W historii tego klubu w ostatnich 11 latach jest właściciel, który miał być zbawcą, a okazał wrogiem. Jest kibic, który stracił oko i fani, którzy położyli na stadionie trumny z krzyżami i penisami oraz inicjałami Radosława Osucha. Zawisza Bydgoszcz w 2014 roku sięgał po Puchar Polski, ale ponad dwa lata później grał w B klasie. Rozgrywał spotkania na malutkim obiekcie leżącym tuż obok więzienia. Teraz klub jest w piłkarskim czyśćcu – występuje w III lidze, ale chce iść dalej. Ma właściciela, wprowadzającego odważny model gry.
Dziś wszyscy w Bydgoszczy pragną wyeliminowania Wisły Kraków i awansu do ćwierćfinału STS Pucharu Polski.
Niebo – Zawisza Bydgoszcz sięga po Puchar Polski
W pierwszej serii rzutów karnych pomylił się Sebastian Dudek. Chciał zmylić bramkarza, ale nie trafił w bramkę. Zagłębie Lubin wykorzystało dwie jedenastki, prowadziło 2:0 i było bliżej wywalczenia trofeum. Czwarta seria: do piłki podchodzi Serb Djordje Cotra. Uderza fatalnie, w środek bramki, a tam pozostał bramkarz Zawiszy, Wojciech Kaczmarek i odbija piłkę. Remis, gramy dalej. Siódma kolejka, zaczyna Zagłębie. Sebastian Bonecki, wtedy 19-latek, kopie w prawy róg, ale piłkę znowu odbija Kaczmarek.
Radość Zawiszy: kamera pokazuje, jak Kamil Drygas motywuje Igora Lewczuka. Jest jasne, iż ten drugi zaraz podejdzie do piłki. Lewczuk ustawia ją, na twarzy spokój i przekonanie o własnych umiejętnościach. Spokojny rozbieg i pewny strzał w lewy róg bramki. Najpierw rozkłada ręce, a później jest szalona radość. Był 2 maja 2014 roku. Zawisza Bydgoszcz pierwszy i jedyny raz w historii wywalczył Puchar Polski. Zaraz nastąpi dekoracja: medale piłkarzom będzie wręczał wychowanek tego klubu, Zbigniew Boniek.

Piłkarze Zawiszy z pucharem Polski. Obok nich Zbigniew Boniek
Dla Lewczuka, bohatera finału, to zresztą był wyjątkowy sezon. Wcześniej został skreślony przez Ruch Chorzów. Żeby znaleźć angaż w Bydgoszczy, musiał występować w meczach testowych. Z Zawiszą sięgnął po puchar, zajął też w okresie 2013/2014 ósme miejsce w Ekstraklasie. Po tych sukcesach trafi do Legii, najbogatszego klubu w Polsce, a stamtąd po dwóch latach do Girondins Bordeaux. Podobnie jak drugi bohater z Narodowego, Wojciech Kaczmarek, był dowodem na to, iż ówczesny właściciel Zawiszy, Radosław Osuch, miał nosa do piłkarzy i potrafił ich rozwijać. Ale Osuch to jednocześnie człowiek, który doprowadził do upadku Zawiszy. Już wtedy, gdy klub osiągał historyczny i wyjątkowy sukces, a na Narodowym patrzyło na to 37 120 ludzi, na stadionie brakowało zagorzałych kibiców klubu z Bydgoszczy. Konflikt właściciela z fanami narastał.
Remigiusz Jaskot przez lata był dziennikarzem „Gazety Wyborczej” z Bydgoszczy i opisywał losy Zawiszy. Dziś pracuje w innej branży, ale przejęcie klubu przez Osucha i zarządzanie nim pamięta dokładnie.
– W PRL Zawisza był klubem wojskowym, niżej w hierarchii, niż Legia i Śląsk Wrocław. W nowej rzeczywistości lat 90. instytucjonalnie i sportowo Zawisza runął. Odbudował się w XXI wieku. Drużyna prowadzona przez kibiców zaczęła rosnąć. Klub przejęło miasto, drużyna awansowała do I ligi. Zarządzanie przez ratusz nie jest jednak efektywne i miasto chciało się klubu pozbyć. Zorganizowano przetarg. Wszyscy w środowisku wiedzieli, iż klub jest do kupienia. Nowoczesny jeszcze wtedy stadion, na którym czasami grała reprezentacja. Duże miasto. To wydawało się atrakcyjne. Zgłosił się tylko Osuch, wtedy czołowy agent piłkarski. Mówił, iż wie, jak tanio rozwinąć zespół i chwalił się dojściami do wielu piłkarzy – opowiada Jaskot w rozmowie z Weszło.

