Oto największa sensacja Wimbledonu. Cały świat widzi, co wyprawia

6 godzin temu
- Mam umiejętności i śmiałość, by pokonać wielkie nazwiska. Zawsze je miałam. Może dlatego, iż nie obchodzi mnie, kto jest po drugiej stronie - mówi Laura Siegemund, która - uwaga! - w wieku 37 lat przeszła do historii Wimbledonu, awansując do ćwierćfinału. W nim zmierzy się z Aryną Sabalenką.
Laura Siegemund choćby dla mniej zaangażowanych fanów tenisa nie jest postacią anonimową. Mówimy przecież o trzykrotnej triumfatorce turniejów wielkoszlemowych w grze podwójnej, choć Niemka i w singlu może pochwalić się m.in. 27. miejscem w rankingu WTA. Sęk w tym, iż działo się to dziewięć lat temu, gdy Siegemund była w szczytowym momencie swojej kariery. Teraz, w wieku 37 lat, znów błyszczy - w trwającym Wimbledonie dotarła do ćwierćfinału. We wtorek zagra w nim z liderką rankingu Aryną Sabalenką.


REKLAMA


Zobacz wideo Kiedyś wybił mu zęba, dziś jest jego trenerem. "Nie ma tragedii"


Oto największa sensacja Wimbledonu. "Jestem stara"
"37 lat i 118 dni - Laura Siegemund została najstarszą zawodniczką, która po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału singla kobiet w Wimbledonie w erze Open. Klasa mistrzowska." - napisał na portalu X profil OptaAce. Niemka pobiła wyczyn swojej rodaczki Tatjany Marii sprzed trzech lat - dla niej to drugi ćwierćfinał wielkoszlemowy po Roland Garros 2020. I dotychczas to właśnie mączka była domeną Siegemund, to na niej Niemka wygrywała jedyne turnieje WTA Tour: w Bastad i Stuttgarcie kilka lat temu. - Moją ulubioną nawierzchnią zawsze była mączka, więc każdego roku maksymalizowałam czas na grę na niej i przyjeżdżałam na trawę, mając kilka czasu w przystosowanie się. Zawsze czułam, iż kiedy przyzwyczajam się do gry na trawie, turnieje się kończą - tłumaczyła Niemka. W tym roku słabsze wyniki na kortach ziemnych sprawiły, iż miała więcej czasu w trening i rywalizacje na trawie. Zagrała turnieje w Nottingham i Bad Homburg, choć były to raptem cztery mecze.


Po ostatnim zwycięstwie, które dało Siegemund awans do ćwierćfinału Wimbledonu, podczas wywiadu na korcie wspomniano o wieku tenisistki. Publiczność zaczęła bić brawo, a Niemka zażartowała: "Nie zdarza się często, żeby ktoś tak komplementował mnie za to, iż jestem stara". Siegemund jest jednak świadoma, iż jej wiek jest czymś niecodziennym w tenisie na najwyższym poziomie, więc nie traktuje tego jako "wypominanie". - To mi w ogóle nie przeszkadza - mówi. - Myślę, iż wręcz ważne jest, aby o tym mówić. Nie mogę trenować tak, jak robiłam to, gdy miałam 20 lat, ani choćby tak, jak robiłam to bliżej trzydziestki - kontynuowała.
Ten sukces to nie przypadek. "Nie obchodzi mnie"
Tegoroczny Wimbledon jest pełen sensacji, ale obecność Niemki w ćwierćfinale nie wynika ze szczęśliwego zbiegu okoliczności. W Londynie pokonała już Payton Stearns (36. WTA), Leylah Fernandez (38. WTA), Madison Keys (8. WTA) i Solanę Sierrę (101. WTA), nie tracąc przy tym ani jednego seta! To o tyle zaskakujące, iż dotychczas tegoroczny sezon dla 37-latki był nieudany, o czym świadczy bilans raptem trzech wygranych meczów w turniejach głównych WTA. Przed Wimbledonem Siegemund spadła na 107. miejsce w rankingu i gdyby listy zgłoszeń do londyńskiego turnieju zamykały się nieco później, musiałaby grać w kwalifikacjach.


Niemka choćby przesadnie nie wierzyła w sukces w Londynie. - Priorytetem były tak naprawdę zmagania deblowe i mikstowe - powiedziała po awansie od ćwierćfinału. W grze podwójnej 37-letnia tenisistka wystąpiła parze z Beatriz Haddad Maią, z którą wygrała pierwszy mecz, a w poniedziałek miały zmierzyć się w 1/8 finału przeciwko parze Kudiermietowa-Mertens. W godzinach porannych Siegemund postanowiła jednak wycofać się z tej rywalizacji, aby już maksymalnie skupić się na singlu. Podobnie uczyniła wcześniej w przypadku miksta. - Nigdy bym nie uwierzyła, iż dojdę tutaj do ćwierćfinału, zwłaszcza na tym etapie mojej kariery. W każdym razie tenis to czasami bardzo prosta, czysta matematyka. Chodzi o znalezienie dobrych rozwiązań taktycznych i ich prawidłowe wykonanie - mówiła, co tylko podkreśla wagę tego osiągnięcia. Wyrównała swój najlepszy wynik w Wielkim Szlemie po ćwierćfinale Roland Garros 2020, ale sukces wimbledoński bez skrupułów można nazwać życiowym, z uwagi na wiek, ukierunkowanie końcówki kariery na grę podwójną, a może przede wszystkim wymagającą drogę przeciwniczek.


