Ćwierćfinałowe spotkanie Górnika Zabrze z KGHM Chrobrym Głogów dla obu zespołów miało ogromne znaczenie. Goście mogli zagwarantować sobie rozstrzygnięcie dwumeczu i awans, natomiast dla gospodarzy mogło to być najważniejsze spotkanie sezonu, by móc faktycznie liczyć się jeszcze w dalszej walce. Nim jednak czekały nas emocje na parkiecie, mecz uprzedziła podniosła minuta ciszy ku pamięci zmarłego przed kilkoma dniami papieża Franciszka.

Choć na początku meczu nie brakowało emocji i solidnej walki, to jednak byliśmy świadkami deficytu bramek. Po czterech minutach tablica wskazywała wynik ledwie 1:1, choć okazji dla obu stron było o wiele więcej. Bramek jednak strzegli doskonali bramkarze: Wyszomirski między słupkami Górnika i Dereviankin w głogowskiej bramce. W kolejnych minutach starcie zdecydowanie się rozkręciło w tym aspekcie. Zdawało się jednak, iż starcie wciąż było wyjątkowo wyrównane. Obu drużynom nie brakowało motywacji i dynamiki. To jedna z nich wysuwała się na drobne prowadzenie, to druga. Zabrzanie zdecydowanie wobec poprzedniego spotkania poprawili obronę, której nie brakowało agresji i chęci wyjścia do rywali. W ataku jednak przeszkadzała im… jedna z reklam przyklejonych na parkiecie. Zaledwie w ciągu dwóch minut dwukrotnie zerwała się pod nogami zawodników Górnika, nie tylko powodując spore przerwy w grze, ale także wpływając na zdrowie zawodników.
Dan Racotea musiał na dłuższą chwilę opuścić parkiet, boleśnie trzymając się za udo. Szczęśliwie jego uraz nie był bardzo poważny i kilka akcji później mógł wrócić do gry, a naklejka została ostatecznie całkowicie usunięta z parkietu, stanowiąc zagrożenie dla zawodników. Ta przerwa techniczna wyraźnie sprzyjała gościom, którzy wyszli na dwubramkowe prowadzenie 13:11. Co więcej, sytuacja zabrzan nieco bardziej się skomplikowała, gdy na pięć minut przed końcem drugiej połowy czerwoną kartkę ujrzał Dmytro Artemenko za dotkliwe przerwanie kontry gości. Goście zdecydowanie przejęli inicjatywę, ale zabrzanom nie zabrakło jeszcze entuzjazmu. Ostatecznie jednak pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 17:15 dla głogowian.
Gospodarzom wyraźnie zabrakło na początku drugiej połowy skuteczności. Chrobry zdołał odskoczyć choćby na cztery bramki, a ze strony zabrzan wciąż brakowało solidnej odpowiedzi. Starcie Morkovskiego i Mosiołka zaskutkowało dwuminutowymi wykluczeniami dla obu zawodników. Grę w osłabieniu lepiej jednak wykorzystali Górnicy, który zmniejszyli straty do dwóch bramek. Na więcej nie pozwalały jednak kolejne straty w ataku.
Wreszcie upragniony dla gospodarzy remis 21:21 dał Nikola Ivanović, który zaliczył dwa zaskakujące trafienia z rzędu. Odpowiedzią na atak głogowian była też zmiana w obronie Górnika, który coraz częściej grał w formacji 5-1 z wysuniętym Racoteą. Ten za zadanie miał izolować głównie Mosiołka lub Paterka. Taktyka zaczęła przynosić skutek! Zabrzanie odskoczyli na prowadzenie 26:22 na dziesięć minut przed końcem spotkania! Goście nacierali i atakowali z każdej możliwej pozycji. Wyraźnie brakowało im jednak sił i decydowała bardzo krótka ławka, zwłaszcza pod kątem liczby rozgrywających. Zabrzanie spokojnie już kontrolowali wynik i ostatecznie pochwalić się mogli okazałym zwycięstwem 31:26. MVP spotkania został Kacper Ligarzewski, który zanotował 45% skuteczność obron.
Górnik Zabrze – KGHM Chrobry Głogów 31:26 (15:17)
Górnik: Ligarzewski, Wyszomirski – Szyszko 5, Racotea 3, Morkovsky 2, Krępa 3, Artemenko 2, Krawczyk 1, Ivanović 5, Bogacz 1, Działakiewicz 1, Minotskyi 5, Komarzewski 3, Wąsowski. Trener: Arkadiusz Miszka
Karne: 5/5.
Kary: 10 minut (Szyszko, Morkovsky, Wąsowski x2, Artemenko).
Czerwona kartka: Artemenko (25 min.).
KGHM Chrobry: Stachera, Dereviankin Grabowski, Strelnikov, Kosznik 3, Orpik 1, Jamioł 2, Adamski, Matuszak 3, Styrcz 3, Mosiołek 5, Paterek 6, Skiba 3. Trener: Vitalij Nat
Karne: 3/4.
Kary: 14 minut (Kosznik x2, Mosiołek x2, Adamski, Skiba, Orpik).