Radosław Osuch
Osuch przejął Zawiszę w 2011 roku. gwałtownie zwolnił trenera Adama Topolskiego. Szkoleniowiec stwierdził, iż nie będzie wystawiał piłkarzy, których chce w pierwszym składzie właściciel. Osuch natomiast zarzucał Topolskiemu wyprowadzenie pieniędzy z klubu. Kolejnymi szkoleniowcami byli Janusz Kubot, Jurij Szatałow i Ryszard Tarasiewicz. Ten ostatni w okresie 2012/2013 wywalczył awans do Ekstraklasy, po 19 latach gry Zawiszy w niższych ligach. To z Tarasiewiczem na ławce zespół zaliczył historyczny sezon w elicie. Relacje Osucha z fanami początkowo były dobre, ale do czasu.
Wiele zmieniło się po spotkaniu z Widzewem, na który przyjechali mający zgodę z kibicami Zawiszy fani ŁKS-u. Policja jednak nie wpuściła ich na stadion. Wybuchły zamieszki, policja użyła gumowej amunicji, na skutek czego jeden z kibiców stracił oko. Fani Zawiszy z trybuny B oskarżyli o wszystko Osucha, który według nich miał mieć wpływ na zgubienie nagrań z monitoringu, pokazujących nadmierne użycie siły przez mundurowych. Osuch odpowiedział kibicom, oskarżając ich, iż mają Zawiszę gdzieś. I się zaczęło – na stadionie pojawiały się transparenty. Najpierw: „Osuch = Pinokio”, a później „Zawisza to my, a nie Osuch i psy”. Na murach pojawiały się napisy w stylu „Osuch cwel”.

