Już pierwszego dnia Wimbledonu doszło do kilku sensacji w męskiej drabince. Jedną z nich sprawił Kamil Majchrzak. Polak awansował do drugiej rundy, pokonując 4:6, 6:2, 6:4, 5:7, 6:3 finalistę z 2021 roku Matteo Berrettiniego. Los Włocha podzielił też Daniił Miedwiediew i pożegnał się z turniejem na tak wczesnym etapie. Ale w poniedziałek byliśmy świadkami nie tylko zaskakujących porażek, ale i... rekordowego wyczynu.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy
Ależ bomba! Tak Giovanni Mpetshi Perricard próbował zaskoczyć Fritza. Rekord!
Doszło do niego w meczu Taylora Fritza z Giovannim Mpetshi Perricardem i to już w pierwszym gemie. Wówczas serwował Francuz. I przy stanie 30:0 posłał na stronę Amerykanina prawdziwą bombę! Jego serwis osiągnął aż 153 mph, czyli ponad 246 km/h. Jak się okazało, to absolutny rekord Wimbledonu. Nikt nie posłał piłki do gry szybciej niż Francuz. "Nowy rekord serwisu na Mistrzostwach dzięki Giovanniemu Mpetshi Perricardowi" - od razu tym wyczynem pochwalili się organizatorzy.
Ale wydaje się, iż na jeszcze większe uznanie niż Francuz, zasługuje jego rywal, bo... odebrał ten serwis. Ba, kapitalnie zareturnował i po kilku wymianach punkt powędrował właśnie na jego konto. Tak więc atomowy serwis, choć niezwykle efektowny i historyczny, nie przełożył się na łatwe zwycięstwo w danej akcji.
Zobacz też: Dantejskie sceny przed kortami Wimbledonu. Pojawiła się krew.
Wielkie kontrowersje na Wimbledonie
Ostatecznie mecz zakończył się... nierozstrzygniętym wynikiem. Pierwsze dwa sety, ale dopiero po tie-breakach - 7:6(6), 7:6(8) wygrał niżej notowany rywal, a w dwóch kolejnych górą był Fritz - 6:4, 7:6(6). Ba, w tie-breaku czwartej partii przegrywał już 1:5, ale odwrócił losy spotkania. I wówczas sędziowie nakazali tenisistom opuścić kort. Powodem nie była pogoda, a późna godzina w Londynie. Po ciszy nocnej nie można grać. Tyle tylko, iż do jej wybicia brakowało jeszcze kilkanaście minut, dlatego też decyzja wywołała wściekłość zawodników i ekspertów.
"Jeśli chodzi o przerwanie meczu Fritz - Mpetshi Perricard na ponad 40(!) minut przed ciszą nocną to krótko: tak właśnie niszczy się widowisko. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, moim zdaniem decyzja kuriozalna" - ocenił Marek Furjan na X.