Czwartkowa przegrana 1:3 z Kubą mogła być zimnym prysznicem dla polskich siatkarzy i ich kibiców. Ale słuchając zawodników trenera Nikoli Grbicia można mieć poczucie, iż nie trzeba jeszcze bić na alarm. Kamil Semeniuk jednak zaznacza, iż każdy z jego kolegów z kadry - z innego powodu - musi mieć zainstalowany w głowie dzwonek alarmowy.
REKLAMA
Zobacz wideo Zbliża się nowy sezon PlusLigi. Prezes Artur Popko zapowiada
Kubańskie niespodzianki. Polacy apelują o spokój
Kubańscy siatkarze już kilkakrotnie w tegorocznej Lidze Narodów sprawili niespodziankę. Jak choćby wtedy, gdy pod koniec czerwca w ostatniej chwili skompletowali skład w poprzednim turnieju w Belgradzie, a potem pokonali tam m.in. trenowanych przez Michała Winiarskiego Niemców oraz Holendrów. W piątek w Gdańsku dopiero po tie-breaku przegrali z mistrzami olimpijskimi z Tokio i Paryża Francuzami, ale jeszcze bardziej zaskoczyli niespełna 24 godziny wcześniej, gdy pokonali Polaków.
Biało-Czerwoni w tym spotkaniu grali po prostu słabo, co sami potem zgodnie przyznawali. A tuż po meczu zdenerwowany Nikola Grbić wezwał ich na rozmowę do szatni. Nie żałuje on tego ruchu.
- Gdybym nie myślał, iż tak trzeba, to bym tak nie zrobił - kwituje z lekkim uśmiechem pytanie na ten temat.
Kolejne spotkanie czeka Polaków dopiero w sobotę, a piątek wykorzystali na podwójny trening - w siłowni i hali. Pytam Kamila Semeniuka, czy ostatniej nocy trudno było im zasnąć.
- Nie, było spokojnie, normalnie. Nie zawsze się wygrywa, każdy profesjonalny sportowiec jest świadomy tego, iż takie porażki jak wczorajsza trzeba po prostu łyknąć i przygotowywać się do kolejnych meczów - zaznacza jeden z wyróżniających się w ostatnich tygodniach zawodników kadry.
O rozsądne podejście do czwartkowego niepowodzenia i skupienie się na przyszłości apelują też Grbić i Tomasz Fornal.
- Zwycięstwa mogą sprawić, iż się osiądzie na laurach. Porażki dają więcej do myślenia. Spokojnie, nie popadajmy w panikę - podkreśla ten drugi.
Semeniuk tylko usłyszał pytanie. "Nikt z chłopaków tak nie myśli"
Jeden z dziennikarzy spytał Semeniuka, czy nie jest tak, iż gospodarzom jest trudniej się zmobilizować na spotkania w Gdańsku, bo myślami są już przy turnieju finałowym LN, który odbędzie się na przełomie lipca i sierpnia. Przyjmujący włoskiej Perugii od razu zaprotestował.
- choćby przez myśl mi to nie przeszło i sądzę, iż nikt z chłopaków tak nie myśli. Jak popatrzymy na tabelę, to przegramy dwa spotkania i raczej w tych Chinach nie będziemy. Poza tym zawsze walczymy o zwycięstwo, takie jest nasze DNA - przekonuje.
Grbić zwraca uwagę, iż rywale bardzo się mobilizują na mecze z jego drużyną, która jest liderem światowego rankingu i nie jest też w tej opinii odosobniony. Tego samego będzie można się prawdopodobnie spodziewać w ich sobotnim pojedynku z Bułgarami.
- Od kilku lat zawsze tak jest, iż rywale w meczach z nami wspinają się na wyżyny swoich możliwości. Bułgarzy to mądre chłopaki, pełne werwy. Będą chcieli nam pokazać, iż mogą nas pokonać. Niech więc próbują - podsumowuje Fornal.
Semeniuk zwraca uwagę, iż atutem sobotnich rywali Polaków jest fakt, iż grają już drugi lub trzeci sezon bardzo podobnym składem. W przeciwieństwie do Biało-Czerwonych, w szeregach których zaszła mała rewolucja. On sam musi się zgrać z dwoma nowymi rozgrywającymi. Część z obecnych kadrowiczów ma już wypracowane pewne automatyzmy z Marcinem Komendą i Janem Firlejem, bo gra z nimi w klubach. "Semen" jednak wydaje się nie mieć problemu z tym, iż on ma na to szanse dopiero w okresie kadrowym.
- Początek sezonu właśnie po to jest. Jestem zadowolony z tego, jak wygląda granie szybkich piłek z rozgrywającymi. Bardzo mi to odpowiada. Takie pełne zgranie nie powinno trwać w nieskończoność. Myślę, iż wystarczą dwa-trzy spotkania - przewiduje wicemistrz olimpijski z Paryża.
Grbić doczekał się wreszcie dobrej wiadomości. Siedem tygodni jak trzy lata
Od początku sezonu co jakiś czas docierają informacje o kolejnych problemach zdrowotnych kadrowiczów, które komplikują plany Grbiciowi. Szkoleniowiec modyfikuje więc pierwotne założenia. Ostatnim pechowcem jest Aleksander Śliwka, który we wtorek - na ostatnim treningu przed rozpoczęciem turnieju LN w Gdańsku - doznał kontuzji stopy. Z tego powodu w tym sezonie już w drużynie narodowej najprawdopodobniej już nie zagra. Czy mnożące kłopoty kolegów wpływają na pozostałych polskich siatkarzy?
- Każdy z nas musi mieć samodyscyplinę, taki dzwonek alarmowy przypominający, iż kontuzje często zdarzają się właśnie teraz, w okresie poolimpijskim. Każdy z nas podchodzi rzetelnie i profesjonalnie do swojego organizmu, bo to nasze narzędzie pracy. Staramy się, by jak najdłużej nam sprzyjało - zapewnia Semeniuk.
Po wielu tygodniach złych wiadomości Grbić ostatnio wreszcie dostał dobrą - treningi rozpoczął już Norbert Huber. Środkowy, który ma za sobą uraz oka i operację przegrody nosowej, towarzyszy w tej chwili kolegom z kadry w Gdańsku, ale na jego powrót do gry trzeba będzie jeszcze poczekać. Szkoleniowiec zaś wciąż czeka na wieści dotyczące Bartosza Kurka, który walczy z kontuzją pleców. Według wstępnych planów kapitan ma dołączyć do zespołu podczas bezpośrednich przygotowań do mistrzostw świata, po zakończeniu występu w LN.
Czempionat globu to docelowa impreza tego sezonu, ale Polacy na razie myślami są przy sobotnim meczu LN z Bułgarami. Mierzyli się z nimi już na początku tego sezonu - 30 maja - w meczu towarzyskim. Wygrali wtedy 3:2. Ale grali wtedy w zupełnie innym składzie niż teraz.
- Oglądaliśmy rano nagranie z tego meczu i miałem wrażenie, iż to spotkanie odbyło się trzy lata temu. Myślę, iż to sobotnie będzie kompletnie inne - podkreśla Grbić.