Pyry z gzikiem – Luźne, obiektywne i nietypowe podsumowanie Lechowego tygodnia serwowane w poniedziałki lub we wtorki podczas pory obiadowej. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.
Wtorek, 29 kwietnia 2025, pora obiadowa, zapach mokrej szmaty unosi się w pokoju, widok zakurzonej gabloty przypomina o 2 trofeach na 27 możliwych do zdobycia za Klimczaka, czas na dzisiejsze danie w postaci „Pyr z gzikiem”. Smacznego!
Zdrowi byli wszyscy ci kibice, którzy po wpadkach Rakowa Częstochowa nie dali ponieść się emocjom. Oni mogą teraz czuć wewnętrzny spokój, którego nie mają wszyscy ci, którzy dali się nabrać, w tym my. Gdzieś tam pojawiło się światło w tunelu, ale Lech Poznań gwałtownie przypomniał bycie Lechem Poznań, światło zgasło i czas najwyższy przestać się niepotrzebnie nakręcać. Ostatnimi artykułami chcieliśmy dać kibicom trochę nadziei, w końcu sami jesteśmy kibicami, jednak opisując ciężkie życie tego klubu zawsze oglądającego plecy innych natychmiast zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Dość już tych analiz, przewidywań, kalkulacji i oszukiwania siebie. Ten sezon jest krótki, mało emocjonujący, Lech rozgrywa najmniej meczów od lat, trzeba czekać na nie choćby 8 dni, poza 3-4 meczami na miesiąc w tym klubie nie dzieje się nic ciekawego, jesteśmy wszyscy już naprawdę zmęczeni psychicznie czekając na koniec tych rozgrywek.
W weekend oddaliście na tej witrynie kilkaset komentarzy, w których najczęściej prezentujecie ten sam poziom emocji i rozczarowania. Identycznie jak my daliście się nabrać po wpadkach Rakowa dostając kolejny raz słynną w Poznaniu mokrą szmatą w twarz. Wiara już uleciała, choćby na tych wszystkich fejsbukach, instagramach i innych twitterach nie ma już normalnych kibiców, którzy wierzyliby w Lecha Poznań. Raków Częstochowa na pewno jeszcze się potknie, być może choćby przegra, ale Lech Poznań przy tych problemach kadrowych, problemach z mikro-urazami i z tą mentalnością także nie wygra wszystkich meczów. Spośród tych wszystkich komentarzy, jakie pojawiły się na tej stronie w pamięci zapadł jeden, ale mocny:
– „Ci, którzy wypisują, iż trzeba grać do końca powinni się wreszcie obudzić. Ten skład nie będzie grał do końca, bo przez cały sezon nie grał nigdy i nic. Spójrzcie na fakty – najgorszy zespół mentalnie w ekstraklapie. Jak mecz źle się zaczął to nigdy nie potrafili się podnieść. Nigdy. Zawsze porażka. Większość meczy udało się przypadkowo dobrze zacząć jak ten ostatni na Radomiaku i po szczęśliwym początku było zawsze coraz gorzej, marazm, czekanie na koniec meczu i pełne gacie strachu, bo każdy przeciwnik ich męczył do samego końca. Dziady i tyle. Trafiła się czerwona kartka, to samo – gacie obsrane od razu i w efekcie leje ich Puszcza i Lechia broniące się od spadku. Żenada. I wy mówicie, trzeba grać do końca. Cały sezon nic nie grali, a choćby jak Raków przegra wszystko do końca i wymeczą MP, to co to daje ? Chodzi wam tylko o wynik, a co z grą? Przecież tego gówna nie da się oglądać. Żygać się chce patrząc na to. Wyszło im kilka, dosłownie kilka meczy i to tylko dzięki całkowitej nieudolności przeciwnika. Natomiast każdy, dosłownie każdy mecz w którym przeciwnik się postawił, był dogrywany przy pełnych gaciach. Co więcej oni sami, za każdym razem pomimo szczęśliwego początku prowokowali przeciwnika, żeby grał odważnie. Mecz z Radomiakiem to już szczyt i podsumowanie głupoty, lenistwa, frajerstwa i beznadziei tej drużyny. A tym, co mówią , iż musimy grać do końca powiem jeszcze jaką zasadę ma ten zespół, trener i szefostwo – cytat z filmu – ,,wygramy, przegramy, je..ł ich pies”. Ich, czyli kibiców.”
