Paweł Topolski: na początku chcieliśmy się wyróżnić i przeskoczyć „najnowszych” [WYWIAD]
Lebull dość mocno rozpoczął swoje działania na polskim rynku. Niedawno został sponsorem Piasta Gliwice, wyróżnia się ofertą, ma pomysł na komunikację i jest zadowolony z pierwszych efektów działań. – Chciałbym, żeby Lebull miał z czasem jak najwięcej opinii “tu wszystko jest” w kontekście takich technicznych standardów, ale też i promocji i funkcjonalności – mówił nam Paweł Topolski, szef marketingu w Lebull.

Jakub Kłyszejko, redaktor naczelny portalu Interplay.pl: – Lebull w najbliższym czasie zamierza jeszcze mocniej rozpychać się na trudnym, polskim rynku?
Paweł Topolski, szef marketingu w Lebull: – Oczywiście, nie mamy zamiaru hamować. Kończy się sezon urlopowy i wchodzimy w czas największej aktywności w sporcie, w ogólnej konsumpcji mediów, zdecydowanie to okres w którym trzeba zaznaczyć swoją obecność.
Jesteście zadowoleni z pierwszych miesięcy działalności?
– Polski oddział Lebull składa się na ten moment w stu procentach z osób z doświadczeniem w branży, a większość przyszła tu z “czołówki”. Nieważne, jak dobrze będzie, to zawsze nam będzie za mało, dopóki nie dogonimy poziomu znanego nam z naszych poprzednich miejsc pracy. A to nie takie proste w firmie, która dopiero co wystartowała vs wieloletnia obecność na rynku przez naszą konkurencję.
Jakie były twoje wyobrażenia przed wejściem do Polski?
– Przeszedłem do Lebull z STS, więc spodziewałem się gigantycznego przeskoku ilościowego (klienci, obroty itd.), ale nie sądziłem, iż tak gwałtownie tyle osób zaufa i zacznie grać u nowego operatora. Mamy zatem naprawdę niezłe tempo wzrostu. Wyobrażałem sobie raczej większe trudności z przekonywaniem do rejestracji w nowej firmie na rynku, ale jak widać już sama moc “zagranicznego” brandu działa.
Czym Lebull chce się wyróżniać wśród konkurentów?
– Mamy własną platformę, więc to na pewno coś “świeżego” na rynku i widać, iż użytkownicy chętnie przychodzą nas przetestować. Mamy też nietypowo szeroką ofertę jeżeli chodzi o niszowe sporty, specyficzne ligi piłkarskie, co też już widzimy, iż jest chętnie obstawiane – tego nie ma u konkurencji. Chcemy też być miejscem, gdzie użytkownik znajdzie więcej niż jedną czy dwie flagowe promocje i chcąc korzystać z ich większej ilości, musi przeskakiwać między aplikacjami. Mamy świadomość, w którym miejscu jesteśmy, ale dążymy, by te najpopularniejsze rzeczy były u nas dostępne. Użytkownik będzie mógł wtedy przebywać w jednym miejscu by z nich korzystać. Sporo już wdrożyliśmy m.in. znany i lubiany early payout (ByczaPrzewaga), AKOboost dal fanów “taśm” (ByczeKombi), nagradzanie za codzienną aktywność (ByczaSeria), zwiększone kursy na wybrane zdarzenia (ByczeKursy) itd… Znajdzie się jeszcze ByczaGotówka, ByczyBuilder, jest w czym wybierać.
Mamy wyjątkowy prezent dla kibiców @PiastGliwiceSA . Z kontem w @LebullPl możecie kupić koszulkę meczową z rabatem 90PLN
Szczegóły https://t.co/l4cZBizeZH
pic.twitter.com/Ay7Ev8F2WN
Trochę poza samym produktem, ale na pewno fajnie się wybija nasz content na social mediach. gwałtownie rośniemy szczególnie na TikToku; widać, iż te wideo, które produkujemy z kilkoma twórcami zewnętrznymi “siedzą” użytkownikom i angażują. Mamy również bardzo sprawny i doświadczony Customer Service, co nie jest takim standardem w świecie zastępowania ludzi przez boty, którym jeszcze sporo brakuje do ideału i klientom ciężko się z nimi rozmawia, nie tak łatwo uzyskać pomoc czy odpowiedź na pytanie. U nas na ten moment stawiamy zdecydowanie na relację człowiek-człowiek po obydwu stronach.
