Oto jedna z najbardziej haniebnych decyzji w historii sportu. 50 lat wstydu

6 godzin temu
Gdy dziś patrzy się na pełne stadiony podczas kobiecych mistrzostw świata i czyta o miliardowej widowni tych zmagań, to aż trudno uwierzyć, iż wcale nie tak dawno był to sport niemal zakazany i wyrzucony na społeczny margines. I mężczyźni rządzący piłką pewnie długo by ten stan utrzymywali, gdyby nagle nie odkryli, iż można na futbolu kobiet zarobić.
Przed rozpoczynającym się w środę 2 lipca kobiecym Euro w Szwajcarii - pierwszy raz z udziałem Polek - warto przypomnieć słowa historyków, którzy twierdzą, iż dzieje piłki nożnej kobiet są niemal równie stare jak tej w męskim wydaniu. A na dowód przedstawiają cytat z poematu Philipa Sidneya "Dialog między dwoma pasterzami", w którym autor wspomina o dziewczętach biegających za piłką z podkasanymi spódnicami. Słowo "football', którego używa Sidney, nie odnosi się do tego, iż tę piłkę kobiety tylko kopały. Dziś historycy twierdzą raczej, iż foot w tym słowie odnosi się do stopy jako miary wielkości, a nie do techniki wprawiania piłki w ruch.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki ostro o Lewandowskim: Chciałbym żeby sam przemówił, a nie przez PR-owców


Kobiety wkraczają po raz pierwszy na boisko
W końcu XIX wieku - gdy z wielu różnych form footballu uprawianego w szkołach prywatnych w Anglii wreszcie ukształtowały się dwie znane i popularne dziś dyscypliny sportowe: piłka nożna i rugby - dowody na uprawianie piłki nożnej przez kobiety są już niepodważalne, a nie anegdotyczne. 7 maja 1881 r. miał się choćby odbyć pierwszy mecz kobiecych reprezentacji narodowych. Jednak dziś historycy twierdzą, iż choć mecz Anglii ze Szkocją rzeczywiście miał miejsce, to piłkarki, które w nim wzięły udział, raczej odgrywały role Angielek i Szkotek, niż były nimi w rzeczywistości. Wszystkie panie pochodziły z Glasgow. Spotkanie w Edynburgu było tylko pierwszym z serii meczów tego komercyjnego przedsięwzięcia. Szkotki wygrały 2:0, a na trybunach zasiadło 2 tys. widzów. Dwa mecze z tej trasy promocyjnej kobiecego futbolu (w Manchesterze i Glasgow) zakończyły się wtargnięciem kibiców na boisko i interwencją policji.
Mimo takich scen podczas tournée odbyło się osiem spotkań. Organizatorów nie zrażały ani negatywne opinie w prasie, ani kpiny z trybun, ani wtargnięcia na boisko. Na meczach zjawiało się zwykle po kilka tysięcy widzów, którzy chcieli zobaczyć, jak grają kobiety. Była to frekwencja tym bardziej zdumiewająca, iż jeden bilet kosztował szylinga - więcej niż zwykle płacono wtedy za wejście na mecze piłki nożnej mężczyzn.


"Piłka nożna kobiet ma niezwykle krótkie życie i niezbyt wesołe. Opinia publiczna wystąpiła przeciwko tym niestosownym popisom w ten sposób, iż władze krzywo patrzą na tę nowinkę" - pisał "Leeds Mercury" w swoim komentarzu o pierwszym tournée piłkarek.
Tu warto dodać, iż pierwszy "prawdziwy" międzypaństwowy mecz kobiet w piłce nożnej odbył się w 1971 roku. "Prawdziwy", czyli uznany przez Międzynarodową Federację Piłki Nożnej (FIFA). Już sam fakt, iż organizacja, która rości sobie prawa do rządzenia światową piłką nożną, zauważyła kobiety dopiero po 90 latach od pierwszych profesjonalnych meczów piłkarek, mówi wiele o tym, jak kobiety kopiące piłkę były spychane na margines.