Niestety – 100% racji. Lech na wyjazdach nic nie gra, ale po oddaniu 2 strzałów i 2 celnych jakoś prowadził 2:0. Później nie wyciągnął wniosków z meczu w Lublinie, grał jeszcze gorzej, odpuścił środek pola, nie stosował pressingu, przegrywał pojedynki 1 na 1, bronił się głęboko, Radomiak nie mógł się przebić i co? I nagle siłą promowany wychowanek, który nie wyróżniał się w III-lidze spróbował rozegrać piłkę po ziemi tak jak uczono go w akademii, w której nie ma presji na wyniki, dlatego ich tam nie ma. Nerwowo grający zespół dosłownie z niczego stracił bramkę, przy prowadzeniu 2:1 ogarnął go paraliż, po wielbłądzie Mońki w pampersie zawodników pojawi się kał. W niedzielę choćby nie remis 2:2 był katastrofą a postawa Lecha Poznań zgodna z Lechowym DNA. Od 46 minuty prosiliśmy się o wyrok, który zapadł i to jeszcze po 2 prezentach dla rywala. Ten zespół po przerwie miał twarz smutnego, zdezorientowanego przy ławce Nielsa Frederiksena, który nigdy nie był w takiej sytuacji nie wiedząc co dalej robić. Raz przypadkowo oraz słabością innych zdobył Mistrzostwo Danii i raczej wyżej już nie podskoczy popełniając u nas te same błędy, co w Brondby Kopenhaga, które z pomocą tamtejszego kibica opisywaliśmy kilka miesięcy temu.
Po takim frajerstwie, jak w Radomiu szanse na tytuł Mistrza Polski i tak są, tylko wierzą w niego już nieliczni muszący naprawdę mocno wysilić się, żeby znaleźć powody do optymizmu. Emocjami kibiców zarządza klub, w tym ludzie tam pracujący, którzy go tymczasowo tworzą. To klub przez lata buduje mentalność kibiców, ich wiarę, nadzieję, entuzjazm, on m.in. swoimi wynikami osiąganymi przez lata decyduje o mentalności kibiców Lecha Poznań. Skoro za kadencji Karola Klimczaka zdobywa się 2 trofea na 27 możliwych i to z tym samym trenerem, skoro od 2010 roku sięga się po 3 mistrzostwa, ale z pomocą jeszcze innych drużyn na finiszu rozgrywek, to nie ma się co dziwić, iż zdecydowana większość kibiców nie czuje się pewnie, boi się, obawia się wznosić górnolotne hasła, bo od lat w maju jest to samo. LUDZIE PO PROSTU NIE WIERZĄ! Nie mają wiary przez czyjeś działania na przestrzeni wielu ostatnich lat. Tupanie nóżkami odrealnionych, wyśmiewanie Rakowa, obrażanie wszystkich dookoła, w tym tej strony, obrażanie kibiców przez osoby mocne internetowymi hasłami typu „kibicem się jest a nie bywa” czy „kibice sukcesu” (jakich sukcesów? kiedy i gdzie?) nic tutaj nie zmieni. To są idealni klienci zarządu, na których klub od lat żeruje dosłownie nabierając ich na każdy kolejny sezon, w którym na końcu inny klub pokazuje naiwniakom środkowy palec drwiąc sobie z ich pustej wiary. Takie osoby często lubią się okłamywać, żyją Pucharem Polski 2004, główką Jopa już 15 lat temu, najlepsze lata mają za sobą, brak już im ambicji i nie mają już żadnych Lechowych marzeń poza wyjściem na mecz od czasu do czasu w celu wyrwania się z domu. Wielu kibicom takie zachowanie nie podoba się, rodzą one coraz większe podziały w opiniach, które w razie przegrania sezonu zaostrzą się, Lechowe cele oraz marzenia większości są często zupełnie inne. My sami mamy 40-50 lat, ale jeszcze jesteśmy pełni energii, do starych trofeów podchodzimy z ironicznym uśmiechem, chcielibyśmy wygrać coś nowego, opisać coś miłego, zbliża się 20-lecie strony, kończy się sezon 2024/2025 i na ten moment nie zapowiada się na 3 trofeum w ciągu ostatnich 15 lat. Zapowiada się na przegranie sezonu, w którym graliśmy raz na tydzień, liderowaliśmy po 19 kolejkach z rzędu, a na końcu Lech Poznań znowu może zostać pierwszym przegrywem w kraju.
