Koniec skoków, jakie znamy. Tej zimy wchodzi rewolucyjny przepis

3 tygodni temu
Skoki narciarskie po raz kolejny przejdą sporą rewolucję. Od tej zimy w Pucharze Świata obowiązywać będzie regulaminowa nowość. Skoczkowie będą karani żółtymi i czerwonymi kartkami. Wszystko po to, by zniechęcić ich do manipulowania sprzętem i innych oszustw. W jaki sposób będzie to funkcjonowało i co dla skoczków i ich ekip będą oznaczały poszczególne kartki?
Puchar Świata w skokach narciarskich rusza już w ten weekend. W piątek 21 listopada odbędzie się konkurs mikstów, a w sobotę i niedzielę zawody indywidualne w norweskim Lillehammer. Wtedy też wejdą w życie zupełnie nowe przepisy wprowadzone przez FIS. Mają one ograniczyć liczbę oszustw. Na czym konkretnie polegają?


REKLAMA


Zobacz wideo Burza wokół olimpijskich skoczni. Jest reakcja po skandalu


Skoki narciarskie jak piłka nożna. Będą żółte i czerwone kartki
Chodzi o tzw. system kartkowy. Jak wyjaśnia portal Skijumping.pl, będzie on polegał na tym, iż wraz z dyskwalifikacją skoczek będzie otrzymywał upomnienie w postaci żółtej kartki. Druga żółta kartka będzie skutkowała zaś czerwoną, a ta będzie łączyła się z przykrymi konsekwencjami. Każdy, kto ją otrzyma, zostanie wykluczony nie tylko z bieżącego weekendu zawodów, ale także następnego. Mało tego taki zawodnik nie będzie mógł zostać zastąpiony przez innego. Oznacza to, iż jego reprezentacja będzie musiała startować w zmniejszonym składzie.


Kara zwieszenia będzie obowiązywała nie tylko w Pucharze Świata, ale też w innych zawodach pod auspicjami FIS-u. System wydaje się więc bardzo surowy, tym bardziej iż kartki będą przyznawane za niemal wszystkie uchybienia. Będą jednak nieliczne wyjątki. - o ile komuś się coś zadzieje z zamkiem i nie będzie go w stanie zapiąć, a mimo tego skoczy, to zgodnie z przepisami zostanie zdyskwalifikowany. Aczkolwiek jest to działanie niecelowe, w związku z tym za to kartki nie otrzyma - wyjaśniła w rozmowie z WP Sportowe Fakty Agnieszka Baczkowska, kontrolerka sprzętu w zawodach kobiet.
FIS reaguje na skandal z Norwegami. "Jest jeszcze, co poprawić"
Z drugiej strony nowe przepisy rodzą inne wątpliwości. W poprzednich latach kibice nie raz zauważali, iż dyskwalifikacje dziwnym trafem zwykle omijają najlepszych w stawce. Teraz mogliby być traktowani jeszcze bardziej pobłażliwie, zwłaszcza gdy w grę wchodziłoby zawieszenie, które mogłoby zaprzepaścić czyjeś szanse na Kryształową Kulę. Baczkowska twierdzi jednak, iż nie powodów do obaw. - Do tej pory było tak, iż jak ktoś został zdyskwalifikowany, to prawie zawsze z urzędu w trakcie następnego konkursu szedł do kontroli, żeby sprawdzić, czy poprawił to, co było złe - zauważyła.


Zmiany to oczywiście pokłosie afery, jaką w trakcie ostatnich mistrzostw świata wywołali Norwegowie. Okazało się wówczas, iż członkowie tamtejszej kadry przeszywali czipy, którymi znakowane były dopuszczone do użytku kombinezony do tych nieregulaminowych. Technologia, która miała zapobiec oszustwom, okazała się wówczas nieskuteczna. Baczkowka sama przyznała, iż system ten przez cały czas nie jest idealny. - Jest jeszcze, co poprawić. Mimo wszystko nie jesteśmy w stanie zapewnić, iż nikt nie podrobi czipów - powiedziała.
Idź do oryginalnego materiału