Sceny w półfinale PlusLigi! Mieli już piłkę meczową. Ten mecz przejdzie do historii

6 dni temu
Brak dwóch gwiazd i piłka meczowa dla rywali? Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie pokazali, iż żadne trudności nie są im straszne. W kolejnym, tym razem decydującym, rollercoasterze w półfinałowej rywalizacji o mistrzostwo Polski - pokonali w Warszawie Projekt 3:2 (25:19, 21:25, 21:25, 25:19, 16:14). A gospodarzom pozostaje żal po niewykorzystaniu wielkiej szansy.
Rok temu, gdy Projekt i Aluron CMC Warta walczyły o finał mistrzostw Polski, to zawiercianie oddali rywalom zaledwie seta. Dwa tygodnie temu rozbili zaś w półfinale Pucharu Polski rywali z Warszawy, którzy tylko w jednym secie przekroczyli granicę 20 punktów. Tegoroczny półfinał PlusLigi to jednak była zupełnie inna historia, choć z tym samym zakończeniem.


REKLAMA


Zobacz wideo Aluron CMC Warta Zawiercie z awansem do półfinału PlusLigi. Bartosz Kwolek ocenił dwa pewne zwycięstwa z Asseco Resovią Rzeszów


Zmarnowane szanse Projektu. Jasny sygnał od zawiercian
- Projekt i Warta to dwaj giganci, którzy walczą do upadłego - zapowiadał przed decydującym spotkaniem półfinałowym Damian Wojtaszek. A przebieg sobotniego meczu potwierdził trafność słów libero stołecznej ekipy.
Pokazały to też dwa poprzednie spotkania w tej rywalizacji, które kończyły się w pięciu setach i miały identyczny przebieg. Zarówno drużyna z Warszawy, jak i z Zawiercia wygrały u siebie, roztrwaniając wcześniej przewagę 2:0 w setach. Mocniej pluć w brodę mogli sobie zawodnicy Projektu, którzy w tie-breaku w Sosnowcu prowadzili 10:7, a rywale grali wtedy już bez dwóch gwiazd - Aarona Russella i Karola Butryna. Pierwszy doznał kontuzji, a drugi był nieskuteczny.
Przed sobotnim spotkaniem więc podstawowe pytanie brzmiało, czy będący jedną z największych gwiazd PlusLigi Amerykanin będzie w stanie wystąpić. Wyszedł w podstawowym składzie, ale był zdecydowanie daleki od swojej najlepszej formy. Został zmieniony w pierwszej części trzeciego seta, gdy miał na koncie osiem punktów i 38 procent skuteczności ataku. Pech zawiercian polegał na tym, iż w tym samym czasie zmuszony do zejścia był Butryn, który miał problemy z kostką.
Okazało się, iż po pewnym czasie atakujący był gotowy wrócić do gry, ale ze względów regulaminowych ("zmiana wymuszona") nie mógł tego zrobić. Wydawało się, iż drużyna Michała Winiarskiego - już z zastępującymi Russella i Butryna Patrykiem Łabą i Kyle'em Ensingiem - nie będzie w stanie odrobić strat po przegraniu trzeciej partii, ale ponownie pokazała, iż nie można jej skreślać do samego końca.


Początek meczu w ogóle nie zwiastował tego, iż kibice w hali Torwar obejrzą kolejny zacięty pojedynek, bo w pierwszym secie Projekt został po prostu rozbity. To, co działo się wtedy na parkiecie, przypominało mecz tych drużyn w niedawnym półfinale PP. Zawiercianie wywierali wielką presję zagrywką i już na początku odskoczyli na 7:1. Niemal 41-letni środkowy Jurij Gladyr znów udowodnił, iż wiek to tylko liczba, gnębiąc rywali zarówno pod siatką, jak i w polu zagrywki. A Miguel Tavares przypomniał, iż poza świetnym rozegraniem potrafi też - w razie potrzeby - zaatakować. Swoje dokładał przyjmujący Bartosz Kwolek. Były gracz stołecznej drużyny zamknął tę partię asem. A podsumowaniem gry Projektu może być akcja, w której atakujący Linus Weber próbował wystawiać piłkę na kolanach.
Prowadzący warszawski zespół Piotr Graban już w secie otwarcia próbował zmian, ale te efekty przyniosły dopiero od drugiej partii. Rezerwowy Tobias Brand, który był najjaśniejszą postacią Projektu w poprzednim meczu - i teraz stał się niezbędnym elementem, a na drugim przyjęciu zmieniali się potem Artur Szalpuk i Kevin Tillie. Pojawił się także kapitan Projektu Andrzej Wrona, który po tym sezonie zakończy karierę. Pochodzący z Warszawy środkowy przy każdej okazji mobilizował kolegów. Liderem pod względem siatkarskim jednak bezsprzecznie był Weber, który szalał w ofensywie.


Bieniek na zagrywce oznacza kłopoty. Drugi taki cios Projektu
Nie od razu było z górki. W pierwszej połowie tej partii kwestia prowadzenia zmieniała się kilkukrotnie. Później gospodarze już zdołali wypracować bezpieczniejszą przewagę, m.in. dzięki atakom Webera i asowi Branda (22:18). W tej części spotkania emocje u graczy Projektu buzowały, co widać było po ich reakcjach na niektóre decyzje sędziowskie i challenge. Partię zwieńczyła długa i szalona akcja zakończona autowym zbiciem Russella.
Wydawało się, iż po przegraniu trzeciej partii i stracie Russella i Butryna przyjezdnym będzie bardzo ciężko nawiązać walkę o trzeciego tie-breaka w tym półfinale, ale po raz kolejny dała o sobie znać ich wielka waleczność i siła zagrywki. Projekt miał wielkie problemy z przyjęciem i rzutowało to na ich skuteczności w zamykaniu akcji. Pod koniec Graban dał odpocząć już Weberowi i podstawowemu rozgrywającemu Janowi Firlejowi, oszczędzając ich siły na decydującą partię.


Ta na długo zostanie w pamięci zawodników i kibiców obu drużyn, choć dla jednych jako dowód, iż nie ma rzeczy niemożliwych, a dla innych jako koszmar. Gospodarze prowadzili już 12:10 i 14:13, a kolejne popisowe akcje zaliczał Weber (łącznie zdobył 31 punktów). Tyle iż przy wyniku 14:14 na zagrywkę udał się Mateusz Bieniek i goście odzyskali piłkę i wykorzystali kontrę, a w kolejnej akcji zablokowali Wronę. Ten ostatni, mistrz świata z 2014 roku, na koniec tylko mógł spuścić głowę podłamany. Jego drużyna po raz drugi w ciągu nieco ponad miesiąca straciła szansę na wielki sukces - w marcu po przegraniu "złotego seta" straciła szansę na historyczny awans do Final Four Ligi Mistrzów.
Zawiercianie w finale zmierzą się z Bogdanką LUK Lublin, która kilka godzin wcześniej - także w trzymeczowym półfinale - wyeliminowała Jastrzębski Węgiel.
Idź do oryginalnego materiału