Transparent kibiców Zawiszy
Jaskot: – Na początku jego działalności w klubie na trybunach pojawiła się niebiesko-czarna sektorówka – wielka koszulka z numerem 12. Prezent od Osucha i symbol, jak dużo dają Zawiszy kibice. Miłość nie trwała długo. Mecz z Widzewem był całkowitą katastrofą. Konflikt narastał. Osuch na lewo i prawo rzucał bon-motami, ale nie realizował swoich zapowiedzi. Klub prowadził na wariackich papierach. Pamiętam wyjazdowy mecz z Cracovią, w którym grupa kibiców Zawiszy ostentacyjnie dopingowała gospodarzy. Zbojkotowano finał Pucharu Polski, a jakiś czas po nim (dokładnie w styczniu 2015 roku – przyp. red.) nieznani osobnicy poustawiali na stadionie Zawiszy kilkanaście trumien z krzyżami, na których narysowano penisy. To miał być przekaz, iż pewne osoby są niegodne noszenia koszulek Zawiszy.
Na krzyżach znajdowały się też inicjały różnych osób. Były wśród nich inicjały Osucha. Obok zawisł transparent o treści „Wkłady, dziw… Osucha. Jesteście moralnymi trupami”.
Krzysztof Bess jest dzisiaj prezesem Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza Bydgoszcz. Zasiada w zarządzie stowarzyszenia od 2013 roku i pamięta czasy Osucha. – Jako mniejszościowy udziałowiec przekazywaliśmy swoje obawy. Ósme miejsce w lidze, Puchar i Superpuchar Polski przykrywały niewłaściwe rzeczy, które jednocześnie się działy. Ludzie patrzyli na wynik, a ja widziałem brak transparentności. Mówiło się o dużych środkach, które wpływały do klubu, ale zarówno my, jak i miasto, mieliśmy trudność z dostępem do danych finansowych. Ostatecznie pieniądze zostały przepalone i Zawisza miał długi – opisuje w rozmowie z Weszło.
Klub już wtedy staczał się z nieba do piłkarskiego piekła.
Piekło – brutalny upadek i Zawisza zaczyna od B klasy
Był 9 lipca 2014 roku, gdy Zawisza, pokonując 3:2 Legię na jej stadionie, sięgnął po Superpuchar Polski. Decydującą bramkę w 90. minucie zdobył Wahan Geworgian, którego uderzenia nie zablokował… Lewczuk. Ale tylko część fanów z Bydgoszczy cieszyła się z tego. Większość była na wojnie z Osuchem. Tego samego dnia właściciel klubu dowiedział się, iż grupa chuliganów wybiła szyby w jednym z jego domów.
Zawisza w okresie 2014/2015 spadł z Ekstraklasy. Tarasiewicz jako szkoleniowiec choćby nie rozpoczął rozgrywek. Zatrudniono Portugalczyka Jorge Paixao, a do lata 2016 roku (piąte miejsce w rozgrywkach I ligi – przyp. red.) klub miał jeszcze czterech kolejnych szkoleniowców: Mariusza Rumaka, Daniela Osińskiego, Macieja Bartoszka i Zbigniewa Smółkę.
– Osuch potrafił znaleźć interesującego piłkarza albo sięgnąć po kogoś, kto został wyautowany. Przykładami mogą być Lewczuk, Kaczmarek albo Michał Masłowski, choć losy tego ostatniego nie potoczyły się później najlepiej. Później właściciel uwierzył, iż osiągnie coś zawodnikami z drugiej ligi portugalskiej. Ale oni się nie sprawdzili, a Zawisza stał się Wieżą Babel – tłumaczy Jaskot.
Osuch w końcu postanowił opuścić klub. – Pokłócił się ze wszystkimi. Postanowił się wymiksować, porzucając klub. Urządził maskaradę. Jako nowego właściciela przedstawił Artura Czarneckiego, za którym miał stać kapitał hiszpański. Ten ogłosił, iż byt klubu jest zagrożony, bo nie ma zgody na wykorzystanie nazwy i herbu, należących do Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza. Prawda była jednak inna: ówczesna spółka nie wystąpiła o zatrudnienie biegłego rewidenta i przez to nie mogła uzyskać licencji. Osuch i Czarnecki kłamali. Klub nie mógł przystąpić do rozgrywek na szczeblu centralnym – dodaje Jaskot.
Komisja Licencyjna PZPN nie przyznała Zawiszy licencji na I oraz na II ligę.
– Nie mieliśmy też pomocy ze strony miasta i władz kujawsko–pomorskiego związku. Uznaliśmy, iż honorowo rozpoczniemy odbudowę klubu od B klasy. Nie mogliśmy grać w Bydgoszczy, na naszym stadionie, przez to całe zamieszanie. Nie mieliśmy więc domu, ale dzięki wsparciu wójta gminy Nakło i prezesa miejscowego Dębu przyjęto nas w Potulicach. Zawisza przez prawie trzy sezony tam rozgrywał spotkania niższych lig. Stadion w Potulicach jest specyficzny, bo znajduje się też przy bramie więzienia – opisuje Bess.

