Gigant rozpadł się na naszych oczach. Kompromitacja stulecia

6 godzin temu
Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek Ajax Amsterdam miał dziewięć punktów przewagi w tabeli i mistrzostwo Holandii na wyciągnięcie ręki, ale tytuł w niesamowitych okolicznościach zdobyło PSV Eindhoven. Ajax w kluczowym momencie kompletnie się rozleciał, a eksperci głównego winowajcy upatrują we włoskim szkoleniowcu Francesco Fariolim, który miał sparaliżować swoją drużynę. "On nie rozumie uczuć i potrzeb Ajaksu" - pisał publicysta "De Telegraaf".
To były sceny, które poruszyłyby choćby najbardziej nieczułych. Po niedzielnej wygranej 2:0 z FC Twente piłkarze Ajaksu Amsterdam, zamiast świętować 37. mistrzostwo Holandii, opłakiwali spektakularną klęskę. Załamani piłkarze, choć wiedzieli, iż potężnie zawiedli swoich kibiców, dziękowali im za wsparcie jeszcze na boisku. Ale fani Ajaksu nie mieli pretensji do drużyny. Zamiast wulgaryzmów i zadymy na trybunach, były chóralne śpiewy i słowa wsparcia. Nie wytrzymał choćby trener Francesco Farioli, który na murawie rozpłakał się jak dziecko.


REKLAMA


Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy


W tym samym czasie w oddalonym o niespełna 150 kilometrów Eindhoven zaczęła się impreza. Po wyjazdowym zwycięstwie ze Spartą Rotterdam 3:1, to PSV zdobyło mistrzostwo Holandii. Mistrzostwo, w które jeszcze miesiąc temu nikt nie wierzył. Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek drużyna Petera Bosza traciła do Ajaksu dziewięć punktów i w ostateczny sukces zwątpili choćby najwięksi optymiści.
Ale Ajax nie dał rady. Chociaż przez niemal cały sezon drużyna Fariolego była do bólu skuteczna, to w decydującym momencie kompletnie się rozpadła. Mimo iż na początku rozgrywek Ajax nie był faworytem do mistrzostwa, to jego klęska miała szokujące rozmiary. Tym większy szacunek dla kibiców z Amsterdamu, iż w taki sposób znieśli kolejne upokorzenie z rzędu.
- Jako kibic Ajaksu mam pęknięte serce. Ale sposób, w jaki kibice potraktowali piłkarzy, przyprawił mnie o gęsią skórkę. Chociaż sezon zakończył się w najgorszy możliwy sposób, to te chwile zapamiętam na zawsze - powiedział po meczu były piłkarz amsterdamskiego klubu Rafael van der Vaart.
Ajax wstawał z kolan
Ocena sezonu Ajaksu zależy od perspektywy, jaką przyjmiemy. jeżeli skupimy się tylko na ostatnich tygodniach, dojrzymy jedną z największych katastrof w historii klubu. jeżeli jednak cofniemy się do początku sezonu, docenimy wicemistrzostwo Holandii.


Przed startem rozgrywek nikt w Ajax przecież nie wierzył. Zresztą trudno było wierzyć w drużynę, która poprzedni sezon zaczęła katastrofalnie, a skończyła go na piątym miejscu w tabeli, aż 35 punktów za PSV. Dla kibiców to był prawdziwy koszmar. Zwłaszcza w pierwszej połowie sezonu, kiedy Ajax przegrywał mecz za meczem i wylądował choćby w strefie spadkowej. Z Pucharu Holandii wyeliminował go czwartoligowiec, a Feyenoord (0:4 i 0:6) i PSV (2:5) spuszczały mu historyczne lania.
To był efekt kilkuletniego chaosu w klubie. Po ostatnim mistrzostwie Holandii w 2022 r. i odejściu trenera Erika ten Haga do Manchesteru United, Ajax zmieniał nie tylko trenerów, ale też dyrektorów sportowych i plany w akademii. Kumulacja błędów doprowadziła klub do jednego z największych kryzysów w historii. W 2019 r. Ajax był o minutę od finału Ligi Mistrzów, pięć lat później kwalifikacja do niej dla wielu była marzeniem.
Dlatego przed tym sezonem celem Ajaksu było ustabilizowanie sytuacji w klubie. Johna van't Schipa, który prowadził drużynę od października 2023 r., zastąpił zaledwie 36-letni Farioli. Chociaż Ajax szukał młodego i utalentowanego trenera, to nominacja dla Włocha była sporym zaskoczeniem.
Farioli był po dobrym sezonie w Nicei, z którą niespodziewanie zajął piąte miejsce w Ligue 1. Dwa lata wcześniej zajął tę samą pozycję w lidze tureckiej z Alanyasporem. Ale nie tylko niewielkie doświadczenie sprawiało, iż zatrudnienie Fariolego odebrano jako niespodziankę. 36-latek był pierwszym włoskim trenerem Ajaksu i pierwszym zagranicznym szkoleniowcem od sezonu 1997/98, w którym drużynę prowadził Duńczyk Morten Olsen.