Kibicujemy wszyscy klubowi, który przez 15 lat zdobył 2 trofea z tym samym trenerem, szczęśliwie i dzięki słabości czy pomocy innych. Sami nic nie umiemy wygrać, coś takiego staje się później meczące dla kibiców, w których siedzi strach. Na całe szczęście zbliża się już ta słynna 32. kolejka Ekstraklasy, po której raczej wszystko będzie jasne. Lech Poznań wyprzedzi wtedy Rakowa Częstochowa lub znowu naiwnym pozostanie liczyć na Jacka Zielińskiego, w tym wspominać stare czasy, które już nie wrócą. Zanim będzie trzymanie kciuków na Zielińskiego trzeba pokonać Legię, która w tym sezonie nie umie grać z czołówką, ale akurat w meczu z nami nie będzie to miało znaczenia. Bez względu na to, czy Legia zdobędzie PP czy nie, zechce zrewanżować się za jesienne 2:5 i znowu zakończyć Lechowe złudzenia jak 12 miesięcy temu w tej samej 32. kolejce. Nie ma sensu nakręcać się na ten mecz, bo przecież od lat znacie Lecha Poznań, nasza drużyna będzie miała założonego pampersa już kilkadziesiąt minut przed spotkaniem. Obecny Lech oddał w Radomiu raptem 4 strzały, w tym jeden po przerwie, a teraz miałby wygrać na obiekcie, na którym przez całą historię wygrał 14 razy? Dnia 11 maja choćby nie jakość sportowa będzie problemem, tylko mentalność tego zespołu. W końcu Lech to jedyna drużyna, która w okresie 2024/2025 po utracie bramki na 0:1 nie zdobyła jeszcze ani jednego punktu, w Radomiu choćby 2:0 niczego nie zagwarantowało, a Niels Frederiksen przecież nie skończy z promocją Lismana z Mońką. Wyobrażacie sobie Macieja Skorżę promującego juniorów w takich meczach i na tym etapie sezonu? On wdeptał w ziemię Marchwińskiego a co dopiero zrobiłby z tą dwójką. Wyobrażacie sobie sytuację, co z tą dwójką zrobi np. taki Artur Jędrzejczyk, który ma prawie tyle samo trofeów, co Lech Poznań przez całą historię? Jednego weźmie pod pachę, drugiego złapie za szczękę i znowu Legia sprowadzi grzecznego Lecha do parteru. Już był kiedyś taki mecz, w którym Malarz dusił Kownackiego, nikt mu nie pomógł, jedynie po spotkaniu na murawę wbiegł rezerwowy bramkarz Jasmin Burić za co został ukarany czerwoną kartką. O majowych spotkaniach Lecha przy Łazienkowskiej lepiej nie wspominać, udało się raz 10 lat temu i jeszcze wcześniej w latach 90-tych. Później w 2017 roku miał miejsce taki mecz, w którym Lech w maju po finale z Arką pojechał do Warszawy grać o tytuł, a skończyło się porażką 0:2 + jednym celnym strzałem na bramkę oddanym przez Makuszewskiego po 70 minucie. Od tamtej pory minęło 8 lat, Lech Poznań bez Skorży na finiszu kolejnego sezonu jest na tym samym mentalnym poziomie, co w 2017 roku. jeżeli jednak ktoś ma logiczne argumenty, argumenty których nikt nie wyśmieje, to niech napisze w komentarzu na dole, dlaczego Kolejorz dnia 11 maja zdobędzie Łazienkowską? I czemu warto będzie przez cały czas oglądać to spotkanie, jeżeli jako pierwszy straci bramkę? Śmiało!
Kolejny temat:
„Czy Redakcja wyjaśni dlaczego w trakcie drugiej połowy meczu w Radomiu, a także DŁUGO po zakończeniu NIEMOŻLIWE było połączenie z Wami? Taka sytuacja to nie pierwszy przypadek! Będzie cały czas milczenie z Waszej strony czy jednak się doczekamy KONKRETNEJ odpowiedzi?”