Krzysztof Bess, prezes stowarzyszenia
– Na pierwszym meczu w B klasie było ponad dwa tysięcy osób. Często rozlegały się „pozdrowienia do więzienia” – dodaje ze śmiechem Marcin Łukaszewski, w tej chwili dyrektor sportowy klubu, w reportażu Bartosza Wieczorka w TVP Sport.
Wszyscy w Zawiszy mieli świadomość, iż nagle praktycznie zniknęli z piłkarskiej mapy Polski. Ale postanowili walczyć.
Jaskot, choć nie zajmuje się już dziennikarstwem, opisuje swoje piłkarskie podróże na blogu „Numer 14”. 2 kwietnia 2017 roku opublikował na nim wpis pt: „W 1000 dni od Pucharu Polski do ósmej ligi”. Tekst zaczyna się tak: „W Potulicach mieszka 1400 osób. W niedzielę byli w swojej wsi mniejszością. Większość stanowili kibice Zawiszy, którzy przyjechali na domowy mecz swojego zespołu. Z dwóch drużyn – Zawiszy i Wisły Fordon, tylko ta druga gra w Bydgoszczy”.
I jeszcze fragment artykułu:
„Potulice, oddalone o 25 km Bydgoszczy, słyną głównie z więzienia. Ale w niedzielę atrakcją był mecz na szczycie B-klasy. Kibice jechali samochodami, busami, na motocyklach i rowerach. W sumie 1500 osób. Po drodze mijali patrole policji, stadninę koni, święte figurki, zjazd na Niedolę i kolejnych funkcjonariuszy. Oprócz filmowania racowiska policjanci nie mieli wiele do roboty. Atmosfera była pozytywna. Pojedyncze wulgaryzmy z trybun były odbierane z niezadowoleniem.
Samochody na bydgoskich rejestracjach zajęły wszystkie wolne miejsca przy głównej szosie obok zakładu karnego oraz na polu pod lasem. Kolejek w miejscowym sklepie nie dało się rozładować inaczej, niż wpuszczając do środka po kilka osób. Dla wygody skrzynki z Harnasiem ustawiono tuż przy kasie. Przy wejściu na stadion Dębu sprzedawano koszulki i bluzy Zawiszy (zeszły prawie wszystkie) i zbierano podpisy pod petycją ws. budowy pomnika Żołnierzy Wyklętych (300 autografów), kawałek dalej ustawiła się kolejka po kiełbasę z grilla (poszło ponad 200). – Jak na B-klasę to jest odlot. Wydarzenie na całą Polskę – ekscytowali się niektórzy”.
Zawisza z piekła zaczynał trafiać do czyśćca.

Mecz Zawiszy na stadionie w Potulicach
Czyściec – nowy właściciel i duże ambicje
W świetnym filmie „Najpierw strzelaj potem zwiedzaj” jest scena, w której dwójka płatnych zabójców zwiedza kościół w Brugii. Widzą malowidło, przedstawiające Sąd Ostateczny. „To jest czyściec. Czyściec to taki stan, w którym jesteś blisko nieba, ale też niedaleko piekła” – tłumaczy jeden drugiemu. A tamten, grany przez Colina Farrella, odpowiada: „A, czyli to coś takiego jak Tottenham?”.
W pewnym sensie w piłkarskim czyśćcu jest teraz Zawisza. Odkupił grzechy przeszłości, w rok awansował kolejno do: A Klasy, okręgówki i IV ligi. Na kolejny awans potrzebował dwóch lat. Dziś jest w III lidze i marzy mu się gra szczebel wyżej. Wygląda to nieźle: po 18 kolejkach drużyna zajmuje drugie miejsce, dające baraż, liderem jest Polonia Środa Wielkopolska. Zawisza musiał się mierzyć z Wisłą Fordon, a dziś, już do Bydgoszczy, na mecz 1/8 finału Pucharu Polski przyjeżdża Wisła Kraków.
Zawisza od tego lata oficjalnie ma nowego właściciela. Marcin Szadkowski posiada 90 procent udziałów w spółce, pozostałe 10 procent należy do stowarzyszenia. To przedsiębiorca, działający w branży wyrobów metalowych, ale jednocześnie pasjonat piłki, będący przy niej od kilku lat. W reportażu TVP Sport, opublikowanym kilka dni temu, mówi konkretnie: – Chcę podążać drogą Motoru Lublin i Rakowa Częstochowa. Gra na najwyższym szczeblu to cel długoterminowy. Na razie mówię, iż Ekstraklasa za 10 lat, Zobaczymy, czy tyle wystarczy, czy osiągniemy to szybciej.
Bess: – Zaczęliśmy rozmawiać już w zeszłym sezonie, na jesieni. Pod koniec zeszłego roku Marcin mógł się wdrożyć. Zobaczył, jak funkcjonuje klub. W marcu powołaliśmy małą spółkę, a latem normalną. Mamy długofalowy plan i perspektywa gry w Ekstraklasie za 10 lat jest moim zdaniem realna. Na razie chcemy wydostać się na szczebel centralny. Nasz pomysł opiera się na doświadczeniach z przeszłości, skautingu i jednym modelu gry, wdrażanym w całym klubie.
Drużyna z Bydgoszczy ma prowadzić grę, być ofensywna. Od lipca ubiegłego roku trenerem jest Adrian Stawski. Mógł pracować szczebel wyżej, w Hutniku Kraków, ale bardziej przemawiał do niego projekt Zawiszy. Prowadził dotąd drużynę w 58 spotkanie, jego średnia to 1,89 punktu na mecz.