Tylko jeden bukmacher oprócz was daje możliwość płatności kryptowalutami. Dlaczego zdecydowaliście się na taki ruch?
– Między innymi odpowiada to na wcześniejsze pytanie, czym Lebull chce się wyróżniać. Technologicznie mamy możliwości by takie rzeczy implementować, więc dlaczego mielibyśmy tego nie wykorzystać i pokazać już jakieś przewagi. W aspekcie tych płatności współpracujemy z Polską, zaufaną firmą w świecie krypto. Dzięki temu nasi gracze niczego się nie obawiają i co raz to korzystają z tej metody. Nie jest ona najpopularniejsza, wiadomo, ale fajnie uzupełnia naszą ofertę w tym sektorze.
Widzisz, iż gracze chętnie korzystają z takiego rozwiązania? Jak przekłada się to na liczby?
– Za dużo nie mogę powiedzieć o liczbach, ale jest to poziom, którego mniej więcej się spodziewaliśmy.
Sponsoring sportowy zaczęliście od Warty Poznań. Co możesz powiedzieć o efektach wspólnych działań?
– Adekwatny deal do miejsca i czasu w jakim na tamten moment byliśmy i my i Warta. Chcieliśmy gwałtownie pokazać się na rynku, iż nie jesteśmy firmą “krzak” i zacząć wzbudzać zaufanie. Nie da się przedstawić na liczbach idealnie 1:1 co to nam przyniosło, gdyż sponsoring to nie jest czysty deal performance’owy, a zdecydowanie najbardziej “świadomościowy”. No ale ewidentnie to od tego momentu zaczęto mówić w mediach o Lebull, widać było wzrost zainteresowania naszą marką. Liczba ofert współpracy od startu kooperacji z Wartą jaka do nas wpłynęła, mogła być liczona nie w dziesiątkach, a w setkach. Wcześniej były to pojedyncze, nieśmiałe zapytania. Nikt o nas nie wiedział poza wąską grupą hard userów i osób z branży. kooperacja z Wartą zatem otworzyła pewne drzwi do dalszego, szybkiego rozwoju przez zwiększenie zainteresowania Lebullem.
Potem padł wybór na Piasta Gliwice. Dlaczego zdecydowaliście się akurat na ten klub?
– Naturalnie chcemy zwiększać naszą widoczność, więc postanowiliśmy wejść poziom wyżej, do Ekstraklasy. Na ten moment postawiliśmy na sponsoring vs ambasadorzy i to się sprawdza. Mięliśmy oferty zarówno od klubów z pierwszej ligi, które miały realne szanse na awans, jak i od tych, które w Ekstraklasie już były. Szukaliśmy “ekskluzywności” tj. możliwie największej ekspozycji, głównie na stroju meczowym i to na froncie koszulki. Nie chcieliśmy skończyć tylko na widoczności na stadionie sponsorowanego klubu i gdzieś tam zamieścić małe logo ponosząc spore koszty, bo to nam by kilka dało. Potrzebowaliśmy rozgłosu, statusu “dużego” sponsora i ekspozycji nie tylko na meczach domowych wybranej drużyny. Bycie na froncie koszulki sprawia, iż zobaczą nas kibice w innych miastach czy czytelnicy portali i mediów społecznościowych, które poruszają tematy naszej rodzimej ligi itd. Już po pierwszych kolejkach nie nadążamy z wyłapywaniem miejsc, gdzie widać nasze logo z racji relacji z meczów Piasta. Musielibyśmy zapłacić zdecydowanie więcej, by pojawić się w tych wszystkich miejscach z naszym logo jako direct deal, a tak jest ono naturalnie widoczne na zdjęciach z meczów.
No i… większość klubów tego nie miało w ofercie, a jeżeli miało to wybraliśmy z nich deal najlepszy również w stosunku do naszych możliwości. Nie sztuką jest wydać wiele milionów na działania z klubem, który zawsze jest np. w TOP5, czy ogólnie ma dużo większą bazę fanów i nie dać rady wykorzystać potencjału tej współpracy.
