Oto kadra, na którą naprawdę czekała Polska. Wszyscy powtarzali jedno słowo

6 godzin temu
Słowo "duma" padło bodaj z każdych ust, które przemówiły po meczu z Niemcami (0:2). Dumna ze swoich piłkarek była Nina Patalon. Dumna była też Ewa Pajor. Dumni byli kibice, iż debiutantki nie dały się wielokrotnym mistrzyniom pożreć. Dumę wyrażaliśmy w nadesłanych z Sankt Gallen tekstach. Ale może to już czas, by porozmawiać o niespodziance?
"Dawno się tak nie denerwowałam na meczu"; "Ale fajnie grają te piłkarki! Chcę już kolejny mecz"; "Szwecja jest słabsza od Niemek, nie?" - takie wiadomości wysłali mi najbliżsi i znajomi zaraz po piątkowym meczu. Osoby, które dotychczas nie śledziły meczów kobiecej kadry, wypatrują już następnego spotkania - to pierwsze zwycięstwo w tej porażce. Drugie polega na tym, iż choć im wszystkim - podobnie jak czytelnikom w przedmeczowych tekstach - starałem się uświadomić, do jak trudniej grupy trafiła Polska na swoim pierwszym Euro i iż każdy punkt w niej zdobyty będzie niespodzianką, to piłkarki już pierwszym występem obudziły chęć, by tę niespodziankę sprawić.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki nie wytrzymał! Odpowiada hejterom: To są największe leszcze


Zmienił się zestaw pytań do kadry. Już wiemy, iż odnajdą się na tym balu
Emocje i odczucia wobec kadry delikatnie zaczęły się zmieniać. Bo skoro Niemki, typowane do złota i miażdżące w tym roku wszystkie swoje rywalki, aż do 52. minuty nie potrafiły Polek złamać i zrobiły to dopiero po absolutnie genialnym uderzeniu Jule Brand, to może wcale nie trzeba na tym Euro tylko zbierać doświadczenie, ale można też zebrać punkty? Może to, co nie wystarczyło na typowane do złota Niemki, wystarczy na Szwedki lub Dunki? Może żadna z nich nie odda strzału życia akurat na polską bramkę, jak Brand? Może w następnym meczu piłka bardziej posłucha Ewy Pajor i w kluczowej sytuacji nie poleci w środek bramki? Skoro ani Szwedki, ani Dunki nie zrobiły w piątek wielkiego wrażenia, to może uda się je zaskoczyć?
Doprawdy, nie spodziewałem się, iż tego typu pytania pojawią się w głowie wielu kibiców już po pierwszym meczu Polek na Euro. Przed meczem zestaw pytań był przecież zupełnie inny i dotyczył spraw fundamentalnych – czy Polska w ogóle w tym gronie się odnajdzie i swoim poziomem dopasuje do reszty? Czy wytrzyma presję wielkiego turnieju? Czy nie pęknie przed Niemkami? O ile piłkarsko będzie od nich odstawać? Nie wynikało to z braku wiary, ale z braku wiarygodnych testów w ostatnim czasie. Słowem: nie wiedzieliśmy, na co reprezentację Polski stać.


Wygrywała kolejne mecze przed Euro, ale z rywalkami ze znacznie niższego poziomu. Na ich podstawie kilka dało się wywróżyć. Z kolei ostatnie mecze z zespołami z najwyższej półki grała rok temu w Lidze Narodów i wszystkie sześć wówczas przegrała. Każde – z wyjątkiem rewanżowego spotkania z Islandią – różnicą przynajmniej dwóch goli. Sygnałem, iż kadra się rozwija, były oczywiście wygrane baraże z Austrią, w których udało się wywalczyć przepustkę na Euro, ale i od tamtych meczów minęło już siedem miesięcy i sporo się w tym czasie zmieniło.
Na większość z tych pytań odpowiadamy dziś pozytywnie. Reprezentacja Polski zagrała na miarę swoich możliwości. Zrobiła tyle, ile potrafi. Nie była zahukana i przestraszona. Nie poddała się po stracie pierwszej bramki, choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu zdarzało jej się to nagminnie. choćby przez moment nie odnieśliśmy wrażenia, iż Polki jakoś przedostały się do lepszego świata, ale teraz kompletnie nie wiedzą, jak się w nim odnaleźć. Miały na Niemki plan i długo potrafiły go realizować. Piękne jest choćby to, iż już po pierwszym występie kobiecej kadry na wielkim turnieju możemy zacząć gdybać. Gdybanie to przecież balsam dla zranionej kibicowskiej duszy. Gdyby nie kontuzja i zejście znakomitej Pauliny Dudek już przerwie... Gdyby nie strzał w środek bramki Ewy Pajor przy wyniku 0:1... Albo gdyby Nadia Krezyman po wejściu na boisko skończyła kontrę strzałem, a nie podaniem do Ewy...