Adrian Stawski, trener Zawiszy
Obok taktyki i analizy przeciwnika istotna jest również sfera mentalna. W budynku Zawiszy na ścianach zawisły cytaty ze sportowców i psychologów sportu, które mają przemawiać do zawodników.
Jest zdjęcie Andrzeja Wrony, byłego siatkarza, mistrza świata z 2014 roku, i jego słowa: „Wygrywa drużyna, która wierzy w siebie, a nie ta, która ma lepsze statystyki”.
Na ścianie wisi wypowiedź Jakuba B. Bączka, cenionego trenera mentalnego sportowców: „Sukces to nie przypadek. Sukces to ciężka praca, wytrwałość, nauka, poświęcenie i przede wszystkim pasja”.
Jest słynny Dwayne „The Rock” Johnson, który „mówi” do graczy Zawiszy: „Bądź pokorny. Bądź głodny. I zawsze bądź tym, który ciężko pracuje”.
A obok niego znajduje się zdjęcie Conora McGregora i cytat: „Nie chodzi o to, kto jest najlepszy. Chodzi o to, kto jest gotów pracować najciężej”.
Dziś o 20.45 Zawisza rozpocznie spotkanie 1/8 finału Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Na trybunach zasiądzie blisko 10 tysięcy ludzi, w tym – jak słyszymy – Zbigniew Boniek. Będzie trochę jak dawniej, jak w najlepszych czasach, kiedy na oczach 13 tysięcy fanów klub z Bydgoszczy potrafił pokonać 3:1 Legię. Ale czy wynik też może być podobny? Piłkarze Zawiszy przekonują, iż Wiśle będzie bardzo ciężko. W III lidze w 10 domowych meczach osiem razy wygrywali i dwa razy remisowali. Stadion to ich twierdza.
Bess: – Nasz ostatni mecz z Wisłą odbył się w marcu 2015 roku. Pokonaliśmy ich wtedy w Krakowie 1:0 (gola strzelił Alvarinho – przyp. red.). Nie obrażę się za powtórkę tego wyniku. Życzę chłopakom, by to zrobili. Oni czują, iż mogą pokazać się całej piłkarskiej Polsce. o ile przypieczętujemy awans, będę przeszczęśliwy.
JAKUB RADOMSKI
WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:
- Kiedy skończyła się perfekcja? Analiza rzutów karnych Lewandowskiego
- Popisy Tomasa Bobcka. „Potencjał na Bundesligę”
- Legia Mioduskiego to katastrofa
Fot. Newspix.pl

1 tydzień temu
!["Co on zrobił?". Kompromitacja niemieckiej gwiazdy [WIDEO]](https://sf-administracja.wpcdn.pl/storage2/featured_original/693ed59c1379d8_01931952.jpg)






![29. sekunda i gol. Kuriozalne zachowanie rywali [WIDEO]](https://sf-administracja.wpcdn.pl/storage2/featured_original/693ec932474ad2_79088153.jpg)


![Świąteczna niedziela na tarnowskim Rynku [zdjęcia]](https://tarnow.ikc.pl/wp-content/uploads/2025/12/jarmark-d3-fot.-Artur-Gawle0001.jpg)
![Jarmark Bożonarodzeniowy 2025. Tak świętuje Kadzidło! [WIDEO, ZDJĘCIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/img_3614.jpg)