Dodatkowo w tym sezonie Piast obchodzi 80-lecie. Kibice chętniej kupują i noszą “okazjonalne” gadżety klubowe, które wyróżniają się w ich kolekcjach, są zapamiętywane i bardziej unikatowe. To dodatkowy atut.
Oficjalnie: Lebull sponsorem głównym @PiastGliwiceSA !
Od nowego sezonu logo #Lebull na froncie koszulek Piasta!
Więcej: https://t.co/LygoniwbUm#Ekstraklasa
#NowySponsor
pic.twitter.com/o1gzaaWA9i
Jak zamierzacie wykorzystać „widoczność” na koszulkach Piasta?
– jeżeli chodzi o logo na koszulce to większość “sama się” wykorzystuje, o czym już wspominałem. Zdjęcia i wideo z meczów gdzie widać naszą nazwę na koszulce rozchodzą się falami po internecie. Kibice polubili nowe trykoty, są pozytywne recenzje widoczne w komentarzach szczególnie pod postami publikowanymi zaraz po prezentacji drużyny. Zatem masa zdjęć osób w koszulkach z naszym logo jest już też na social mediach na prywatnych profilach, co również zwiększa naszą rozpoznawalność, świadomość. Na pewno jeszcze wiele tych koszulek, z autografami na pamiątkę czy “czystych” do założenia na co dzień jeszcze rozdamy w przeróżnych aktywacjach, sezon dopiero się zaczął.
Zaczęliście m.in. od zniżki na koszulkę meczową. Czego w najbliższym czasie mogą spodziewać się kibice?
– Byliśmy obecni na prezentacji drużyny, gdzie rozdaliśmy prawie 500 unikalnych szalików na 80-lecie klubu, by solidnie przywitać się z kibicami w Gliwicach. Dawno nie usłyszałem tylu pozytywnych wypowiedzi skierowanych bezpośrednio od kibiców do nas w rozmowach przy naszym stanowisku. Widać było optymizm na twarzy tych ludzi, iż przyszedł do klubu sponsor, który będzie aktywnie działał. Ta akcja to był dobry strzał. Promocja koszulkowa jeszcze trwa do końca sierpnia, a w międzyczasie robimy pierwsze konkursy w social mediach, gdzie do wygrania są wspomniane “meczówki” czy bilety, więc zapraszamy do śledzenia by nie przegapić żadnej okazji. Szykujemy się także na konkursy w przerwach meczów domowych. Będą też niespodzianki na wyjątkowy mecz we wrześniu, który będzie oficjalnym “świętowaniem” 80-lecia Piasta. Stay tuned :).
Umowa z ekstraklasowiczem to istotny moment w waszym dalszym rozwoju?
– Nie, to nic istotnego. Oczywiście żartuję, choć chciałbym żebyśmy doszli do tego etapu by deal z drużyną z najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym kraju był tylko jednym z wielu elementów, a nie jedynym ważnym. Można pozazdrościć konkurencji z czołówki. I ja i wiele osób z naszego zespołu dopiero co tam byliśmy, więc wiemy, iż “da się” do tego dojść i mamy za zadanie dorównywać do liderów. Na ten moment chyba i tak zaskoczyliśmy i całą branżę i też użytkowników, iż już wchodzimy w takie współprace, na takim poziomie widoczności, finansowym itd., a dopiero co wystartowaliśmy. Dzięki tej współpracy mamy też otwarte drzwi do reklam w telewizji, w której są transmitowane mecze Ekstraklasy. Zatem sponsoring drużyn z Ekstraklasy ciągnie za sobą więcej takich “konsekwencji”, które zamierzamy wykorzystać.
To dopiero początek takich działań? Myśleliście o współpracy z ambasadorem lub sportowcem?
– Rozmowy cały czas są, ale na ten moment skupiamy się na sponsoringu, być może to nie będzie jedyny. Rozwijamy też sieć influencerów, którzy nas promują na swoich kanałach YT i social mediach. Mamy już kilku fajnych twórców, nie tylko pod piłkę nożną. No, ale nie mówię “nie” dla ambasadorów w przyszłości.