Oczywiście. Nie trzeba pisać, iż coś nie działa, bo wszyscy to widzą. Wy nie możecie czytać, my niczego dodać mając ten sam problem. Możemy za to tylko przeprosić wszystkich internautów KKSLECH.com, jest to wyłącznie nasza wina i problem do rozwiązania wyłącznie przez nas. Mniej więcej wiadomo, z czego wynika problem, co trzeba zrobić i w sobotę, 3 maja, w godzinie meczu zostaną wprowadzone kolejne poprawki, które muszą zostać wprowadzone tylko na żywo. Dlaczego tak? W tygodniu nie ma żadnego problemu z obciążeniem, dnia 12 kwietnia pisząc o kiepskim zainteresowaniu przez kibiców losami Lecha Poznań w dni poza meczowe -> TUTAJ poruszono m.in. ten temat. Zanim Raków zaczął tracić punkty raz zanotowaliśmy tu choćby poniżej 10 tysięcy odsłon (3,5 tys. unikalnych użytkowników dziennie). Przeważnie w kwietniu jest tutaj 4,5-6,5 tys. ludzi dziennie, co generuje około 20 tysięcy odsłon. Nagle w weekendy Lech Poznań przyciąga tłumy ludzi, ta strona bezpośrednio po meczach nie radzi sobie z dużym skokiem obciążenia, od miesięcy mecze Lecha Poznań, w tym porażki na ostatniej prostej sezonu nie cieszyły tak się dużym zainteresowaniem nie tylko kibiców Lecha Poznań. W niedzielę mieliśmy tu ponad 23 tysiące użytkowników i 89 tysięcy odsłon co świadczy o ogromnym potencjalne witryny, aczkolwiek wyłącznie w dni meczowe! Zanim Raków zaczął tracić punkty na początku kwietnia, w tygodniu hulał tu wiatr, byli tutaj wyłącznie fanatycy Kolejorza, nie było problemów z serwerem, z różnymi rzeczami wspierającym stronę, więc jak mieliśmy coś sprawdzić? Przetestować? Wprowadzać te poprawki? Oczywiście, to nasza wina, dlatego można tylko przeprosić i obiecać poprawę. Nie ma co ukrywać, iż nowa strona przez cały czas potrzebuje wizualno-technicznych poprawek, będą one wprowadzane powoli w zależności od budżetu, który jest uzależniony od sportowych wyników Lecha Poznań. Lech to nie Legia, w ostatnich kilkunastu latach nie zdobywa tyle trofeów, medialnie jest ubogim krewnym tego klubu, nie występuje tak często w Europie przyciągając dużo mniejsze zainteresowanie. Przez ogólnie panujące od Trnawy znużenie czy zniechęcenie kibiców obracamy się w zupełnie innych realiach finansowych zwiększając swój budżet powoli i przeznaczając pieniądze głównie na produkcję meczowych materiałów. Nam nie starczy np. 349 zł z reklam google jak małym stronom internetowym, do utrzymania tego co tutaj jest + do dalszego rozwoju (także technicznego) potrzeba 7-9 tysięcy złotych miesięcznie! Wiecie ile kosztuje produkcja materiałów na wyjazdach? jeżeli ktoś z Was od czasu do czasu jeździ po Polsce, to prawdopodobnie wie, ile kosztuje hotel, jedzenie czy paliwo. Gdyby korzystać z jakiejś firmy, która opiekowałby się witryną 24 godziny na dobę, to nie starczyłoby choćby 7 tysięcy złotych miesięcznie. Gdyby jeszcze dodać do tego koszty np. zakupu nowego obiektywu do aparatu (minimum kilka tysięcy), dodatkowych komputerów czy pensję choćby dla jednej osoby robiących coś na etacie, to już mamy miesięczny koszt utrzymania witryny przekraczający 15 tysięcy złotych. Takich pieniędzy nigdy nie mieliśmy i mieć nie będziemy, jednak KKSLECH.com to nie zabawa, trzeba sobie jakoś radzić bez takich funduszy, często opisując działania nieudaczników, którzy przez 15 lat zdobyli 2 trofea trudno jest gonić bardziej medialne kluby, trzeba obracać się w niskich kwotach, zaciskać pasa i czekać na lepsze czasy co już powoli staje się nudne. Z 3-4 meczami na miesiąc nie ma szans na większy progres, w tych czasach należy chociaż tak działać, by nie było gorzej, a światełkiem w tunelu dla nas jest chociaż jedna runda europejskich pucharów, dzięki której z meczami co 3-4 przynajmniej przez 2 tygodnie wygenerujemy tutaj przez tydzień tyle samo odsłon, ile np. w takim nudnym kwietniu przez 30 dni. I można dać sobie spokój z propozycją zbiórki pieniędzy, z góry wiecie, iż nikt nam nie da tyle, ile potrzeba, w Lechu trzeba sobie radzić samemu. KKSLECH.com da sobie radę! W końcu zniknie ten problem z dostępem do strony tuż po meczach, już w sobotę nie powinno być z tym tak dużych problemów.
