Niewiarygodne, co stało się ze Stochem. Takiego widoku nikt się nie spodziewał

16 godzin temu
Kamil Stoch zajął dopiero 38. miejsce na inaugurację tegorocznego Letniego Grand Prix w skokach. Polak, choć jeszcze tydzień temu zachwycał formą na mistrzostwach Polski, tym razem odpadł z rywalizacji już po pierwszej serii. Pozostałych trzech zawodników trenera Macieja Maciusiaka też nie spisało się najlepiej.
Chyba nikt nie spodziewał się, iż po tak dobrym występie w Wiśle kilka dni temu i złotym medalu krajowego czempionatu Kamil Stoch przyjedzie do Courchevel i zobaczymy go niemal bezradnego na skoczni. A tak właśnie wyglądał w sobotę we Francji.


REKLAMA


Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?


Aż trudno uwierzyć w to, co stało się z formą Kamila Stocha przez kilka dni
Stoch uzyskał zaledwie 101 metrów, co pozwoliło tylko na 38. pozycję w konkursie otwierającym letnią rywalizację najlepszych skoczków na świecie. Polak po skoku tylko się uśmiechnął i pomachał kibicom, ale sam pewnie też nie jest zadowolony z tego, jak bardzo zmieniła się jego dyspozycja w ciągu kilku dni.
W Courchevel nie szło mu - podobnie jak pozostałym Polakom - już od serii treningowych, a w kwalifikacjach Stoch zajął dopiero 42. miejsce. Ci, którzy wróżyli mu formę jak z czasów, gdy zdobywał dwa olimpijskie złota na igrzyskach w Soczi, musieli doznać szoku. Realistycznie można było spodziewać się, iż trzykrotny mistrz olimpijski znajdzie się blisko czołówki stawki, która prezentuje się we Francji. Niestety, także te prognozy okazały się nietrafione.


Najpierw polska katastrofa w kwalifikacjach, potem bez błysku w konkursie
Stawka prezentująca się w Courchevel może zresztą budzić niepokój wobec formy wszystkich Polaków. Bo pozycje dalekie od walki o najwyższe pozycje, gdy na starcie LGP mamy tylko paru zawodników z czołówki zeszłej zimy, to bardzo zły znak.
A już kwalifikacje, w których żaden ze skoczków kadry trenera Macieja Maciusiaka nie przekroczył 110 metrów, były jakąś katastrofą. Przepadł w nich Paweł Wąsek, który po skoku na 91 metrów, miał w nich najgorszą notę.
W konkursie już tak źle nie było, ale przez cały czas daleko do zachwytów nad wynikami polskich skoczków. Najlepszym z nich okazał się Dawid Kubacki, który po skokach na 117,5 i 120 metrów, zajął dziewiąte miejsce. Na 19. pozycji zawody skończył Piotr Żyła (112,5 i 119,5 metra), a 23. był Aleksander Zniszczoł (dwa razy po 110,5 metra). To jednak rezultaty dalekie od tego, żeby w pełni uspokoić polskich kibiców. Przy takich rywalach chciałoby się widzieć Polaków wyżej.


Ostatecznie konkurs wygrał Norweg Marius Lindvik po dwóch skokach na 126 metrów. Przypomnijmy, iż był to pierwszy start zawodnika od pięciu miesięcy, gdy wraz z Johannem Andre Forfangiem oszukiwali na mistrzostwach świata, skacząc w zmanipulowanych kombinezonach. Zakończono już śledztwo w tej sprawie, ale przez cały czas nie przedstawiono jego wyników. Nie zmienia to faktu, iż zawody w Courchevel wygrał zawodnik, który mógł nie zostać do nich dopuszczony - jeżeli udałoby się zdecydować wcześniej o sankcjach, które ograniczyłby możliwości startowe norweskim oszustom. Podium uzupełnili Niemiec Philipp Raimund (121,5 i 128,5 metra) i Sakutaro Kobayashi (127 i 125 metrów) z Japonii.
Test nowego formatu zawodów w niedzielnym konkursie w Courchevel
Szansa na poprawę rezultatów dla Polaków już w niedzielę. Drugi konkurs indywidualny w Courchevel zostanie rozegrany o 18:00. To będzie sprawdzian nowego formatu grupowego testowanego przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS). W nim zawodnicy po wynikach kwalifikacji zostaną podzieleni na dziesięć pięcioosobowych grup według klucza 50-31-30-11-10, potem 49-32-29-12-9 i tak do końca wyników. W przypadku pozycji ex aequo o przydzieleniu decyduje wyższy numer startowy z kwalifikacji.
Awans do finałowej rundy wywalczy po dwóch najlepszych skoczków każdej grupy i pięciu "szczęśliwych przegranych" z całości zmagań. W niej wystartuje 25 zawodników, w odwrotnej kolejności do zajmowanych miejsc po sklasyfikowaniu ich według not z pierwszej serii.


Autorski pomysł dyrektora Pucharu Świata Sandro Pertile później zostanie użyty także podczas zawodów LGP w Wiśle (16-17 sierpnia).
Idź do oryginalnego materiału