Co najwięcej obiecujecie sobie po takich marketingowych działaniach?
– Wzrost rozpoznawalności równoległy ze wzrostem ilości rejestracji. Jesteśmy jeszcze na tyle “małym” operatorem, iż musimy stawiać na szybki rozrost bazy grających w Lebull, a nie tylko dobrze się prezentować na zewnątrz.
Pamiętaj, iż już dziś startuje nowy cykl naszych zmagań, w których premiujemy codzienne granie
Nie musisz wygrać kuponu, by ByczaSeria powiększała Twój FREEBET!
DOŁĄCZ https://t.co/usgGUqMSY6
pic.twitter.com/4QaIRr3xhG
Polski Lebull ma pełną swobodę działania w tym zakresie, czy wszystko musicie robić wspólnie z portugalskim właścicielem?
– Mamy swobodę działania, ale wymieniamy się “tipami” na bieżąco. Tam jest otwarte kasyno, inne lokalne prawo, sportsbook stanowi część biznesu. Nie da się zatem zrobić 1:1 tych samych rzeczy w obu Państwach. Liczyliśmy po cichu na przedłużenie umowy z Luisem Figo, to byłby największy “szał” przeniesiony z Portugalii do nas, ale niestety negocjacje nie zakończyły się pomyślnie i kooperacja z nim została zakończona zgodnie z umową w grudniu 2024.
Widać na pewno zaś to, iż mamy scentralizowane zasoby jeżeli chodzi o np. zespół designerów. Lebull jako marka w każdym kraju (poza Portugalią od niedawna Lebull jest też w Meksyku!) ma tego samego animowanego byczka, kolorystykę, czcionki itd., a grafiki tworzą ci sami ludzie. Sprzedajemy sobie nawzajem pomysły co dobrze działa w social mediach – widać część contentu zbliżonego do siebie na naszych i ich profilach. Cenna wymiana wiedzy.
W Portugalii Lebull jest sponsorem zespołu Santa Clara oraz od tego sezonu, co właśnie ogłosili, sponsor Rio Ave, gdzie gra jeden Polak. Na pewno będziemy kombinować, jak to dobrze wykorzystać. Zrobiliśmy już na wiosnę fajny konkurs z trykotem Santa Clara jako nagroda, a wszystko było w nagraniach wideo zrobionych przez naszego twórcę contentu na sociale, dziennikarza z Canal+. Kto obserwuje nasze media, na pewno się nie zanudzi standardowymi treściami, jakich wiele w Internecie
Zwroty „ByczaPrzewaga”, „ByczaSeria” mają być budowaniem waszej tożsamości i odróżnieniem się od pozostałych firm?
– Zdecydowanie tak! Mamy ten “handicap”, iż łatwo tworzymy własną nomenklaturę do nowych czy już znanych na rynku, popularnych produktów i promocji. Może kiedyś “Bycze” będzie równie “Super”!
W kim upatrujecie waszą największą konkurencję na rynku?
– Step by step. Na początku chcieliśmy wyróżnić się i przeskoczyć “najnowszych”, którzy otworzyli się w tym samym roku co my. “Chyba” gwałtownie się udało, patrząc na to, iż jedni z dwóch już się zamykają. Nam poszło “trochę” lepiej. Na koniec roku celujemy, by poprzepychać się w miejscach 10-12 (obecnie działa 18 podmiotów + “Traf” z wyścigami konnymi), więc operatorzy z tych miejsc stają się naturalnie naszą największą konkurencją na najbliższe miesiące. W ciągu pięciu lat od startu jest plan na TOP5. Realnie uważam, iż znalezienie się w gronie 5-8 to byłby bardzo dobrze zrealizowany plan, oczywiście jak najbliżej “piątki”. Do tego musimy mieć bardzo wysokie tempo rozwoju produktu i retencji, nie tylko marketing pod akwizycję, bo to będzie za mało by utrzymać graczy i robić odpowiednie obroty.
W jaki sposób chcecie zbliżyć się do rynkowej czołówki, czego twoim zdaniem w tym momencie najmocniej oczekują gracze?