Kończąc dzisiejsze „Pyry z gzikiem”. Kto chce może sobie wierzyć dalej, gdyż matematycznie nie wszystko pozostało stracone, Raków Częstochowa na pewno się potknie, ale Lech Poznań w obecnej sytuacji kadrowej, z tym trenerem i mentalnością wydobywającą się z gabinetów potrzebuje większego cudu, by zdobyć mistrzostwo. Dlaczego ten cud musi być na innym poziomie niż w 2010, 2015 czy 2022 roku? Tamte zespoły były mocniejsze mentalnie i sportowo, dwa z nich trenował Maciej Skorża chcący wygrywać za wszelką cenę, na dodatek nie było aż tak dużych problemów zdrowotnych. Niemniej zawsze miło jest się zaskoczyć, niż znowu rozczarować, od porażki z Jagą a już na pewno ze Śląskiem pachnie tutaj przegranym sezonem, więc mimo gorszych momentów Rakowa, w tym wpadek z Puszczą i Pogonią był czas przywyknąć. Z racji matematycznych szans wstrzymujemy się z jeszcze paroma tematami, w tym z artykułami w innym tonie. Na pewno 2. miejsce na KKSLECH.com nie będzie fetowane czy odbierane za sukces. Przed sezonem ta lokata może nie byłaby taka zła, ale trzeba pamiętać o hańbie z Resovią w I rundzie Pucharu Polski + o prowadzeniu w tabeli po 19 kolejkach z rzędu, zatem w takiej sytuacji ewentualna 2. lokata 24 maja to nie żaden wyczyn tylko wstyd oznaczający 2 na 28 za Klimczaka. Na dodatek już 2 maja Lech Poznań kolejny raz zostanie upokorzony, ponieważ po pierwsze w historii trofeum sięgnie Pogoń Szczecin, która wygra na Narodowym przed nami lub zmagająca się z różnymi problemami Legia Warszawa sięgając po 21 puchar w historii i mając za sobą udany sezon w Europie.
Lech Poznań? Sezon ratuje tylko niewyobrażalne na ten moment mistrzostwo. jeżeli nie będzie tytułu, to łatwo idzie przewidzieć kolejne podziały wśród kibiców. Większość będzie niezadowolona domagając się zmian, których nie będzie z racji awansu do pucharów i będzie czuła niewykorzystany potencjał mając przed oczami pustą gablotę, ale znajdą się też tacy już bez większych Lechowych marzeń, celów, ambicji, zadowoleni z Jopa 15 lat temu, stabilizacją budżetu dzięki czemu nie skończymy jak Widzew, Wisła czy Lechia i propagujący dźwięczne hasła takie jak „kibicem się jest nie bywa”, „kibice sukcesu” lub „czy wygrywasz czy nie” modne w IV-lidze (grupa: wielkopolska), natomiast sama wygrana meczu to tylko miły dodatek. Rutkowski? Rząsa? Klimczak? Oni już są wygrani, mogą spać spokojnie. Była nadzieja, jest frekwencja na stadionie, nie ma rac na boisku, nikt oficjalnie im nie fika, kwestią czasu jest dodatkowa mobilizacja na fejsie, wspominanie roku 2010 i zadowolenie z racji możliwości wyrwania się na byle jaki meczyk. Trzeba przyznać, iż Lech (piłkarze, trener, zarząd itp.) nabył umiejętność wychowywania sobie głównie młodych ludzi bez celów, do tego potrafi odzierać starsze osoby z marzeń, tłumić w nich wiarę, nadzieję, kasować ich oczekiwania i wprowadzać obojętność w ich głowach. Nie ma się co dziwić, iż cała piłkarska Polska śmieje się z wiecznie przegranego wiosną Lecha mającego jeszcze matematyczne szanse na uratowanie kolejnego sezonu. Dopóki są szanse, niech walczą. Niech to co wygadują piłkarze w tych mixzonach w końcu ma przełożenie na rzeczywistość. Powodzenia i Hej Lech!
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)