Sensacja w kadrze, Grbić wyczarował. To może być nowa gwiazda

4 godzin temu
Kiedy pochodzący z Białorusi Aleksiej Nasewicz siedem lat temu przeniósł się do Polski, marzył o zostaniu lekarzem. 22-latek postawił jednak na siatkówkę, a niektórzy twierdzą, iż jest przyszłością reprezentacji Polski i kiedyś może zastąpić legendę, czyli Bartosza Kurka. Atakujący dostał właśnie pierwszą szansę od trenera Nikoli Grbicia.
- Byłem w ciężkim szoku - mówi Sport.pl Aleksiej Nasewicz, wspominając pierwszą rozmowę z Nikolą Grbiciem. Od ponad dwóch tygodni Nasewicz trenuje w Spale pod okiem szkoleniowca reprezentacji Polski, który umieścił go w składzie na tegoroczną Ligę Narodów.


REKLAMA


Zobacz wideo Lublin mistrzem Polski w siatkówce. Marcin Komenda: Przed sezonem mało kto na nas stawiał


Miał być lekarzem, został siatkarzem. "Cieszę, iż nie byłem taki walnięty na tym punkcie"
Trójka atakujących, na których najpewniej głównie będzie stawiał w tym sezonie Grbić, to Bartosz Kurek, inny wicemistrz olimpijski z Paryża Bartłomiej Bołądź i mający za sobą rewelacyjny sezon zwieńczony mistrzostwem Polski Kewin Sasak. Nasewicza sprawdza głównie pod kątem przyszłości. Czy za jakiś czas siatkarz, który 5 czerwca skończy 22 lata, rzeczywiście będzie filarem kadry? Jak na razie pokazał, iż potrafi sobie radzić z różnymi wyzwaniami.
Przed jednym z nich stanął w 2018 r., gdy przeniósł się z najbliższymi z rodzinnego Grodna do Gdańska i poszedł po liceum. Nie znając języka polskiego. Początki były trudne, ale bardzo pomogli mu koledzy. Wtedy nie w głowie mu było, by profesjonalnie grać w siatkówkę.
- Rodzice chcieli zapewnić nam - mi i mojemu bratu - dobre wykształcenie. Gdy się przeprowadzaliśmy, to w ogóle nie myślałem poważnie o sporcie. Miałem zupełnie inny pomysł. Poszedłem do liceum, do klasy o profilu biologiczno-chemicznym. Chciałem zdawać na medycynę, zostać chirurgiem i pomagać ludziom - opowiada mi Nasewicz.
Siatkówkę traktował wtedy jako hobby. Zaczął w nią grać jeszcze na Białorusi, idąc w ślady ojca i brata. Nie od niej jednak zaczynał. Najpierw było taekwondo, które trenował dwa lata. Czy nauczył się dzięki sztukom walki czegoś cennego?


- Zupełnie nie. Chodziłem na te treningi, by coś robić. By nie siedzieć w domu i nie grać tylko cały czas na komputerze. Tak robiło wielu moich kolegów. Sam czasem lubię pograć, ale z umiarem. W dzieciństwie w ogóle prawie tego nie robiłem. Zwykle wychodziłem na dwór, do znajomych, grałem w piłkę nożną czy inne gry, jeździłem na rowerze. Rodzice też pilnowali, bym za dużo czasu nie poświęcał graniu na komputerze. I naprawdę bardzo się cieszę, iż nie byłem taki walnięty na tym punkcie. Że cały mój świat nie sprowadzał się tylko do tego - podkreśla siatkarz Trefla Gdańsk.
Nasewicz jak Winiarski. Na mecz bez butów
Jego pierwszym klubem w Polsce był Stoczniowiec Gdańsk, w którym rywalizował w rozgrywkach młodzieżowych. Potem dostał szansę występów z seniorami Stoczniowca Politechnika Gdańska w II lidze. Przełomem było zaś trafienie do Trefla Lębork, drugiej drużyny Trefla Gdańsk. Od sezonu 2022/23 jest częścią tego plusligowego zespołu.
Nasewicz zaczynał jako libero, potem był przyjmującym. W Treflu można usłyszeć żartobliwą historię, iż przeszedł na atak, bo chował się, by nie bronić piłek atakowanych bez bloku.
- Słucham? Nie no, przepraszam, tak nie było - śmieje się. - Po prostu nie umiem przyjmować, nie mam dobrej techniki odbicia dołem. Jak już trzeba, to coś tam odbiję, ale przyjęcie zagrywki nie jest moją mocną stroną. I dlatego zostałem przeniesiony na atak. To była inicjatywa trenera Michała Winiarskiego - wspomina młody siatkarz, który dołączył do głównej drużyny Trefla w 2022 r., zaraz po odejściu z klubu mistrza świata.


