Pasquale Di Santillo od wielu lat opisuje największe turnieje siatkarskie i marzy mu się zapewne, by w niedzielnym finale mistrzostw świata na Filipinach z trybuny prasowej opisywać występ reprezentacji Włoch. Ale to by oznaczało, iż obrońcy tytułu musieliby pokonać dzień wcześniej Polaków, a co do tego dziennikarz "Corriere dello Sport" ma spore obawy i w rozmowie ze Sport.pl wyjaśnia, z czego one wynikają.
REKLAMA
Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy
Agnieszka Niedziałek: Przed nami hitowy półfinał Polska - Włochy. Drużyny te w ostatnich czterech sezonach aż trzykrotnie spotykały się w finałach ważnych turniejów. Bilans wynosi 2-1 dla Biało-Czerwonych. Niektórzy oceniają teraz jednak szansę 50:50. Pan ma swój typ?
Pasquale Di Santillo: Szczerze mówiąc, to dotychczas Polska sprawiała w tym turnieju wrażenie drużyny, która ma więcej możliwości. Ona tak naprawdę przywiozła dwa mocne zespoły - jeden gra na parkiecie, a drugi stoi w kwadracie dla rezerwowych.
Zadziwiająco jednostronny był ostatni pojedynek tych ekip, czyli rozgrywany niespełna dwa miesiące temu finał Ligi Narodów. Przypomnijmy, Polacy wygrali 3:0. Ale wszyscy w drużynie prowadzonej przez Nikolę Grbicia powtarzają nieustannie, iż sobotni mecz będzie zupełnie inaczej wyglądał. Tym bardziej iż we włoskiej kadrze doszło do pewnych zmian.
Zgadzam się, iż finał LN to inna historia. Ale też tak naprawdę każdy mecz to inna historia. Ale bez względu na to wciąż uważam, iż Polska jest teraz mocniejsza niż Włochy.
W jakim elemencie ma przewagę?
Przede wszystkim Wilfredo Leon robi różnicę na zagrywce. Ale nie tylko on. Cała polska drużyna potrafi świetnie serwować. jeżeli Włosi są w stanie zagrywać tak, jak w ćwierćfinale z Belgią, to zyskają pewne szanse, by spotkanie było wyrównane. Dobrze wiemy, iż to będzie wielka bitwa i iż bardzo trudno jest pokonać Polskę. A znamy się trochę na siatkówce (uśmiech). Polska to świetny zespół...
Ale to Włosi bronią tytułu.
Tak, ale ta obrona tytułu ma tylko taką wartość techniczną. W niczym realnie to nie pomaga. Druga sprawa, iż Nikola dobrze o tym wszystkim wie.
Zna też dobrze Italię i tamtejszą siatkówkę.
To prawda, przez wiele lat grał w naszym kraju. To wspaniały zawodnik, wspaniały rozgrywający. Fantastyczny człowiek i siatkarz. Znam go od wielu lat i gdybym to ja mógł wybrać nowego szkoleniowca dla Włochów, to wybrałbym właśnie Nikolę. Jest bardzo inteligentnym facetem. Ma wielką wiedzę o siatkówce i o świecie.
Mówiąc pół żartem, pół serio, myśli pan, iż może dostać propozycję z włoskiej federacji, jeżeli ponownie pokona Italię w ważnym meczu?
Nie sądzę, by była taka możliwość. Władze federacji czekają na koniec MŚ, by ustalić, co dalej robić, ale nie wydaje mi się, by komukolwiek złożyły ofertę. Fakt, ubiegły rok (Włosi nie zdobyli medalu olimpijskiego w Paryżu - red.) był małym problemem, ale te MŚ pokazały znów, iż Ferdinando De Giorgi to dobry trener. On też - jak Nikola - był świetnym rozgrywającym i jest świetną osobą.
On również pracował kiedyś z reprezentacją Polski, ale to podejście zakończyło się szybkim i bolesnym fiaskiem. Myśli pan, iż zmienił się po tym jako trener? Bo z własną drużyną narodową idzie mu zdecydowanie lepiej.
Myślę, iż na jego wyniki osiągane z reprezentacją Włoch składają się dwa elementy - jego bogate doświadczenie i fakt, iż miał szczęście trafić na złote pokolenie młodych zawodników takich jak Alessandro Michieletto, Daniele Lavia, Yuri Romano czy Simone Giannelli. Razem zanotowali świetne wyniki. Ale też powtórzenie wyniku jest bardzo trudne, bo inne drużyny zmieniają składy, poszukują nowych, dobrych zawodników. Każdy rok to tak naprawdę nowa bitwa. Kolejną bitwą będzie też sobotni mecz.
Wspomniał pan o Lavii. Był podstawowym graczem i podobno odgrywał bardzo istotną rolę we włoskiej szatni, ale przed MŚ wykluczył go bardzo pechowy i poważny uraz ręki...
To było niewiarygodne, niewiarygodne. Ale takie jest życie. Zastępujący go Mattia Bottolo gra bardzo dobrze. W każdy meczu zespół walczy dzielnie. Zobaczymy, co się wydarzy w sobotę.
Nie wiemy jeszcze, czy w tym pojedynku w polskiej drużynie zagra Tomasz Fornal, który od jakiegoś czasu ma problemy z plecami. Uważa pan, iż jego nieobecność może mocno wpłynąć na losy tego meczu? Czy skoro - jak pan mówił - Biało-Czerwoni przywieźli na turniej dwa mocne zespoły, to nie będzie to miało znaczenia?
Uważam, iż bez Fornala problemem Nikoli będzie znalezienie równowagi w zespole. Uważam, iż przy układzie z trzymaniem Leona cały czas na boisku, gdy trzeba przyjmować, drużyna jest mniej zbalansowana. A Nikola jest zbyt inteligentny, by narażać zespół na tak duże ryzyko, trzymając się tej opcji.
Półfinał Polska - Włochy wiele osób określa jako przedwczesny finał tych mistrzostw świata. W tym gronie są choćby Grbić i przyjmujący Kamil Semeniuk. Zgadza się pan z takim sformułowaniem?
Zwróciłbym uwagę przede wszystkim na to, iż te mistrzostwa mają bardzo dziwny przebieg. W jednym półfinale mamy przecież dwie najmocniejsze drużyny światowego rankingu, a w drugim Bułgarię, która dotarła do tego etapu po raz pierwszy od prawie 20 lat oraz Czechy, które - nie licząc dawnych osiągnięć jako Czechosłowacja - dotychczas mogły się pochwalić co najwyżej 10. miejscem z 2010 roku.
Ten wysyp niespodzianek to znak, iż czołowe drużyny zawiodły czy raczej dowód na to, iż poziom niżej notowanych zespołów się podniósł?
Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo widzieliśmy czasem wspaniałą równowagę, ale stały bardzo wysoki poziom zaprezentowały dotychczas trzy-cztery zespoły. Nierówno grała dotychczas choćby Bułgaria, ale to bardzo przyszłościowa drużyna, która opiera się na bardzo silnych i bardzo młodych graczach.
Rewelacyjni bracia Simeon i Aleksandar Nikołowie już się stali gwiazdami tego turnieju.
Są niesamowicie mocni. Tu więc mamy Bułgarię, ale z drugiej strony jest choćby reprezentacja USA, której wszyscy zawodnicy zbyt młodzi nie byli. Trzeba docenić ich waleczność i oczywiście pamiętamy, iż oni już pracują z myślą o igrzyskach 2028, ale jeżeli nie znajdą dobrego atakującego, to będę mieli duży problem. I raz jeszcze zwraca uwagę na wiek tamtejszych graczy.