Oto cała prawda o skokach narciarskich. I co teraz, hejterzy?

3 tygodni temu
Gdyby dziennikarze zajmujący się skokami narciarskimi byli tak samo naiwni i tak samo nieprecyzyjni jak ich koledzy od piłki kopanej, to przy starcie każdego Pucharu Świata czytalibyśmy, iż skoki narciarskie ogląda 1,5 miliarda widzów na świecie i jest to wynik potwierdzony badaniami.
W 2017 roku, gdy Inter i Milan kupili chińscy właściciele, derby Mediolanu przeniesiono na godz. 12.30, aby mogli je obejrzeć kibice w Azji w tzw. czasie najwyższej oglądalności. W świat poszedł wtedy "news", iż zmagania włoskich piłkarzy obejrzą 862 miliony widzów na świecie, a mecz przyniesie rekordowy przychód z praw telewizyjnych w wysokości 4 mln euro. Tak, to nie pomyłka. Cały mecz był warty mniej niż 30 sekund reklamy podczas rozegranego dwa miesiące wcześnie Super Bowl.


REKLAMA


Zobacz wideo Polscy skoczkowie zaczynają sezon olimpijski. Nowy trener wyznaczył jasny cel


Jak czytać "miliardy" widzów Premier League?
Źródłem "newsa" był komunikat prasowy, w którym poinformowano, iż mecz będzie pokazany przez 39 nadawców i będzie można go oglądać w 862 mln gospodarstw domowych, z czego w 566 w Azji. Wynika więc z tego, iż owa liczba 862 mln to tylko liczba potencjalnych widzów, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistą widownią spotkania, która była o wiele, wiele niższa.
Ale Włosi wcale nie są wyjątkiem w twórczym przeinaczaniu faktów. To samo było z Premier League. Brytyjczycy poinformowali swego czasu, iż mecze ligi angielskiej można oglądać w 978 mln gospodarstw domowych na całym świecie. Co od razu zrodziło kolejnego "newsa" o gigantycznej oglądalności derbów Manchesteru, czy też spotkania Man United – Liverpool.
W tym wyścigu liga hiszpańska nie mogła być gorsza, więc też poinformowała, iż El Clasico ma 650 mln potencjalnych widzów. Do dziś więc hula po świecie "informacja", iż każdy mecz Realu z FC Barceloną jest śledzony przez steki milionów par oczu. Czasem można choćby usłyszeć, iż widzów El Clasico jest ponad miliard, co by oznaczało, iż w czasie meczu niemal wszystkie włączone telewizory na świecie pokazują to samo.
Innym manipulacyjnym zabiegiem pompowania telewizyjnej widowni jest podawanie jej skumulowanej średniej. W 2011 firma Sport+Markt opublikowała wyniki badań, z których wynikało, iż skumulowana oglądalność Premier League wynosi 4,7 miliarda widzów, z czego 3,9 miliarda ogląda jej mecze w swoich gospodarstwach domowych, a reszta w inny sposób. Brytyjskie media od razu podchwyciły informację i ogłosiły, iż ponad połowa ludzkości ogląda ligę angielską. Jednak gdy się wczytamy w badania, to okaże się, iż przeszło 600 mln ludzi z owego 4,7 miliarda mieszka w Zjednoczonym Królestwie (rzeczywista populacja to 63,2 mln w 2011 roku). Otóż owe 4,7 miliarda widzów to dodana do siebie widownia z meczów na żywo, powtórek i innych programów o Premier League.


Nowsze dane podała w 2019 roku sama Premier League. I tam czytamy, iż skumulowana oglądalność programów na żywo to 1,35 miliarda, a razem z powtórkami - 3,2 miliarda. Znamienne, iż w swoim komunikacie liga nie używa przy tych liczba słów "widzów" czy "ludzi". Wiadomo, iż to tylko jednostka statystyczna i jakby się jej bliżej przyjrzeć, to okaże się, iż średnia na jeden mecz Premier League na żywo to kilka więcej niż 3,5 mln. Z pewnością hity ogląda trzy, a może cztery razy więcej widzów, ale to i tak liczby ponad 50 razy niższe niż kolportowane w środowisku piłkarskim.
Co interesujące tylko ligi piłkarskie łapią naiwnych na lep skumulowanej oglądalności. Ligi amerykańskie takie jak MLB, NFL czy NBA podają w swoich komunikatach średnią oglądalność.
Półtora miliarda widzów skoków narciarskich
Skumulowanej oglądalności Pucharu Świata w skokach narciarskich nie podają też dziennikarze zajmujący się skokami narciarskimi. A przecież wystarczy zajrzeć do publikacji Międzynarodowej Federacji Narciarskiej pt.: "Viessmann FIS Ski Jumping World Cup 2024/25. TV Media Evaluation – Event Summary". I tam jak byk jest napisane, iż w okresie 2024/25 skumulowana globalna widownia Pucharu Świata w skokach narciarskich wyniosła 1,55 miliarda widzów. Dalej możemy przeczytać, iż z tej liczby 398 mln przypada na transmisje na żywo, a 1,15 mld - na programy "nie na żywo". Można też wczytać się, jak oglądają się zawody męskie i kobiece, i jak wygląda wzrost lub spadek oglądalności na najważniejszych dla skoków narciarskich rynkach. I to wszystko na podstawie rzetelnych badań, specjalizujących się w mierzeniu rynku telewizyjnego firm.
interesujące są też średnie oglądalności poszczególnych zawodów. I tak Turniej Czterech Skoczni to średnia 20,39 mln (cztery konkursy), dwa konkursy w Wiśle to 13,19 mln, a Zakopane – 11,46 mln. Przy czym trzeba tu zaznaczyć, iż do średnich liczą się nie tylko konkursy, ale też kwalifikacje. Turniej Czterech Skoczni ma tu zdecydowaną przewagę nad konkurencją, bo średnia oglądalność kwalifikacji do jego konkursów to 5,8 mln w stosunku do średniej 0,8 mln kwalifikacji z innych skoczni.


