Diogo Jota w nocy ze środy na czwartek zginął w wypadku samochodowym. To gigantyczna strata również dla Liverpoolu i reprezentacji Portugalii, w których występował zawodnik. A na jego śmierć zareagował Fernando Santos, były selekcjoner portugalskiej i polskiej kadry.
REKLAMA
Zobacz wideo Na co stać reprezentację Polski kobiet na Euro? Możejko: Sukcesem będzie zbudowanie fundamentu na przyszłość
Fernando Santos reaguje na śmierć Diogo Joty
Trener, który dał Jocie zadebiutować w drużynie narodowej, przemówił w portugalskim radiu Antena 1. - Jestem w szoku, brakuje słów. To bardzo smutny moment dla rodziny. Zaczęło się ode mnie... To smutny moment dla wszystkich, szczególnie dla tych, którzy z nim pracowali, ponieważ wszyscy go lubili - powiedział, cytowany przez "Record".
- Śmierć zawsze jest szokująca. W tym przypadku to ogromny szok. Dla rodziny to okropna rzecz - te słowa Santosa, który w tej chwili jest selekcjonerem reprezentacji Azerbejdżanu, cytuje z kolei portugalski nadawca RTP.
Diogo Jota nie zmarnował szansy od Fernando Santosa. Z reprezentacją Portugalii święcił triumfy
Zmarły piłkarz zadebiutował w reprezentacji 14 listopada 2019 r. w meczu eliminacji Euro 2020 z Litwą (6:0). Chociaż był powoływany już wcześniej, m.in. na turniej finałowy Ligi Narodów 2018/19 - mecze ze Szwajcarią (3:1) i Holandią (1:0) przesiedział na ławce, ale i tak mógł cieszyć się z imponującego wpisu do CV.
Potem Jota pod wodzą Santosa zagrał na Euro 2020, natomiast mundial 2022 stracił przez kontuzję. Po zmianie selekcjonera i przybyciu Roberto Martineza dalej był powoływany i wystąpił na Euro 2024 oraz w turnieju finałowym LN 2024/25. Zagrał choćby kilkanaście minut w zwycięskim finale z Hiszpanią (2:2, 5-3 w karnych), który odbył się 8 czerwca. To był jego ostatni mecz w życiu.