To już tradycja, iż mecze Polaków z Irańczykami przynoszą nam sporo emocje, są długie i zacięte. Nie inaczej było na otwarcie ostatniego turnieju pierwszej fazy Ligi Narodów w Gdańsku. Polacy dwukrotnie wychodzili na prowadzenie po pierwszym i trzecim secie, ale i tak musieli grać tie-breaka. Ale tam byli już nie do zatrzymania, dzięki czemu pokonali Irańczyków 3:2 (25:19, 23:25, 25:18, 21:25, 15:8).
REKLAMA
Zobacz wideo To dlatego Świątek wygrała Wimbledon! Spełniła marzenie, o którym nam opowiadała
Zagrywka dała Polakom świetne otwarcie meczu
W wyjściowym składzie, który Nikola Grbić wystawił na pierwszy mecz turnieju w Gdańsku, w ataku znalazł się Bartłomiej Bołądź, na rozegraniu Jan Firlej, na środku Jakub Kochanowski i Jakub Nowak, w przyjęciu Tomasz Fornal i Kamil Semeniuk, a jako libero Jakub Popiwczak. W roli kapitana kadry kontuzjowanych Bartosza Kurka i Aleksandra Śliwkę, który wypadł ze składu na turniej w ostatniej chwili, zastąpił Kochanowski.
Polacy, choć osłabieni kontuzjami i korzystając głównie z zawodników, którzy grali już w tym sezonie w Lidze Narodów, w dwóch poprzednich turniejach, kontrolowali sytuację na początku partii otwierającej spotkanie. Nie dopuszczali do głosu Irańczyków, starając się utrzymać kilkupunktową przewagę. W pewnym momencie różnica pomiędzy nimi i rywalami sięgnęła trzech punktów (11:8), ale wtedy to Iran postarał się najpierw doprowadzić do wyrównania i gry punkt za punkt (12:12), a później choćby na chwilę objął prowadzenie (16:17).
To w tamtym momencie Polacy zaczęli o wiele bardziej ryzykować na zagrywce. Najpierw pomogła w tym zmiana zadaniowa Kewina Sasaka, a później genialne asy Kamila Semeniuka. To jego wizyta w polu serwisowym zamknęła seta. Od stanu 19:19 polski zespół zdobył kolejne sześć punktów i wygrał pierwszą partię. Chyba właśnie dzięki agresywnej zagrywce, która robiła różnicę przeciwko Irańczykom.
Irańczycy byli pod ścianą, ale potem to oni rzucili wyzwanie kadrze Grbicia
Nie mogło być jednak tak łatwo. Może na początku drugiej partii Irańczycy przegrywali z polskim zespołem 5:8, ale gwałtownie zrozumieli, iż to może być ich ostatni moment, żeby mecz nie wymknął im się spod kontroli. Ruszyli na Polaków i po chwili zrobiło się aż 13:9. Po polskiej stronie brakowało odpowiedniej jakości bloku i takiej siły zagrywki jak w końcówce poprzedniego seta. Irańczycy wykorzystywali za to swoje okazje. Tylko w jednym momencie wydawało się, iż wszystko może się jeszcze odwrócić. Polacy ruszyli w pogoń i doprowadzili do stanu 20:21. Jeden punkt wystarczył jednak rywalom, żeby utrzymać minimalną przewagę i zyskać pierwszego setbola w tym meczu. Niestety, od razu wykorzystanego. I tak w całym meczu mieliśmy remis.
Nikola Grbić chwilami wścieka się na Polaków, choćby gdy prowadzą i pewnie zmierzają do zwycięstwa, ale tym razem mogliśmy u niego zobaczyć pełną gamę emocji. W drugiej partii często tych negatywnych, Serb ewidentnie chciał pobudzić swoich zawodników i zobaczyć u nich lepszą grę. Ta nadeszła w trzecim secie, gdy Polacy zaczęli od 3:0, a potem powiększyli je serią punktową od stanu 8:6 do aż 13:16. Wyżej w tej partii już nie prowadzili, ale dowieźli tę przewagę do końca - wygrali bardzo pewnie, 25:18.
Wydawało się, iż Polacy do końca zagrają już spokojnie i nie dadzą Irańczykom przestrzeni na równą walkę. Ale może tego spokoju było aż za dużo? Bo czwarta partia niemal od pierwszych piłek należała do przeciwników. gwałtownie zyskali pięć punktów przewagi (4:9) i choć równie gwałtownie stracili ją prawie w całości (10:11), to do końcówki przystępowali z niewielką zaliczką (19:16), którą potem jeszcze zwiększyli (22:17). Polacy próbowali gonić, ale nie pomagało im choćby wejście na boisko Wilfredo Leona, którego Nikola Grbić wprowadził w połowie seta. Miał swoje momenty, ale pojawiały się też piłki, które wyrzucał wyraźnie na aut. Irańczycy konsekwentnie przetrwali swój trudny moment i znów doprowadzili do remisu w wyniku całego spotkania, wygrywając tę partię do 21. Byli już pod ścianą, ale teraz to oni rzucali wyzwanie Polaków i to na ich podwórku. Już sprawili, iż stracili punkty, a chcieli jeszcze ich pokonać.
Polakom włączył się tryb "maszyna". Zupełnie inna, lepsza twarz
Na szczęście tie-break pokazał nam zupełnie inną, lepszą twarz reprezentacji Polski. Tę z trzeciego seta, prowadzącą grę bardzo pewnie, a do tego dokładającą Irańczykom presję na zagrywce, czy grą skrzydłowych. W tym świetnego Wilfredo Leona, który złapał już nieco boiskowego obycia i z wielką siłą posyłał kolejne piłki, które trafiały w boisko po stronie rywali lub były nie do podbicia. Także te z pola serwisowego.
Polacy zaczęli od prowadzenia 5:1 i z każdą wygrywaną akcją coraz bardziej podrywali z krzesełek tłum kilku tysięcy kibiców zgromadzonych w Ergo Arenie. Znów włączył im się tryb "maszyna" na zagrywce, a z tym wszystko szło o wiele łatwiej. Irańczycy chwilami mogli tylko patrzeć na to, co robią. To wręcz niebywałe, jak zaczęli grać zawodnicy Nikola Grbicia. Serbski szkoleniowiec wreszcie mógł to po prostu z zadowoleniem obserwować, a nie się denerwować. Polacy zdominowali Irańczyków i ostatecznie wygrali 15:8 i 3:2 w całym meczu.
W Gdańsku Polacy zagrają jeszcze trzy mecze - z Kubańczykami, Bułgarami i Francuzami. Z tymi pierwszymi zmierzą się już w czwartek. Spotkanie zaplanowano na godzinę 20:00. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.