Zapewnia, iż w tej chwili na ataku czuje się już bardzo dobrze, choć początki nie były łatwe. - To było dla mnie coś nowego. Już się przyzwyczaiłem do lewego skrzydła, a tu mam nagle atakować z prawego. Na początku myślałem, iż przestawienie się będzie niemożliwe. Potem miałem trzy treningi na ataku w czasach juniorskich, pojechaliśmy na mecz II ligi i zdobyłem chyba z 16 punktów, a bilans miałem +1. Byłem wtedy bardzo zdenerwowany - opowiada Nasewicz.
Ze wspomnianym Winiarskim łączy go jedna cecha - roztrzepanie. Winiarski słynął talentem go gubienia i zapomniana różnych rzeczy. - Ja jestem w stanie zgubić wszystko - przyznaje z uśmiechem gracz Trefla.
Zdarzyło mu się np. zapomnieć zabrać buty na mecz wyjazdowy. - Lecieliśmy do Lublina samolotem i oddawaliśmy rzeczy do autokaru. Wieczorem zapomniałem zabrać buty z szatni, gdzie je zawsze trzymam. Miałem to jeszcze zrobić rano i tak zostałem bez butów. Ale już jest lepiej, już ich nie zapominam - zapewnia.
"Miałem wcześniej na tym punkcie bardzo mocną schizę"
Szansę, jaką dostał w Gdańsku, jak na razie bardzo dobrze wykorzystuje, choć nie omijały go kłopoty zdrowotne. Rok temu odebrał nagrodę dla Odkrycia Sezonu 2023/24, a niedługo później trafił pod nóż - przeszedł operację przepukliny kręgosłupa. Pytam, czy został w nich strach, iż podczas gry problemy mogą wrócić.


- Już nie. Miałem wcześniej na tym punkcie bardzo mocną schizę. Jak tylko poczułem ukłucie, to bałem się, iż znowu coś się dzieje. Ale te obawy już mi przeszły - podkreśla.
W styczniu podczas jednego z meczów ligowych uszkodził z kolei kostkę i został zniesiony przez kolegów z drużyny z boiska. Ale już 10 dni później brylował na parkiecie. A w całym sezonie błyszczał na tyle mocno, iż dostał pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski. Jak wspomina pierwszą rozmowę z Grbiciem?
- Pamiętam tylko, iż byłem w ciężkim szoku i nie wiedziałem, co powiedzieć. Trener mówił, a ja odpowiadałem tylko: "ok", "dziękuję", "super", "bardzo się cieszę" itp. Nie wiedziałem, co więcej powiedzieć i o co zapytać - przyznaje z uśmiechem.
Nie kryje, iż możliwość pracy pod okiem szkoleniowca Polaków robi na nim duże wrażenie, a sam Serb budzi duży szacunek.


- Po pierwsze budzi respekt to, jak dużo osiągnął. Z tego, co kojarzę, to odkąd prowadzi naszą reprezentację, to ta z każdej imprezy wracała z medalem. Mam ogromny szacunek do pracy, jaką wykonuje. Super się z nim pracuje, on bardzo się angażuje. Pokazuje sam, jak co trzeba robić. To bardzo fajne - opisuje Nasewicz.


Nasewicz miał tego samego trenera co gwiazda reprezentacji Rosji
To jego debiutanckie powołanie do kadry seniorów, ale mówi, iż było mu łatwiej, gdyż wraz z nim na zgrupowaniu w Spale pojawiło się kilku zawodników, których zna z juniorskiej reprezentacji Polski. - Gdy wchodziłem do młodzieżowej siatkówki, to nie znałem się praktycznie z nikim i przez to było mi wtedy trudniej - zaznacza dysponujący dużą siłą gracz.
W juniorskiej kadrze zadebiutował dwa lata temu, tuż po tym jak otrzymał polską licencję. Polskie obywatelstwo miał już wcześniej, ale do 2023 roku grał na białoruskiej licencji. O zmianę w tym zakresie zabiegał klub z Gdańska, który dzięki temu nie musiał już uwzględniać Nasewicza przy limicie obcokrajowców przebywających na parkiecie. Sam siatkarz zyskał dzięki temu więcej szans na grę, z czego dobrze skorzystał.
Choć na siatkarskiej mapie Polska jest znacznie mocniejszym punktem niż Białoruś, to młody atakujący zwraca uwagę, iż kilku cenionych zawodników też pochodzi z Białorusi, ale nie wszyscy o tym wiedzą.


- Choćby Michał Gierżot. Jeden z lepszych dawniej rozgrywających Aleksandr Butko, (zasłynął jako reprezentant Rosji - red.) również. On pochodzi, tak jak ja, z Grodna. Jego trener był potem moim szkoleniowcem. Białorusinem jest też atakujący Władysław Babkiewicz, który gra w tej chwili w Zenicie Sankt Petersburg - wylicza.
Na Białorusi pozostało sporo bliskich mu osób. - Dziadkowie, ciocia, kuzynostwo. Mam tam też przyjaciół. Dzwonimy czasem do siebie i rozmawiamy. Bardzo bym chciał ich zobaczyć - przyznaje siatkarz Trefla.
A co sam myśli o opiniach, iż jest przyszłością reprezentacji Polski na ataku? - Nie wiem, nie mi to oceniać. o ile ktoś tak mówi, to jest mi bardzo miło, ale zobaczymy. Czas pokaże - zaznacza czekający na debiut w seniorskiej kadrze Nasewicz.
Idź do oryginalnego materiału