W podwarszawskim hotelu DoubleTree by Hilton odbyło się walne zgromadzenie PZPN, podczas którego nie doszło do żadnej niespodzianki. Cezary Kulesza będzie prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej w latach 2025-2029. Dotychczasowy szef związku nie miał ani jednego przeciwnika. To on wybierze nowego selekcjonera reprezentacji, który zastąpi Michała Probierza. Kogo powinien wybrać? Dokąd zmierza polska piłka i jak wyglądały ostatnie cztery lata pod rządami Kuleszy? Odpowiedzi na te pytania w rozmowie ze Sport.pl poszukał Marek Koźmiński - były reprezentant Polski, uczestnik mundialu 2022, wiceprezes PZPN w latach 2012-2021, a w 2021 roku kandydat na prezesa PZPN.
REKLAMA
Zobacz wideo Na co stać reprezentację Polski kobiet na Euro? Możejko: Sukcesem będzie zbudowanie fundamentu na przyszłość
Filip Macuda: Za nami burzliwy dzień wyborów w PZPN, przed nami kolejne ze spekulacjami dotyczącymi nowego selekcjonera? Kto według pana powinien zostać trenerem reprezentacji Polski?
Marek Koźmiński (były reprezentant Polski, były wiceprezes PZPN): Nie podam panu żadnego nazwiska, bo myślę, iż moje słowa mogłyby być pocałunkiem śmierci. Powiem za to tak - Cezary Kulesza zabawił się z nami, z całym środowiskiem. Ostatnie trzy tygodnie były po to, by przykryć krytykę wyborczą, To Kuleszy się udało, a teraz się zacznie poszukiwanie selekcjonera. To nie będzie proste, lista Polaków jest krótka. jeżeli prawdą jest to, iż Łukasz Piszczek wypisał się z tandemu z Jerzym Brzęczkiem, to kandydatura Jurka osłabła. Adam Nawałka zawsze jest na horyzoncie, ale to przykład selekcjonera "na chwilę". Jest Jan Urban, z którym podobno nikt nie rozmawiał. Zostaje opcja zagraniczna.
Kogo według pana wybierze Cezary Kulesza? Mówi się, iż może się obawiać opcji zagranicznej po kadencji Fernando Santosa.
- Trudny temat. Kulesza sam nawarzył sobie tego piwa i musi je wypić. To jest nieprzewidywalny człowiek i niczego się po nim nie spodziewam. Fatalny wybór Santosa, prywata z Michałem Probierzem, a wcześniej w pewien sposób kontrowersyjny wybór, który został poświęcony na ołtarzu za nieswoje błędy, czyli Czesław Michniewicz. Tyle złego narobił Kulesza i nic dobrego się po nim nie spodziewam.
Czy kadencja Michała Probierza to czas zmarnowany?
- Absolutnie zmarnowany. Nic po nim nie pozostało. W tym wypadku z moich ust musi paść sama krytyka. Co więcej - buńczuczny styl zakończenia przez Probierza pracy z reprezentacją bardzo mi się nie podobał. Zrobił to w taki sposób jakby niczemu nie był winny, tylko cała reszta.
Przejdźmy do wyborów w PZPN - w jednym z wywiadów mówił pan, iż w 2021 roku podjął pan rękawicę, by ubiegać się o prezesurę, bo czuł się na siłach. Czy to oznacza, iż w tym roku nikt się nie czuł na siłach, by rzucić wyzwanie Cezaremu Kuleszy?
- W tym roku było dwóch nieśmiałych, którzy w moich oczach stracili - Paweł Wojtala z Wojciechem Cyganem. Środowisko ich poparło. Byłem na spotkaniu wyborczym we Wrocławiu, gdzie panowie wydawali się zgranym tandemem, po czym się pokłócili. Jestem zniesmaczony tym, co się wydarzyło. Gdyby ktoś inny by wystartował, to może coś by z tego było. Czy to jest wstyd przegrać? Wstydem jest zdezerterować, tak jak się wydarzyło.
Z czego według pana wynika fakt, iż PZPN od dawna jest krytykowany, a jak przychodzi do wyborów, to dla Cezarego Kuleszy nie ma żadnej alternatywy?
- To proste: ze słabości środowiska i niestety z dużej prywaty.
Z drugiej strony mieliśmy jednak sprzeciw ws. dotychczasowych wiceprezesów.
- Tak, i on pokazał jedną rzecz. Pozycja Kuleszy wcale nie jest taka silna, jak mu się do tej pory wydawało. To nie była żółta kartka, tylko pomarańczowa wpadająca w czerwień. Delegaci w wyborach na prezesa nie mieli wyboru. Uznali, iż lepsze zło, które już mamy, ale nie będziesz rządził tak jak chcesz i się postawimy. To się właśnie wydarzyło. Nie wziąć Henryka Kuli i Mieczysława Golby na wiceprezesów, to praktycznie czerwona kartka dla Kuleszy.
Z grona najbardziej zaufanych ludzi prezesa, tylko Kula dostał się do zarządu PZPN.
