świat się ode mnie odwróci. Mój zespół bardzo mi pomógł, a prawnik wytłumaczył, co mam zrobić. Spotykałam się ze znajomymi, którzy nie wiedzieli, o co chodzi. Nie byłam kontuzjowana, ale nie grałam. Jeden z nich domyślił się, o co chodzi i wtedy wszystko powiedziałam, co nie było łatwe, ponieważ każdy powtarzał, iż nikomu nie mogę nic powiedzieć - kontynuowała.


Iga Świątek w tej chwili przygotowuje się do startu na turnieju WTA w Montrealu. Zmagania zacznie od drugiej rundy, gdzie czekać ją będzie rywalizacja z Hanyu Guo.
Idź do oryginalnego materiału