Duma i obietnica. Polskie piłkarki chcą więcej na Euro 2025
Część niemieckich piłkarek zdążyła zniknąć w tunelu, niektóre dotarły już choćby do szatni, a cała reprezentacja Polski stała jeszcze w kółku na środku boiska. Za ramiona trzymały się tam piłkarki, asystentki i asystenci selekcjonerki, medycy i pracownicy PZPN z różnych działów. Kilkadziesiąt osób. Nina Patalon przemawiała w środku. Wtedy pierwszy raz mówiła, iż jest ze wszystkich dumna. Gdy skończyła, rozległy się energiczne brawa. Później o dumie mówili najbliżsi piłkarek, których z perspektywy trybuny prasowej mieliśmy na wyciągnięcie ręki. Patalon o dumie mówiła też na konferencji prasowej. A później w mixed-zonie, gdzie piłkarki udzielają po meczu krótkich wywiadów, Ewa Pajor, Ewelina Kamczyk i Adriana Achcińska także o niej wspomniały. Czuły bowiem, dały z siebie wszystko, iż nie zabrakło im wiary, iż były jednością. Rywalki były lepsze, ale dobrym planem i determinacją długo potrafiły te różnice niwelować.
Im też ten mecz był potrzebny, by dowiedzieć się o sobie więcej i lepiej poznać elitarny świat, do którego pierwszy raz weszły. I wydaje się, iż w nich też ten występ obudził nadzieję na więcej. Kamczyk powiedziała wprost, iż w kolejnym meczu chcą zdobyć trzy punkty. - Wierzę, iż możemy to zrobić - podkreśliła.


Faworytem wciąż są Szwedki – półfinalistki ostatniego Euro i brązowe medalistki mundialu sprzed dwóch lat, które w pierwszym meczu ograły Danię 1:0. Miały kilka świetnych okazji, by wygrać wyżej, ale wszystkie zaprzepaściły. Prowadząc, nie potrafiły tego meczu domknąć. Cena za nieskuteczność mogła być wysoka, bo w 80. minucie Pernille Harder, największa duńska gwiazda, huknęła w poprzeczkę, a w doliczonym czasie gry oddała jeszcze groźny strzał głową. Nie chodzi o to, by wchodzić teraz w szczegóły i kreślić pierwsze scenariusze na wtorkowy mecz. Jest za wcześnie. Nie wiemy ani jak poważny okaże się uraz Pauliny Dudek, ani jak wiele sił zostawiły Polki na boisku w Sankt Gallen. Nie wiemy, jak przebiegnie regeneracja. Na konferencji zastanawiała się nad tym choćby Nina Patalon, świadoma tego, iż nie ma w składzie wielu zawodniczek przyzwyczajonych do tak częstej gry. Chodzi o to, by docenić tę zmianę zestawu pytań już po pierwszym meczu. To piłkarki, swoim występem, zmieniły te rozważania.
Parę dziewczynek zakochało się tego dnia w piłce
Żeby jednak nie stracić z oczu tych wszystkich pobocznych nadziei, które wiązaliśmy z Euro, chcę wspomnieć o zdjęciu, które podesłał do redakcji Jan Wąsiński. W centrum Warszawy, przy ul. Emilli Plater, powstała zaimprowizowana strefa kibica. Telewizor, kilkadziesiąt krzesełek. Za mało, by pomieścić wszystkich. Około 200 osób zebrało się, by wspólnie emocjonować się meczem kobiet. To kolejne zwycięstwo w tej porażce.


Na stadionie było z kolei blisko 16 tys. kibiców. Rozglądając się po trybunach i wychodząc ze stadionu, widziałem sporo rodzin z dziećmi. Zastanawiałem się, czy mimo porażki, któraś z mijanych dziewczynek mogła tego wieczoru zakochać się w piłce nożnej. Uwierzyć, iż to może być jej przyszłość. Czy któraś stwierdziła, iż taka przyszłość byłaby fajna? Zobaczyły jeszcze przed rozgrzewką, jak polskie piłkarki przechadzają się po równiutkiej murawie w idealnie skrojonych na tę okazję garniturach. Zobaczyły pełne trybuny. Zobaczyły całą tę kolorową oprawę. Usłyszały, jak kibice skandują imię i nazwisko każdej piłkarki, która akurat leży na boisku i zwija się z bólu. Zobaczyły tych wszystkich dziennikarzy, którzy czekają na piłkarki z mikrofonami. Usłyszały wreszcie – i pewnie same krzyczały – "dziękujemy" po przegranym meczu. Tak, mogły się zakochać. I to kolejne zwycięstwo w tej porażce.
Idź do oryginalnego materiału