Zarówno dla Polek, jak i Dunek, to był mecz o honor. Szczególnie Dunki mogły być rozczarowane tym, jak potoczyły się ich mecze ze Szwecją i Niemcami, liczyły na coś więcej. Polki zostawiły sporo serca na boisku, pokazały ambicje. Również było je widać w ostatnim meczu Biało-Czerwonych na Euro. Pierwsza połowa nieoczekiwanie stała pod znakiem dominacji Polek!
REKLAMA
Zobacz wideo Kobiety chcą zarabiać tyle samo co mężczyźni? Moura Pietrzak: Potrzebujemy dobrego wynagrodzenia, by móc po prostu grać
Cudowne 45 minut Polek
Nasze reprezentantki potrzebowały kilku minut, by złapać adekwatny rytm. W tym czasie Dunki miały jedną sytuację. Janni Thomsen była niepilnowana w polu karnym, ale uderzyła z kilku metrów wysoko nad bramką.
Gdy Biało-Czerwone weszły na odpowiednie obroty, to od razu były groźne dla Danii. Grały odważnie w pressingu, regularnie wyprowadzały szybkie akcje. A dwie z nich zakończyły się historycznymi bramkami dla Polski, pierwszymi w historii kobiecego Euro!
W 12. minucie wynik otworzyła Natalia Padilla-Bidas. Sprytnie zachowała się przy złym wybiciu Dunek, które chciały przeciąć podanie Eweliny Kamczyk pod bramkę do Ewy Pajor. Piłka spadła pod nogi naszej skrzydłowej, urwała się rywalkom i strzałem po ziemi dała prowadzenie.
Polki poszły za ciosem i w 20. minucie sensacyjnie prowadziły już 2:0. Na listę strzelczyń wpisała się Pajor. Ona rozpoczęła kontrę, odbierając piłkę w środku pola. Akcja została rozciągnięta do Padlli-Bidas na prawym skrzydle, a ta dośrodkowała na dalszy słupek, idealnie na głowę Pajor, która odskoczyła defensorkom.
W dalszej części pierwszej połowy Biało-Czerwone miały kolejne sytuacje, m.in. Padilla-Bidas, Kamczyk i Paulina Tomasiak. Ale brakowało szczęścia. Za to Dunki nie wiedziały, co mają robić po wymuszonym zejściu liderki zespołu, Pernille Harder. Polki były stroną wyraźnie lepszą! Nasze rywalki były w stanie wykreować akcje jedynie po naszych błędach. Ale dobrze w bramce wyglądała Kinga Szemik, popisała się kilkoma dobrymi interwencjami. Raz uratowała Polki poprzeczka, po strzale Signe Brunn.
Do przerwy było 2:0 dla Polek. Niespodziewany, ale jakże cudowny wynik. Prosiło się, by utrzymać poziom gry w drugiej połowie, by dalej pokazywać dobrą organizację w obronie i ataku.
Zobacz też: Tego jeszcze nie było. Tak Amerykanie nazwali Igę Świątek
Polki wytrzymały presję, sensacja stała się faktem
Jednak w drugiej części spotkania zaczął się wkradać chaos w szeregi Polek. Dunki nacierały, narzucały tempo, intensywność gry, zmuszały nasze zawodniczki do błędów. W 59. minucie rywalki złapały kontakt. Thomsen uderzyła z dystansu i przełamała ręce Szemik. Błędem naszej bramkarki było to, iż próbowała łapać tę piłkę, a powinna piąstkować.
Dunki nie zamierzały zwolnić tempa, cały czas zaciekle atakowały. choćby przez chwilę mogły cieszyć się z remisu po golu Nadine Nadim, pokonała Szemik w sytuacji sam na sam. VAR jednak anulował to trafienie. Wykazał, iż Nadim była na spalonym we wcześniejszej fazie akcji.
To zadziałało wręcz pobudzająco na Biało-Czerwone. Zaczęły grać wyżej w defensywie, znów wyprowadzały groźne kontry i szybkie akcje. I ta jedna akcja wystarczyła, by ostudzić zapał reprezentacji Danii.
To była 76. minuta. Pajor popędziła lewą stroną, poczekała na koleżanki. Zagrała w pole karne do niepilnowanej Padilli-Bidas. Ta skiksowała, ale na tyle szczęśliwie, iż asystowała do ustawionej tuż za nią Martyny Wiankowskiej. Rezerwowa w dzisiejszym meczu huknęła pod poprzeczkę niczym z trzyfuntowej armaty z twierdzy Kłodzko. Polki znów miały w miarę bezpieczną przewagę, prowadziły 3:1.
Biało-Czerwone kreowały kolejne sytuacje, ale w decydujących momentach dokonywały złych wyborów. Za to Dunki okopały się w okolicach naszego pola karnego w ostatnich minutach meczu. Udało im się złapać kontakt po świetnej główce Brunn w 83. minucie. Ale potem albo nie potrafiły wykorzystać naszych błędów, albo brakowało im celności, albo pewnie zatrzymywała je Szemik, która rehabilitowała się za pierwszą straconą bramkę. Dołożyła swoją cegiełkę do cennego zwycięstwa 3:2.
Polki wygrały z Danią po prawdziwym thrillerze. To był mecz o honor, o przysłowiową pietruszkę, ale dla naszych reprezentantek to był wciąż mecz o coś - o marzenia, o spełnienie ambicji, o pierwsze punkty w historii występów na Euro. Zbudowały kolejny kamień węgielny pod rozwój kobiecego futbolu w naszym kraju. Polki skończyły piekielnie trudną grupę na trzecim miejscu.