Sabalenka była murowaną faworytką. Nokaut w 60 minut!

7 godzin temu
Zrobiła co mogła Kamilla Rachimowa, a iż kilka mogła, to kilka zrobiła. Aryna Sabalenka bardzo gwałtownie i bardzo pewnie awansowała do II rundy Roland Garros, pokonując Rosjankę 6:1, 6:0 w zaledwie 60 minut. Nie sposób tu choćby wyciągnąć szczególne wnioski, bo gdyby była to walka pięściarzy, to mówilibyśmy o brutalnym i szybkim nokaucie, który zgasił rywalce światło.
Aryna Sabalenka w trakcie "mączkowego" sezonu rozsiadła się wygodnie na fotelu liderki rankingu WTA i wydaje się, iż przez dłuższy czas nie ma się kim przejmować. Ma prawie 4000 punktów przewagi nad Coco Gauff, nad piątą w tej chwili Igą Świątek już prawie 5000. Mogła jednak jeszcze przed przenosinami na trawę podkręcić te statystyki. Na przykład wygraną w Roland Garros, co jak dotąd jeszcze nigdy jej się nie udało, a w obliczu gorszej formy Świątek, szansa była być może większa, niż kiedykolwiek wcześniej.


REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowski zdetronizowany! Oto największa gwiazda światowej piłki


Rachimowa kiedyś napsuła krwi Sabalence. Nie tym razem
Jej pierwszą przeszkodą w drodze do celu była Kamilla Rachimowa. Rosjanka to 75. rakieta świata, jak dotąd bez większych sukcesów. Dwa dotychczasowe mecze z Aryną Sabalenką przegrała, m.in. dwa lata temu własnie w Paryżu (2:6, 2:6), choć w zeszłym roku w Waszyngtonie potrafiła jej się postawić. Wygrała z nią choćby seta, a ich bój trwał prawie trzy godziny. Przy czym Rachimowa na mączce zbytnio grać nie lubi. W Madrycie nie przeszła eliminacji, a w Rzymie zagrała w drabince głównej jako szczęśliwa przegrana (odpadła w II rundzie z Emmą Navarro).


Pierwszy set nie wskazywał, by ten mecz miał być czymkolwiek innym niż pewnym triumfem Białosurinki. Tylko 26 minut zajęło jej rozbicie w nim rywalki 6:1. Siła i precyzja uderzeń Aryny były czymś nie do przeskoczenia dla rywalki, która przynajmniej ocaliła honor tym jednym wygranym gemem. Jej serwis też nieszczególnie jej pomagał i stąd właśnie prosta sprawa dla Sabalenki.


Szybki łomot i do widzenia. Sabalenka nie marnowała sił
Drugi set wiele się nie różnił. Sabalenka gwałtownie zdobyła dwa przełamania i wyszła na prowadzenie 3:0. Możliwe, iż nieco za bardzo ją to rozluźniło, bo w kolejnym gemie narobiła błędów, dzięki czemu jej rywalka miała choćby breakpointa. Jednak i z takiej sytuacji liderka rankingu WTA wyszła w dobrym stylu, pomagając sobie świetnym, potężnym (prawie 190 km/h) serwisem. Tym razem Białorusinka nie dała rywalce ugrać choćby gema i po równiutko godzinie wygrała 6:1, 6:0.
Rachimowa nie jest na ten moment tenisistką, zdolną przeciwstawić się komuś takiemu jak Sabalenka. Było to w tym meczu widać i cóż, brawa dla Białorusinki za niepozostawienie wątpliwości. W kolejnej rundzie poprzeczka raczej dużo wyżej nie pójdzie, bo z Aryną zagra lepsza z pary Jill Teichmann (98. WTA) - Lucrezia Stefanini (153. WTA).
Idź do oryginalnego materiału