Sufrażystki też chcą grać w piłkę
Jednak kampania zawstydzania nie zadziałała choćby w XIX wieku. Kobiety nie dały się zepchnąć na margines po niezbyt udanym debiucie na wielkich stadionach. Sprzyjał im też nowy ruch społeczny, który domagał się emancypacji kobiet. Właśnie na tej fali powstał w 1894 roku London Ladies' Football Club.
To nie był adekwatnie klub, ale stowarzyszenie, które miało na celu nie tylko promowanie sportu pań, ale także upomnienie się o równe prawa dla kobiet i mężczyzn. - Założyłam to stowarzyszenie z niezłomną determinacją, aby udowodnić światu, iż kobiety nie są ozdobnymi i bezużytecznymi stworzeniami, jak wyobrażają sobie je mężczyźni - mówiła Nettie Honeyball, która była inicjatorką powstania LLFC. - Z niecierpliwością czekam na czas, kiedy panie będą mogły zasiąść w Parlamencie i mieć głos w najważniejszych sprawach, szczególnie tych, które dotyczą ich najbardziej.
Nettie Honeyball to oczywiście pseudonim. Jednak do dziś nie wiadomo, jak nazywała się założycielka londyńskiego klubu. W jego działalność zaangażowała się jeszcze jedna ważna postać ruchu sufrażystek. Walcząca o prawa kobiet pisarka Florence Dixie została prezeską londyńskiego klubu. W przeciwieństwie do meczów z 1881 roku panie porzuciły gorsety i buty na obcasach. I choć wygodny strój - złożony z wysokich ochraniaczy na piszczele i łydki, długich luźnych spodni i obszernej bluzki z długim rękawem - nie odkrywał kobiecego ciała poza głową i dłońmi, to i tak budził zgorszenie co bardziej purytańskich mieszkańców Wielkiej Brytanii.
Zawodniczki LLFC rozegrały w sumie ponad sto meczów w latach 1895-1897. Grały między sobą, przyjmując różne nazwy dla rywalizujących drużyn. W pierwszym meczu w Londynie rywalizowały ze sobą drużyny północnego i południowego brzegu Tamizy. Spotkanie oglądało 11 tysięcy widzów. Ostatecznie jednak London Ladies' Football Club musiał zaprzestać swojej działalności z powodu kłopotów finansowych. Po ich ostatnim meczu zawodniczki nie miały pieniędzy, żeby zapłacić za pobyt w hotelu w Exeter. Miejscowy burmistrz pozostał głuchy na prośby o wsparcie i zawodniczki zostały wykupione dopiero po zrzutce wśród przyjaciół. To jednak był koniec działalności klubu.


Kobiety zajęły miejsca mężczyzn i w fabrykach, i na boisku
Na swoje wielkie chwile piłkarki musiały czekać dopiero do lat I wojny światowej. Wtedy brytyjski rząd wręcz zażądał, aby kobiety zastąpiły wysłanych na front mężczyzn w fabrykach broni i amunicji. Kobiety, choć pozbawione praw wyborczych, musiały ratować wojenną gospodarkę kraju.
Jednak zastąpiły one mężczyzn nie tylko przy taśmach produkcyjnych, ale także na boiskach. Przy fabrykach powstawały drużyny piłkarek, a ich rywalizacja stawała się coraz bardziej popularna. W 1918 roku istniało już 150 drużyn kobiecych, które grały nie tylko dla siebie, ale i dla żołnierzy. Wiele meczów miało charakter imprez charytatywnych, na których zbierano pieniądze na wsparcie dla rannych i rodzin poległych. Zainaugurowano też pierwsze rozgrywki, tzw. Munitionettes' Cup (Puchar Pracownic Fabryk Amunicji).
Gdy wojna się skończyła, okazało się, iż nie ma już szans, aby było tak jak dotąd. Nie było powrotu do świata, w którym kobiety były zepchnięte na margines. W 1918 r. kobiety uzyskały w Wielkiej Brytanii częściowe prawa wyborcze. Na pełne musiały czekać jeszcze 10 lat.
Na boiskach piłkarskich kobiety wciąż przyciągały tłumy kibiców. Nie brakowało meczów, na których widownia była wyższa niż 40 tys., a choćby 50 tys. widzów. Rekordowy mecz między Dick, Kerr Ladies (przecinek w nazwie to nie błąd; tak nazywała się fabryka, w której zespół powstał) z St Helens Ladies zgromadził w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 1920 roku 53 tys. widzów na Goodison Park w Liverpoolu.