Długo wydawało się jednak, iż zatrudnienie Fariolego to strzał w dziesiątkę. W 29 kolejkach Eredivisie Ajax przegrał tylko dwa mecze w lidze i miał aż dziewięć punktów przewagi nad PSV, które pod koniec marca ograł na wyjeździe 2:0. Drużyna, która latem nie została szczególnie wzmocniona, była do bólu skuteczna, a w trakcie sezonu miała choćby imponującą serię 10 zwycięstw z rzędu. W ostatnich pięciu meczach Ajax potrzebował raptem siedmiu punktów, by zapewnić sobie mistrzowski tytuł. Nikt nie wyobrażał sobie, iż ten nie wróci do Amsterdamu.
"Szczęście Ajaksu w tym sezonie już się skończyło"
choćby jeżeli z uwagi na mało atrakcyjny styl gry Farioli miał swoich przeciwników, to nikt nie mógł podważyć jego niezwykłego wpływu na Ajax. Paradoksalnie okazało się jednak, iż na końcu i jemu, i jego drużynie zabrakło zimnej krwi i parcia do sukcesu, czego Włoch sam oczekiwał. Jak zdradził w jednym z wywiadów, zaraz po przyjeździe do ośrodka treningowego Ajaksu poprosił o wytapetowanie pustych ścian zdjęciami z największych sukcesów klubu. Tym trudniej było zrozumieć to, co stało się z Fariolim i jego drużyną pod koniec sezonu.
- Piłka nożna nie jest łatwym sportem, mimo iż takim się wydaje. Zgadzam się z Pepem Guardiolą, iż czasem rozwój jest ważniejszy od trofeów. W tym sezonie po prostu chcieliśmy postawić krok naprzód - mówił Włoch przed kwietniowym meczem z Utrechtem, kiedy Ajax miał już dziewięć punktów przewagi nad PSV.
Wielu kibiców i przede wszystkim byłych zawodników Ajaksu, dziś ekspertów, przyjęło tę wypowiedź z niemałym zdziwieniem. Farioli jak ognia unikał wypowiedzi o mistrzowie Holandii, mimo iż amsterdamczycy mieli je już na wyciągnięcie ręki. Ale wielka krytyka nie spadła na niego choćby i po 20 kwietnia, kiedy Ajax przegrał na wyjeździe z Utrechtem aż 0:4. Wtedy tę porażkę uznano za wpadkę, która musiała się kiedyś przydarzyć. W końcu była to pierwsza ligowa porażka Ajaksu od 8 grudnia.


Jak się jednak okazało, był to początek koszmaru. - Wiedzieliśmy, iż czeka nas bardzo trudny mecz. Rywale niczym nas nie zaskoczyli, jednak wszystko poszło nie po naszej myśli. Trafiliśmy w słupek, w poprzeczkę, straciliśmy aż cztery gole z sześciu celnych strzałów - mówił Farioli, jednak eksperci podkreślali po tym meczu łatwość, z jaką Ajax oddał spotkanie po pierwszej bramce. "Szybko mogli objąć prowadzenie i ułożyć ten mecz. Po bramce Sebastiena Hallera już się jednak nie podnieśli. A przecież do przerwy było tylko 0:1" - pisał "De Telegraaf".
Jeszcze bardziej nerwowo zrobiło się tydzień później, kiedy Ajax tylko zremisował u siebie ze Spartą Rotterdam (1:1). Drużyna Fariolego stawała się coraz bardziej nerwowa i słabsza, a PSV wygrało dwa mecze i zmniejszyło stratę z dziewięciu do czterech punktów. - Mogliśmy ten mecz wygrać, ale mam poczucie, iż szczęście Ajaksu w tym sezonie już się skończyło - mówił holenderski zawodnik darta, prywatnie kibic Ajaksu Vincent van der Voort.
Tytuł przegrany w 99. minucie
Chociaż sytuacja drużyny Fariolego wciąż była dobra, to pewność siebie piłkarzy wyraźnie spadła. Ajax zaczął się rozpadać, a włoski szkoleniowiec nie był w stanie go poskładać. "Od tygodni widać, iż Ajax pęka, a Farioli, który nigdy nie odważył się powiedzieć, iż celem jest mistrzostwo Holandii, nie jest w stanie odpowiednio zareagować. To absurdalna postawa, zwłaszcza w takim klubie jak Ajax. Po prostu powinien to powiedzieć, wyznaczyć kurs. (...) Presja rośnie z meczu na mecz, a trener nie dodaje swojej drużynie pewności siebie. Jego postawa wydaje się być największym problemem" - czytaliśmy w "De Telegraaf".
O losach mistrzostwa Holandii zdecydowały 32. i 33. kolejka. Zaczęło się 11 maja od niesamowitego powrotu PSV w Rotterdamie. Mimo iż drużyna Bosza przegrywała do przerwy z Feyenoordem 0:2, to wygrała 3:2, strzelając decydującego gola w 99. minucie.