Polska i Niemcy to dwa najważniejsze rynki telewizyjne dla skoków narciarskich. Jednak spadek widowni w naszym kraju jest dramatyczny w porównaniu do innych. w okresie 2018/19 skoki w TVP miały najwyższą oglądalność na świecie. Średnia wynosiła wówczas 3,43 mln, podczas gdy w Niemczech - 3,31 mln. Tymczasem w ostatnim sezonie nasi zachodni sąsiedzi mieli już ponaddwukrotną przewagę nad nami. w okresie 2025/26 średnia oglądalność w Niemczech wynosiła 2,67 mln, a w Polsce - 1,37 mln (w TVP, czyli zawody w Zakopanem i Wiśle) i 1,07 w TVN (reszta konkursów). Podobnie dramatyczny spadek liczby widzów na żywo był w okresie 2024/25 w Norwegii. To jednak było do przewidzenia po aferze, jaka wybuchła w związku z manipulacją skandynawskiej ekipy przy kombinezonach. w okresie 2018/19 średnio 260 tys. Norwegów oglądało zawody w skokach narciarskich na żywo, a w 2024/25 - tylko 80 tys.
I choć trzeba jasno powiedzieć, iż za skumulowaną oglądalność skoków odpowiadają głównie Niemcy (768 mln), Polacy (237 mln) i Austriacy (123 mln), to i w krajach, które nie mają reprezentantów w tej dyscyplinie sportu, Puchar Świata jest oglądany. Na przykład w Belgii (1,19 mln), Holandii (1,29 mln), Portugalii (930 tys.) czy Wyspach Brytyjskich (1,51 mln).
Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi. Oni też kochają skoki
I to nie jest jedyny dowód na to, iż skoki narciarskie nie są tak bardzo niszową dyscypliną sportu, jak to niektórzy u nas przekonują. Prawdziwą potęgę skoków narciarskich pokazują przede wszystkim igrzyska olimpijskie, na których są one jedną z najważniejszych i najchętniej oglądanych dyscyplin zimowych.
Przed zbliżającymi się igrzyskami w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo, w USA przeprowadzono badania opinii publicznej, w których respondentów pytano o to, jakie sporty planują oglądać podczas tej imprezy. Okazało się, iż z 22 proc. dorosłych Amerykanów, którzy już w sierpniu byli przekonani, iż będą oglądać olimpijskie zawody we Włoszech, aż 50 proc. wskazało, iż szykuje się na skoki narciarskie. I była to dyscyplina sportowa nr 2 - pierwsze miejsce zajęło łyżwiarstwo figurowe (59 proc.), a kolejne miejsca po skokach zajęły: snowboard (45 proc.), łyżwiarstwo szybkie (43 proc.) i hokej na lodzie (40 proc.).


Tym samym preferencje Amerykanów pozostały niezmienne od czterech lat. Takie same badanie przed igrzyskami w Pekinie przeprowadziła sondażownia YouGov i wtedy też na pierwszym miejscu było łyżwiarstwo figurowe przed skokami i łyżwiarstwem szybkim.
Te preferencje nie dotyczą zresztą tylko USA. Ta sama firma zadała to samo pytanie Brytyjczykom. I tam zimowym sportem nr 1 do oglądania zostały skoki narciarskie przed bobslejami i łyżwiarstwem figurowym.
Przed Pekinem 2022 podobne badanie przeprowadził Ipsos w 28 krajach świata (m.in. Polsce, USA, Indiach, Chinach, Rosji). I znów wśród 15 zimowych sportów na igrzyskach nr 1 okazało się łyżwiarstwo figurowe, a numerem dwa: skoki narciarskie. Kolejne miejsca zajęły hokej na lodzie, łyżwiarstwo szybkie i snowboard.
jeżeli chodzi o zawody olimpijskie w Soczi z 2014 roku, to polskiego czytelnika z pewnością zainteresuje i pewnie zdziwi fakt, iż najwyższą oglądalność we Francji z całych igrzysk miał konkurs skoków, podczas którego złoto zdobył Kamil Stoch (5,7 mln widzów). Te same zawody były też olimpijskim numerem 1 w Austrii (1,53 mln widzów). W Polsce więcej widzów niż konkurs na skoczni normalnej (9,41 mln) przyciągnęły zmagania na dużym obiekcie (10,44 mln).


Z raportu wydanego po igrzyskach w Vancouver (2010 rok), gdzie Adam Małysz zdobył dwa srebrne medale, można się natomiast dowiedzieć, iż skoki były wtedy czwartą najbardziej oglądaną dyscypliną. Każdą minutę przekazu śledziło średnio 48 mln widzów na całym świecie. Po tym względem lepsze były tylko trzy sporty: narciarstwo alpejskie (średnio 53,6 mln widzów), short-track (52,9 mln) i łyżwiarstwo figurowe (52,8 mln).
Idź do oryginalnego materiału