Mężczyźni brutalnie zakończyli rozwój kobiecej piłki nożnej
Angielski związek piłkarski (FA), który nie kontrolował rozgrywek kobiecych, poczuł się zagrożony. Wtedy podjął decyzję, którą z dzisiejszej perspektywy nie można nazwać inaczej niż haniebną: zakazał piłkarkom wstępu na obiekty klubów zrzeszonych w związku. Przez prawie 50 lat (w latach 1921-1970) piłka nożna kobiet została wypchnięta na polany i boiska w parkach. FA kontrolowała przecież całe piłkarskie życie w Wielkiej Brytanii. Ratunkiem dla piłkarek okazała się federacja rugby. Rugby Football Union pozwoliła rozgrywać kobietom mecze piłkarskie na swoich boiskach.
Na domiar złego równocześnie z zakazem gry na boiskach FA w prasie ruszyła kampania, która miała na celu przekonać opinię publiczną, iż kobiety nie mogą uprawiać piłki nożnej z przyczyn medycznych. Lekarze z profesorskimi tytułami przekonywali, iż słabe kobiece ciało nie jest przystosowane do walki na boisku. Podnoszono argument, iż potrzeba badań medycznych, aby dopuścić kobiety do uprawiania tego sportu, a te piłkarki, które grały wcześniej, robiły to adekwatnie bezprawnie, bo nie przechodziły kontroli lekarskiej.


Jednym zdaniem, zgodnie z duchem tamtej epoki: kobiety traktowano jak osoby specjalnej troski. Dziś z tych argumentów można się tylko śmiać, a także dziwić hipokryzji autorytetów z tamtych czasów. Oczywiście nikt nie zauważał, iż liczne złamania nóg, rozerwane mięśnie czy długotrwałe urazy mózgu spowodowane tzw. główkowaniem też można było wtedy uznać za dowody na to, iż męskie ciało jest równie nieprzystosowane do piłki nożnej jak kobiece.
Stanowisko FA było o tyle ważne, iż argumenty w Wielkiej Brytanii podchwyciła prasa na całym świecie. Piłka nożna kobiet została na dziesięciolecia sprowadzona do roli dziwadła. Kobietom zakazano grać w futbol m.in. we Francji i w Niemczech. W obu krajach ten oficjalny zakaz zniesiono dopiero w 1970 roku.


Amerykanki wkraczają na piłkarskie boiska
I pewnie walka o emancypację piłkarek trwałaby dużo, dużo dłużej, gdyby nie Stany Zjednoczone. To tam piłka nożna narodziła się w osobnej kobiecej formie, która zaraziła swoim entuzjazmem resztę świata. Niemałe znaczenie miał przy tym fakt, iż to w USA odkryto wreszcie, iż rywalizacja piłkarek ma ogromny potencjał komercyjny. Dla Starego Kontynentu był to przewrót wręcz kopernikański.
Ale tego wielkiego przełomu by nie było, gdyby nie jeszcze jeden fakt. W USA nikt nie postrzegał piłki nożnej jako typowo męskiej dyscypliny sportu. adekwatnie można by powiedzieć: nikt nie traktował całej piłki nożnej poważnie. Owszem, przez dziesięciolecia były próby stworzenia zawodowych lig piłkarskich w Stanach Zjednoczonych, ale kończyły się fiaskiem. Amerykanie zawsze woleli dyscypliny sportu wymyślone w ojczyźnie: futbol amerykański, baseball i koszykówkę, w których praktycznie każda akcja miała znaczenie i nie trzeba było czekać długimi minutami na zmianę wyniku. W tym świecie, gdzie piłka nożna była marginesem, rywalizacja kobiet była marginesem marginesu. Ale z dnia na dzień zmieniło się to w 1972 roku.
Warto tu zacytować słowa profesorki socjologii z Mississippi State University Rachel Allison, która w 2023 roku gościła w Gdańsku i udzieliła obszernego wywiadu na temat kobiecej piłki nożnej w USA: - Amerykanie postrzegają piłkę nożną całkowicie inaczej niż Polacy. W Europie piłka nożna często jest kojarzona z mężczyznami i męskością - mówi prof. Allison cytowana przez stronę Uniwersytetu Gdańskiego. - W USA ten sport zaczął się rozwijać później niż bardziej popularne koszykówka, futbol amerykański czy baseball. Oznaczało to, iż piłka nożna nie miała tych samych powiązań z męskością co w Europie, przez co nie postrzegano jej jako nieodpowiedniej dla dziewczynek. Jednocześnie po II wojnie światowej wielu ludzi przeprowadziło się na przedmieścia, gdzie jest więcej miejsca m.in. na boiska, a w 1972 r. amerykański Kongres przegłosował Poprawki Edukacyjne, w których zawarto tzw. Title IX. Ta regulacja wprowadziła równość w programach edukacyjnych finansowanych z rządowych pieniędzy, czyli m.in. w inicjatywach związanych z aktywnością fizyczną. Title IX odegrało ogromną rolę w zachęceniu dziewczyn i kobiet do uprawiania różnych sportów. W okresie po wprowadzeniu legislacji można zauważyć duży wzrost uczestnictwa wśród uczennic. Piłka nożna stanowiła idealny sport dla dziewczyn, bo w USA nie miała tych powiązań z męskością. Nasz program dla reprezentacji narodowej ruszył w latach 80., czyli wcześniej niż w innych państwach na świecie.
Mia Hamm obok Michaela Jordana. Pierwsza wielka gwiazda piłki w USA
Tu warto dodać, iż na regulacjach związanych z Title IX, które wymagają od uczelni takiej samej liczby stypendiów dla kobiet i mężczyzn, skorzystała nie tylko piłka nożna. Inny przykład to popularna u nas siatkówka, której kobieca wersja cieszy się taką popularnością, iż finały mistrzostw kraju ogląda praktycznie zawsze ponad milion widzów, a rekordowy mecz na Memorial Stadium w Lincoln pomiędzy drużynami uniwersytetów Nebraska i Omaha oglądało 90 tys. widzów. O takiej widowni amerykańscy siatkarze nie mogą choćby marzyć.


