Labrygę i Kubiszyna łączyło w tym turnieju jedno. Obaj pokonali w nim Tomasza Sararę. Pierwszy z nich wypunktował go w ćwierćfinale, a iż rywal "Don Diego" w półfinale Patryk Tołkaczewski nie był w stanie przystąpić do walki na skutek urazu oka. Zastąpił go Sarara i znów przegrał, choć tym razem o wiele wyraźniej.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Limit czasowy? Nie, nie, nie, to nie ten przypadek
Labryga do finału awansował nieco szczęśliwie, bo przez kontuzję półfinałowego rywala. Alberto Simao wyprowadzał kopnięcie za kopnięciem, ale przy jednym z nich w I rundzie to właśnie jego kolano nie wytrzymało. "Afrykańska Maczeta" nie mógł kontynuować boju, a Labryga dostał przyspieszony bilet do finału. Zarówno on, jak i "Don Diego" znaleźli się o krok od walizki ze sztabkami szczerego złota o wartości miliona złotych.
Tu jedno było pewne. Ktoś musi się poddać albo paść nieprzytomny. Finał Golden Tournament nie przewidywał limitu czasowego. Obaj starali się być metodyczni, co wychodziło im w miarę równo skutecznie. Labryga celował bardziej w tułów, Kubiszyn polował na głowę. Walka trwała ponad cztery minuty, nikt nie miał wyraźnej przewagi, aż tu nagle Labryga wypalił potężnym wysokim kopnięciem! Doszło do pierwszego liczenia, jednak "Don Diego" dalej mógł walczyć.
Jedno pechowe zdarzenie przekreśliło wszystko. "Don Diego" skończył na noszach
Im dłużej to trwało, tym trudniej było ocenić czy oni się kiwają po ciosach, czy ze zmęczenia. Nie było jednak wątpliwości, gdy Kubiszyn dwa kolejne razy wylądował na deskach. Najpierw po kolanie, potem po prawym. "Don Diego" równie mocny cios przyjął niestety na krocze, gdy ruszyli na siebie z Labrygą i kolano młodszego z rywali potężnie wbiło się prosto w najczulsze dla mężczyzny miejsce. Było to w dziesiątej minucie starcia.
Kubiszyn cierpiał okrutnie. Wył wręcz z bólu niemal cały czas. Miał pięć minut, by dojść do siebie, ale to było zdecydowanie za mało. Walka została przerwana, ale niestety "Don Diego" ucierpiał tak mocno, iż nie był w stanie sam opuścić klatki. Musiał zostać wyniesiony na noszach.
Jako iż kopnięcie było nieintencjonalne, sędzia zarządził decyzję techniczną, czyli wygrał ten, którego sędziowie (oceniający mimo braku limitu czasowego) postrzegali do tej pory jako zwycięzcę na podstawie przede wszystkim nokdaunów. To Kubiszyn był trzy razy na deskach, więc Denis Labryga został oficjalnym zwycięzcą Golden Tournament i zgarnął walizkę ze sztabkami złota wartymi milion złotych.