- Zawsze miałam odwagę stawić czoła silnym przeciwnikom - tłumaczyła Niemka. - Nie obchodzi mnie, kto jest po drugiej stronie; wszystko, co robię, to analiza gry i skupienie się na sobie. Mam umiejętności i śmiałość, by pokonać wielkie nazwiska. Zawsze je miałam. Może dlatego, iż nie obchodzi mnie, kto jest po drugiej stronie. W pozytywnym, pełnym szacunku sensie nie obchodzi mnie to - mówiła niemiecka tenisistka, która na razie dość chłodno podchodzi do swojego sukcesu. - Być może nie będę w stanie w pełni docenić tego wyniku, dopóki turniej się nie skończy, ponieważ chcę skupić się na swojej pracy. Wiem, iż wciąż mam rzeczy do poprawienia i będę musiała to zrobić, jeżeli chcę utrzymać to marzenie przy życiu - powiedziała.
Teraz Siegemund czeka starcie z Sabalenką. Mimo iż Niemka do każdej przeciwniczki podchodzi tak samo, trudno wyobrazić sobie trudniejszą rywalkę niż liderka rankingu, o czym sama wspomniała. - Ona jest jedną z najlepszych zawodniczek, jakie mamy, a także jedną z najbardziej agresywnych. Jedyną dobrą rzeczą w tym meczu jest to, iż nie mam absolutnie nic do stracenia. Ale to zdecydowanie jedna z najtrudniejszych przeciwniczek na trawie - powiedziała dziennikarzom. Inna niemiecka tenisistka Sabine Lisicki, która w przeszłości docierała do finału Wimbledonu, widzi szanse swojej rodaczki. Jakie? Siegemund pokazała, iż potrafi świetnie operować slajsem, co na trawie jest szalenie pożądane. Do tego dotychczas bardzo dobrze serwowała oraz - jak na deblistkę przystało - nie unikała gry przy siatce. To brzmi jak przepis na sukces na trawie. - Złamanie rytmu przeciwniczki to siła Laury i z pewnością spróbuje tego przeciwko Sabalence - powiedziała Lisicki.
"Jestem dość konsekwentna w swojej dziwności, którą mam"
Interesujące jest z kolei podejście do rywalizacji samej Siegemund, która nie cieszy się wielką sympatią wśród zawodniczek w WTA Tour. - Nie opieram swojego sposobu gry lub zachowania na korcie na tym, by zdenerwować przeciwnika - tak po prostu się dzieje. Mój styl jest bardzo nietypowy, co sprawia, iż większość go nie lubi. Zawsze miałam dużą różnorodność w moim tenisie, ale udało mi się również zwiększyć agresywność moich uderzeń z linii końcowej - tłumaczy Niemka, która w przeszłości wielokrotnie miała zatargi z rywalkami, a choćby kibicami. - Mogę zapewnić, iż nie szukam konfrontacji z rywalami, ale wiem, iż mam dość kontrowersyjne nawyki, takie jak wykorzystywanie czasu między punktami lub mój język ciała. Robię to dla siebie, jestem konsekwentna i nie zmieniam swojego zachowania w zależności od tego, kto jest po drugiej stronie lub kontekstu - mówiła podczas rozmów z dziennikarzami w Londynie. - Jedyne, co mogę o nich powiedzieć, to to, iż dotyczą mnie. Nie próbuję nikomu przeszkadzać, chociaż to może być tak interpretowane. Jestem dość konsekwentna w swojej dziwności - dodała.


Ta najbardziej kontrowersyjna sytuacja z udziałem Siegemund miała miejsce podczas US Open 2023. Tenisistka naraziła się wówczas miejscowej publice podczas konfrontacji z ich ulubienicą Coco Gauff. Trzysetowy mecz trwał prawie trzy godziny, a Siegemund do granic możliwości wykorzystywała czas między punktami. To irytowało gotową do gry Gauff oraz publiczność, która entuzjastycznie reagowała na błędy Niemki i hałasowała podczas jej serwisu. - Jestem bardzo, bardzo rozczarowana sposobem, w jaki mnie dzisiaj potraktowano. Jestem wojownikiem, nigdy nie zrobiłam nic przeciwko publiczności. Zachowałam spokój. Nigdy nie wykonałam choćby gestu przeciwko publiczności. A oni nie mieli dla mnie szacunku. Nie mieli szacunku dla sposobu, w jaki grałam. Nie mieli szacunku do mnie jako zawodniczki. Nie mieli szacunku dla tenisa, dla dobrego tenisa. To jest coś, co muszę powiedzieć, iż bardzo boli - wyznała później na konferencji prasowej, z trudem powstrzymując łzy.


Ćwierćfinał Wimbledonu pomiędzy Siegemund a Sabalenką odbędzie się we wtorek o godz. 14.30 polskiego czasu w korcie centralnym.
Idź do oryginalnego materiału