Chwilę po zakończeniu tego spotkania swój mecz grał Ajax, który przed własną publicznością został rozbity przez NEC Nijmegen 0:3. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek przewaga Ajaksu nad PSV stopniała do punktu, rywalizacja w lidze zaczęła się na nowo.
- Nie wiem, co się wydarzyło. Tę drużynę opętał jakiś paraliż. Ani przez moment nie widziałem drużyny, która chciałaby wygrać za wszelką cenę. To niedopuszczalne. Czuję, iż tego dnia przegraliśmy dwa razy. W trakcie meczu Feyenoordu z PSV ludzie gratulowali sobie mistrzostwa i śpiewali o nim piosenki. Emocje godzinę później były skrajnie inne. Nie mówiąc już o tym, co działo się po naszym meczu - mówił van der Voort.
- Największą winę dostrzegam w trenerze. jeżeli pracujesz w Ajaksie, to mając dziewięć punktów przewagi na pięć kolejek przed końcem sezonu, nie możesz powiedzieć, iż prawie zapewniłeś sobie drugie miejsce. To niewybaczalne, powinien się tego wstydzić. Rozumiem, iż mógł mieć taką narrację przed sezonem, ale nie teraz. W drużynie panował niepokój, a on nie poprawiał sytuacji - dodawał van den Vaart.
Koszmar Ajaksu w niebywały sposób dopełnił się w przedostatniej kolejce. Amsterdamczycy tylko zremisowali na wyjeździe z Groningen 2:2, mimo iż dwukrotnie prowadzili, a od 93. minuty grali z przewagą jednego zawodnika. Sześć minut później wyrównującą bramkę dla rywali zdobył Thijmen Blokzilj.


Po zakończeniu meczu piłkarze Ajaksu z niedowierzaniem padli na murawę, a napastnik Wout Weghorst ze łzami w oczach zbiegł do szatni. Gracze Groningen cieszyli się za to tak, jakby zdobyli mistrzostwo kraju. Świętowano też w Eindhoven, gdzie w tym samym czasie PSV ograło Heraclesa 4:1. Piłkarze Bosza wrócili na pierwsze miejsce w tabeli z punktem przewagi, wrócili też z szatni na boisko, by celebrować razem z kibicami.
"Ajax przegrał sam ze sobą, jego największa słabość zdecydowała o tym, iż najpewniej nie zdobędzie mistrzostwa. Kiedy drużyna najbardziej potrzebowała pewności siebie, w ogóle jej nie miała. Widać to było po ostatniej akcji w Groningen. Kiedy gospodarze szli w pole karne, dało się wyczuć, iż naprawdę wierzą w wyrównującego gola. Ajax, zamiast pokazać, iż za żadne skarby nie odda bramki, po prostu się poddał. Farioli nie był w stanie utwierdzić zawodników w przekonaniu, iż są zwycięzcami" - relacjonował "De Telegraaf".
"Farioli nie rozumie uczuć i potrzeb Ajaksu"
Niedziela niczego już nie zmieniła. Nadzieja kibiców w Amsterdamie wróciła jeszcze na kilka minut w drugiej połowie, kiedy Sparta wyrównała w meczu PSV, a Ajax prowadził z Twente. Ostatecznie obaj kandydaci do tytułu wygrali swoje mecze i z punktem przewagi ligę wygrała drużyna Bosza.
- Myślę, iż zrobiliśmy coś, czego się nie spodziewaliśmy. Przecież przed sezonem nikt nie wierzył w to, iż możemy wygrać z PSV, do którego rok temu traciliśmy ponad 30 punktów - mówił zapłakany Farioli na konferencji prasowej. Chociaż Włoch był do bólu szczery, to nie kupił tym holenderskich dziennikarzy.


"Farioli nie rozumie uczuć i potrzeb Ajaksu i chyba nigdy ich nie zrozumie. Jego włoskie podejście kłóci się z tym, czym jest DNA Ajaksu. Ciągłe szkicowanie scenariusza katastrofy coraz bardziej paraliżowało drużynę. To, iż choćby teraz próbuje udowodnić swoje racje, jest oznaką słabości" - pisał Valentijn Driessen z "De Telegraaf".
Jeszcze przed katastrofą Ajaksu holenderskie media podejrzliwie traktowały włoskiego szkoleniowca. Już wtedy dziennikarze wieszczyli, iż Farioli latem odejdzie z klubu. Dobry czas w Ajaksie 36-latek miał traktować jako odskocznię do większego klubu, zwłaszcza iż Włosi łączyli go z powrotem do ojczyzny. W poniedziałek Farioli ogłosił swoje odejście, ale jako główny powód podał rozbieżności między nim a działaczami w kwestii wizji przyszłości Ajaksu.
"Celem tej misji było przywrócenie klubu na miejsce, do którego należy. Naszą drogę zakończyliśmy w Lidze Mistrzów, więc Ajax wraca na największą scenę europejskiego futbolu. (...) Zarząd klubu i ja mamy te same cele, jednak mamy różne wizje i ramy czasowe dotyczące sposobu, w jaki powinniśmy pracować i działać, aby je osiągnąć" - przekazał Farioli w oficjalnym oświadczeniu.
- To bardzo rozczarowujące - skomentował dyrektor techniczny Ajaksu Alex Kroes. I to najlepsze podsumowanie ostatnich tygodni tej historii.
Idź do oryginalnego materiału