Sensacja w Rzymie. Sabalenka zniknęła bez słowa. Po 22:00 przyszła wiadomość

7 godzin temu
Aryna Sabalenka przegrała niespodziewanie z Qinwen Zheng 4:6, 3:6 w ćwierćfinale w Rzymie, a po meczu nie odbyła się konferencja prasowa Białorusinki. Inaczej było w przypadku ostatniego meczu Igi Świątek w stolicy Włoch. Paradoks Sabalenki polega na tym, iż choć rządzi w kobiecym tenisie od miesięcy, to znów nie brakuje wątpliwości, czy wygra w Paryżu.
Aryna Sabalenka była zdecydowaną faworytką meczu z Qinwen Zheng, ale przegrała z Chinką 4:6, 3:6. To pierwsza przegrana Białorusinki z tą rywalką w siódmym spotkaniu. Mistrzyni olimpijska z Paryża z zeszłego roku udowodniła, iż na mączce czuje się wyjątkowo mocna i może być groźna w nadchodzącym Roland Garros (rusza od 25 maja).


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Zheng po meczu 1/4 imprezy WTA 1000 w Rzymie z Sabalenką pytana przez dziennikarzy o tajemnicę zwycięstwa przyznała: "Starałam się być bardzo spokojna. Wyszłam na spotkanie, nie myśląc, iż Aryna jest numerem jeden na świecie. Myślałam o niej, jak o normalnej rywalce i to mi pomogło".
Na rozmowę chińskiej tenisistki z dziennikarzami musieliśmy w Rzymie czekać zaledwie 20 minut. Przyszła do nas uśmiechnięta, wyluzowana. Nic dziwnego - znów pokonała aktualną liderkę rankingu WTA. Podczas wspomnianych igrzysk też tego dokonała, gdy w półfinale ograła Igę Świątek, ówczesną numer jeden.
Czytaj także: Tak Sabalenka odezwała się do kibica
Środowy mecz Zheng - Sabalenka zakończył się w Rzymie o godzinie 20:48. Władze turnieju na grupie na Whatsappie informują o kolejnych konferencjach prasowych lub podobnych aktywnościach medialnych tenisistów. W przypadku konferencji liderki rankingu brakowało informacji. Po 22:00 zapytaliśmy organizatorów, czy Sabalenka przyjdzie, ale po krótkiej chwili jedna z pracownic WTA przekazała nam, iż nie będzie spotkania Białorusinki z dziennikarzami. Wskazała jedynie, iż tenisistka opuściła już teren kortów.


Zgodnie z regulaminem WTA zawodniczka ma obowiązek uczestniczyć w jednej z pomeczowych aktywności: konferencja prasowa, rozmowa z telewizją, która pokazuje turniej, rozmowa z mediami należącymi do WTA, wywiad z lokalnym nadawcą. Na ten moment nie ma informacji, czy i które z tych rozwiązań zostało w tym wypadku spełnione.
Tenisistki w przypadku braku wypełnienia zobowiązań medialnych, mogą zapłacić karę - jeżeli chodzi o zawodniczki z top 10 rankingu to 2500 euro, gdy mówimy o pierwszym lub drugim takim wykroczeniu, przy kolejnym pięć tysięcy.
W regulaminie ATP jest inaczej. jeżeli zawodnik nie ma kontuzji lub nie jest niezdolny do pojawienia się z uwagi na sprawy mentalne, musi udzielić wywiadu telewizji na korcie albo zorganizować konferencję lub przybyć do mixed-zony, gdzie czekają dziennikarze. Kary są wyższe dla czołowej "10" - choćby 20 tysięcy euro.
Sabalenka zniknęła bez słowa. Świątek postąpiła inaczej
Konferencje prasowe po przegranych spotkaniach są trudne dla sportowców, także dla tenisistów. Przeżywając silne emocje, wielu nie chce jeszcze dodatkowo odpowiadać na pytania dziennikarzy, nie zawsze łatwe pytania. Tym bardziej trzeba więc docenić, jak po ostatnim meczu w Rzymie postąpiła Iga Świątek.


W sobotę Polka uległa Amerykance Danielle Collins 1:6, 5:7 w trzeciej rundzie. Miała prawo czuć się rozbita, przez ponad trzy godziny od zakończenia spotkania nie było wieści o jej rozmowie z mediami. Dopiero tuż przed 19:00 pojawiła się informacja od organizatorów, iż Świątek przyjdzie na konferencję. Trwała krótko, zadano sześć pytań, a wiceliderka rankingu nie odpowiadała w zbyt rozbudowany sposób, co można zrozumieć, biorąc pod uwagę jej ostatnie słabsze wyniki.
Wracając do Aryny Sabalenki, jej sytuacja pozostaje zagadkowa. Z jednej strony od października prowadzi w rankingu WTA, ma nad Igą Świątek ponad cztery tysiące punktów przewagi. Wygrała niedawno turniej w Madrycie, wcześniej była najlepsza w Miami, za sobą w tym sezonie ma także m.in. finał Australian Open czy w Stuttgarcie. Z drugiej strony jej środowe niepowodzenie w Rzymie sprawia, iż znów pojawiają się wątpliwości co do ewentualnego sukcesu w Paryżu.
Roland Garros był dotychczas najmniej udaną imprezą Wielkiego Szlema dla Białorusinki. Australian Open wygrała już dwa razy, US Open raz, na Wimbledonie dwukrotnie docierała do półfinału, a pamiętajmy, iż rok temu wycofała się z Londynu z powodu kontuzji, a trzy lata temu nie została dopuszczona, podobnie jak inni tenisiści z Rosji i Białorusi z uwagi na wojnę w Ukrainie.


Paryż? Do dziś jeden półfinał Sabalenki z 2023 i jeden ćwierćfinał osiągnięty w zeszłym sezonie. Mimo iż tenisistka z Mińska pod koniec zeszłego roku przekonywała w rozmowie z Canal+ Sport, iż kocha grać na mączce, a jej styl gry idealnie pasuje do tej nawierzchni. Wyniki tej tezy do końca nie potwierdzają. Owszem - już trzy razy była najlepsza w Madrycie, 12 miesięcy temu dotarła do finału w Rzymie, ale brakuje jej jednak większego osiągnięcia w jedynym "ziemnym" turnieju wielkoszlemowym w ciągu roku.


Jak będzie za trzy tygodnie? Roland Garros rusza już 25 maja. Tytułu broni Iga Świątek, a sytuacja Polki wydaje się być jeszcze bardziej skomplikowana. Być może w obliczu niepewnej formy Świątek i znaków zapytania przy Sabalence w stolicy Francji objawi się nowa, niespodziewana mistrzyni. Po ćwierćfinałach w Rzymie pewnie coraz więcej osób będzie stawiało m.in. na Qinwen Zheng.
Idź do oryginalnego materiału