Title IX spowodowało gigantyczny wzrost liczby kobiet i dziewcząt uprawiających sport. W 1976 r. w szkołach średnich było zaledwie 10 tys. piłkarek. W 2000 roku liczba ta sięgała już 270 tysięcy. Piszę tu o szkołach średnich, bo sport w USA rozwija się przede wszystkim w oparciu o drużyny szkolne i potem uniwersyteckie. Uprawianie sportu poza szkołą jest raczej mało popularne i wiąże się dużymi kosztami dla rodziców dzieci. Dlatego np. męska piłka nożna ma w USA ogromny problem, bo szkoły średnie stawiają przede wszystkim na futbol amerykański, koszykówkę i baseball.
Kluczowa dla rozwoju kobiecej piłki w USA była pierwsza amerykańska wielka gwiazda: Mia Hamm. Zawodniczka, która zdobyła cztery tytuły mistrza kraju (więcej nie mogła z uwagi na ograniczenia związane z czasem studiowania) w barwach uniwersyteckiej drużyny Karoliny Północnej, zadebiutowała w reprezentacji USA w wieku zaledwie 15 lat. W latach 1987-2004 zagrała w kadrze 276 meczów i strzeliła 176 bramek. Zagrała na czterech turniejach mistrzostw świata (dwa złote medale i dwa brązowe) i trzech turniejach w ramach igrzysk olimpijskich (dwa złote medale i srebro).
O tym, jak wielką ikoną sportu była Hamm, najlepiej świadczy to, iż Gatorade wybrało właśnie ją jako partnerkę Michaela Jordana w reklamówce, która zadebiutowała na ekranach wiosną 1999 roku. Spot nosił tytuł "Mia vs Michael" i para rywalizowała ze sobą w różnych sportach. Podkładem muzycznym pod ich zmagania była piosenka "Anything You Can Do I Can Do Better". Jordan był wtedy na szczycie swojej popularności. Pół roku wcześniej miał miejsce jego "ostatni taniec" z Chicago Bulls zakończony mistrzowskim tytułem.
FIFA w końcu odkryła, iż warto zrobić mistrzostwa świata dla kobiet
Latem tamtego roku Hamm i jej koleżanki z amerykańskiego teamu sięgnęły po mistrzostwo świata. Finał USA – Chiny oglądało na trybunach Rose Bowl w Pasadenie 90,2 tys. widzów, przed ekranami z kolei zgromadziło się niemal 18 mln widzów w USA (40 mln w tzw. szczycie oglądalności). Takiej widowni nie miał w tamtym roku żaden z pięciu meczów finałów NBA pomiędzy San Antonio Spurs a New York Knicks (4:1).