– Mamy na roadmapie kilka fajnych produktów do implementacji, których jeszcze w Polsce nie ma. Jak się uda sprawnie wdrożyć i się przyjmą, będzie to na pewno coś co nas zbliży do tych, co już istnieją wiele lat na naszym rynku, bo czymś konkretnym nas odróżni. Nie zawsze jednak Polskie prawo na coś pozwala i trzeba dużo zmieniać, przerabiać, to trwa, a czas to pieniądz. Każdy gracz oczekuje czegoś innego od operatora, wiec tak jak już wspominałem, kluczem może być zebranie jak najwięcej “zachcianek” w jednym miejscu. Nie będzie to łatwe, ani tanie, ale już próbujemy.
Kiedyś wystarczyło wprowadzić np. cashout i już było się trendsetterem. Teraz to jest taki standard rynkowy, iż już mało kto się w ogóle chwali tym, iż taką funkcjonalność posiada. Raczej to działa w drugą stronę – nie masz cashoutu, odpadasz. Są jednak operatorzy, którzy przez cały czas nie mają np. opcji łączenia zakładów prematch z live, betbuildera w zakładach na żywo itd. I to z czołówki. I wszyscy żyją. Ale użytkownicy muszą skakać po aplikacjach, żeby skorzystać w tym miejscu z opcji X, w tym z opcji Y. Chciałbym, żeby Lebull miał z czasem jak najwięcej opinii “tu wszystko jest” w kontekście takich technicznych standardów ale też i promocji i funkcjonalności.
Jak patrzysz na polski rynek rozrywkowy? Też jesteś zdania, iż „wielka czwórka”, czyli STS, Superbet, Betclic i Fortuna zdominowała branżę?
– Ciężko się z tym nie zgodzić, a wszystkie liczby to potwierdzają. No ale są marki poza tą czwórką, które złapały swoją niszę i w paru sektorach się wyróżniają np. lepszą oferta na esport vs ta “czwórka”, niezacinającymi się aplikacjami, jakąś flagową promocją, której nikt inny nie oferuje. Weźmy na tapetę np. Fuksiarza. To oni wprowadzili pierwsi w Polsce funkcjonalność “early payout”, ale dziś wszyscy grający i cała branża mówi o (swoją drogą świetnie wypromowanej!) “superprzewadze”, zapominając, kto był pionierem tego rozwiązania. Czasem zatem jak widać to ci mniejsi wprowadzają jakieś innowacje, a więksi podchwycą. Nie zawsze jest na odwrót.
Widzisz w niej miejsce dla mniejszych podmiotów?
– Rynek bukmacherski jest tak duży, iż choćby te kilku procentowe udziały to wielomilionowe obroty. 18 operatorów to uważam, iż znacznie za dużo i użytkownicy wtedy po prostu przychodzą, odbierają bonusy i wracają i tak do kilku “głównych” bukmacherów, gdzie obstawiają regularnie. Ale spokojnie poza wyżej wymienioną czwórką jest miejsce dla wielu mniejszych podmiotów. Każdy “da radę” się utrzymać i zaproponować coś wyjątkowego swoim klientom jeżeli tylko nie będzie ich przesadna ilość. Wg mnie taka bariera jest gdzieś w okolicach 8-10 podmiotów. Wszystko co ponad raczej będzie sukcesywnie z rynku znikać, co już da się zaobserwować.
Co jest celem marki Lebull w 2025 roku, w jakim miejscu chcielibyście się znaleźć na początku przyszłego roku?
– Tak jak wspomniałem, pod kątem udziału w rynku chcemy znaleźć sie na przełomie roku blisko “dziesiątki” i zaraz potem przejść do realizacji kolejnych celów, które już są bardziej długoterminowym planem.

Jakub Kłyszejko
Więcej Wywiady
Michał Kopeć: zmiany zadziały się bardzo gwałtownie i tym byłem zaskoczony [WYWIAD]
Michał Kopeć przez dziesięć lat odpowiadał za działania Better Collective w Europie Środkowej. W maju pożegnał się z firmą, trzy miesiące później doszło do rewolucji, o ile chodzi o polski rynek. – Firma musi się skupić na kluczowych rynkach. Kiedy na nich wszystko szło idealnie, była przestrzeń, aby inwestować w takie miejsca,… Jakub Kłyszejko



