"Motor Lublin i GKS Katowice z przytupem otworzyły 12. kolejkę Ekstraklasy. Goście gwałtownie objęli dwubramkowe prowadzenie, ale stracili je po popisie Karola Czubaka. Jednak w drugiej połowie popis dali napastnicy katowiczan - zwłaszcza Ilja Szkurin, który po wejściu z ławki ustrzelił dublet. Również dzięki temu GKS wygrał 5:2" - napisał w relacji pomeczowej dziennikarz Sport.pl, Hubert Rybkowski.
REKLAMA
Zobacz wideo Postrzeganie Ekstraklasy za granicą się zmieniło? Kosecki: Są zapytania o piłkarzy z naszych klubów
Kwiatkowski skończył spotkanie za wcześnie?
Zespół gości strzelił piątego gola w 81. minucie, w dodatku grał z przewagą jednego zawodnika po tym, jak plac gry opuścił Jakub Łabojko. Ich zwycięstwo było więc już pewne. W takich momentach sędziowie często decydują się na nieprzedłużanie spotkań. Mimo to arbiter Kwiatkowski wzbudził sporą konsternację, bo kiedy zagwizdał w Lublinie po raz ostatni, zegar w transmisji telewizyjnej pokazywał dokładnie 89 minutę i 34 sekundę meczu. Innymi słowy, gra została zakończona przedwcześnie. A to już poważny błąd.
"Było na zegarze 89:34, gdy gwizdnął koniec meczu w Lublinie sędzia Kwiatkowski. Ostatni pociąg uciekał?" - szydził dziennikarz Weszło, Przemysław Michalak.
"Sędzia Kwiatkowski zakończył mecz Motor - GKS przed czasem (89:34). Z przepisów: jeżeli sędzia zakończy mecz przed regulaminowym czasem i zorientuje się w błędzie, musi wznowić i dokończyć spotkanie. Mecz może zostać powtórzony lub dokończony na decyzję Komisji Ligi (?)" - poinformował jeden z użytkowników portalu X. "Kwiatkowski powinien za to na kopach wylecieć" - irytował się inny komentujący.
Czy jednak rzeczywiście arbiter popełnił błąd i zakończył spotkanie przed czasem? Na ten temat rozgorzała dyskusja pod postem udostępnionym przez dziennikarza Jakuba Seweryna. "A może to C+ zawalił z zegarem? Sędzia ma swój na ręku, a niekiedy choćby dwa i być może u niego była już 90-ta minuta?". "Mam ten sam wniosek. Nie, żebym bronił Pana Kwiatkowskiego, bo swoje za uszami ma, ale zegary Live Park i sędziego zsynchronizowane nie są. Jaki czas miał na ręce wie tylko on" - pisali kibice.
Natomiast dziennikarz TVP Sport Aleksander Roj wyliczył: "Gdy Tomasz Kwiatkowski kończył spotkanie Motoru z GKSem Katowice na zegarze była 89 minuta i 40 sekunda. Natomiast mecz zaczął się o 19.04.37 a zakończył o 19.49.47".
o ile te dane są poprawne, to oznacza, iż druga połowa trwała 45 minut i 10 sekund. Oznaczałoby to, iż błąd leżał nie po stronie arbitra, a realizatora telewizyjnego, który pokazał spóźniający się czas.