Lista wielkich sukcesów Mii Hamm byłaby większa, gdyby nie obrzydliwa polityka FIFA, która kobiecy futbol traktowała przez długie lata po macoszemu, nie widząc potencjału w tej formie piłki nożnej, a wręcz dyskredytując piłkarki i torpedując ich wysiłki, by ze swoją rywalizacją wypłynęły na szersze wody.
adekwatnie trudno pojąć, dlaczego pierwsze oficjalne kobiece mistrzostwa świata odbyły się dopiero w 1991 roku. W dodatku FIFA - jakby niepewna, czy warto taki turniej rozgrywać - zorganizowała wpierw nieoficjalne mistrzostwa: Women's Invitation Tournament, który odbył się w 1988 roku w Chinach. Piłkarki zdały egzamin, który naznaczyła im Międzynarodowa Federacja. Kibice przyszli na stadiony, więc trzy lata później kobiecy mundial stał się faktem. Też odbył się w Chinach.
Obawy FIFA były jednak zupełnie niepotrzebne. Nieoficjalne piłkarskie mistrzostwa świata kobiet organizowane przez niezależną organizację odbyły się już w 1970 roku we Włoszech i w 1971 roku w Meksyku. Zwłaszcza ten drugi turniej okazał się całkiem udany. Finał na Estadio Azteca pomiędzy Danią a Meksykiem oglądało 110 tys. widzów. To do dziś niepobity rekord widowni na meczu piłkarek. Szkoda tylko, iż nie jest uznawany za nieoficjalny. Ten oficjalny, czyli uzyskany w meczu pod patronatem oficjalnych organizacji piłkarskich, wynosi 91,6 tys. i został ustanowiony w 2022 roku podczas meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Barceloną a Wolfsburgiem.
Jednak FIFA bardzo długo nie była przekonana co do potencjału kobiecych rozgrywek. Dlatego np. przy aukcji praw telewizyjnych do męskich mistrzostw świata dodawała w pakiecie również turniej kobiecy. Mistrzowie sportowego marketingu z piłkarskiej centrali w ogóle nie wierzyli, iż turniej pań da się sprzedać oddzielnie od męskiego. Sytuacja ta trwała adekwatnie aż do 2019 roku.


Inwestorzy wierzą w kobiecą piłkę. Płacą miliony dolarów
Jak dynamicznie rozwijał się kobiecy mundial, widać natomiast po wynikach oglądalności. W 2015 roku średnia oglądalność jednego meczu na żywo wynosiła 8,4 mln widzów, by cztery lata później wzrosnąć aż do 17,3 mln widzów. Finał w 2015 oglądało średnio 52,6 mln ludzi, a w kolejnej edycji już 82 mln. Do dziś to najbardziej oglądany mecz piłkarski kobiet na świecie. Edycja z 2023 roku, która rozgrywana była w Australii i Nowej Zelandii, przyniosła nieco skromniejsze wyniki, ale to było zrozumiałe, biorąc pod uwagę, iż turniej odbywał się w strefie czasowej bardzo niedogodnej dla widzów z Europy. Jednak biorąc pod uwagę tę okoliczność, średnia widownia jednego meczu (14,1 mln widzów) oraz finału (67,6 mln) są naprawdę imponujące.
Oczywiście wielkości te w przypadku męskiego mundialu są wielokrotnie wyższe, ale porównujemy przecież turnieje, z których jeden ma prawie stuletnią tradycję, a drugi zaledwie 30-letnią. W dodatku jak spojrzy się np. na oglądalność finałów Ligi Mistrzów, to już widać, iż kobiecy mundial go dogania.
Kobieca piłka nożna goni też męską na poziomie profesjonalizacji i komercjalizacji. W tym roku mieliśmy pierwszy ponadmilionowy transfer kobiety, gdy Amerykanka Naomi Girma przeszła w styczniu z San Diego Wave do Chelsea za 1,1 mln dolarów.
Najlepszym jednak dowodem na wiarę w dynamiczny rozwój kobiecej piłki nożnej są astronomiczne wyceny wartości, jakie osiągają zawodowe kluby. Drużyna Angel City FC z Los Angeles wyceniana jest dziś na 250 mln dolarów, po tym jak w drużynę zainwestowali Bob Iger (szef Walt Disney Company) i jego żona Willow Bay. Właściciel nowej ekipy z Denver, która do National Women's Soccer League dołączy dopiero w 2026 roku, musiał zapłacić 110 mln dolarów za miejsce w lidze. Kansas City Current, które do ligi weszło w 2021 roku po zapłaceniu zaledwie 5 mln, dziś jest warte 182 mln dolarów. A kwota, jaką zapłacił Alexis Ohanian za osiem procent udziałów w Chelsea Women, sugeruje wycenę całego klubu na 326 mln dolarów.


Te sumy pokazują, gdzie dziś jest kobieca piłka nożna, i można tylko wzdychać, iż piłkarki miałyby się jeszcze lepiej, gdyby nie dziesiątki lat straconych przez zazdrość panów.
Idź do oryginalnego materiału