- To jest deklasacja i pokazanie, iż środowisko nie zaakceptowało tych ludzi. Kluby wycięły całą zaufaną drużynę Kuleszy i w jakimś stopniu obroniły Cygana z Wojtalą. Pokazały, iż nikt nie będzie im mówił jak mają głosować. To pokazanie Kuleszy, iż nie jesteśmy zadowoleni.
Największymi wygranymi w nowym rozdaniu są kluby?
- Oczywiście, iż tak. Najważniejszą zmianą jest Adam Kaźmierczak za Henryka Kulę. To jest zmiana, która mówi o tym, iż kluby nie chciały Kuli, jego trzymania pieniędzy i polityki. Trzy miesiące temu powiedziałem, iż według mnie Kula straci stanowisko. Mówili, iż Koźmińskiemu nie w tym kościele dzwoni. Proszę bardzo. Tak samo mówiłem o tym, iż jest konflikt między Probierzem a Lewandowskim. Wtedy odezwał się człowiek od Lewandowskiego i mówił, iż Koźmiński sobie coś wymyślił. Wyszło na moje, a nie chcę żeby wychodziło na moje. Te rzeczy było po prostu czuć w powietrzu.
Dostrzega pan plusy pierwszej kadencji Cezarego Kuleszy?
- Żadnego. Niech mi pan powie jakie ma plusy, co zrobił? Mieli tyle kłopotów na różnych płaszczyznach, a wizerunek to tylko część. Partnerzy, arena międzynarodowa - czy mieliśmy jakiś sukces? Czy wymyślił coś lepszego, a choćby gorszego? Zbigniew Boniek zrobił kilka projektów - może nie wszystkie dobrze - ale zrobił. My coś zrobiliśmy. Oni się chwalą, iż mają 500 milionów na koncie. Gdybyś ktoś miał firmę i mi powiedział, iż ma 500 milionów na koncie i przez cztery lata nie zrobił żadnej inwestycji, to bym powiedział: dramat. I to jest właśnie dramat.
Co musi się zmienić w drugiej kadencji, by była oceniana lepiej niż pierwsza?
- Inwestycja w tych, którzy szkolą i inwestycja w następne pokolenia, które przyjdą do reprezentacji za 10 lat. Nie w infrastrukturę, trenerów, dofinansowanie akademii, skauting - PZPN nie jest od tego. Może premiować ekonomicznie tych, którzy dobrze szkolą. To był mój pomysł przed czteroma laty: płacić trenerom, którzy dobrze szkolą młodzież. Certyfikację akademii zrobił Zbigniew Boniek. Co się dalej wydarzyło w tym temacie? Nic.
Wracając do kwestii wiceprezesów. Henryka Kulę, Macieja Mateńkę i Mieczysława Golbę zastąpili Adam Kaźmierczak, Sławomir Kopczewski i Dariusz Mioduski. To dobre wybory?
- Kaźmierczak jest wygranym tych wyborów. Ludzie choćby nie wiedzą, kim był Mateńko. Zrobiono mu krzywdę, wrzucając go na takie stanowisko. Bardzo dobrze oceniam wybór Kopczewskiego. To bardzo mądry facet, który miał być cztery lata temu, ale Kula powiedział, iż jest zbyt wielu z Podlaskiego ZPN. Z kolei Mioduski to jedyny człowiek, który na arenie międzynarodowej może nam coś ugrać. To czerwona kartka pokazana Kuleszy, iż on i jego pomysły się tam nie nadają. Tak to oceniam. Proszę zwrócić uwagę na fakt, iż w wyborach do UEFA Mioduski nie był wykorzystywany albo nie chciał być wykorzystywany. A to jest człowiek - podobnie jak Boniek - który, jeżeli Kulesza miałby dobre intencje, byłby wykorzystany. Powiem więcej: to jest żenujące, co się dzieje. Przecież de facto przez ostatnie cztery lata związkiem rządził Henryk Kula. Nie Cezary Kulesza – on robił tylko lapsusy wizerunkowe. W poniedziałek piłka pokazała betonowi czerwone kartki. To, co się wydarzyło - wyrzucić trzech wiceprezesów - to wielki sprzeciw przeciwko Kuleszy.
Traktuje pan to zwycięstwo Cezarego Kuleszy jako pyrrusową wygraną?
- Kulesza z jednej strony wygrał, ale też przegrał te wybory. Wygrał, bo nie było nikogo innego. Powtórzę: jestem naprawdę zniesmaczony Pawłem Wojtalą i Wojciechem Cyganem. Gdyby oni nie zawracali głowy z ich kandydaturą, to może ktoś inny by się zdecydował. Może Andrzej Padewski? To wybory zmarnowanej szansy. Opozycja dała się omamić - i ja też dałem się omamić - Wojtali i Cyganowi. Spotykałem się z nimi wielokrotnie. Uważam, iż byliśmy w bardzo dobrych relacjach przez wiele lat, a na końcu poczułem się oszukany. Oszukane zostało też środowisko.