"Skandal, którego się nie spodziewałam". Polka nie kryje oburzenia

4 godzin temu
- W Wimbledonie nie można wykonywać takich ślizgów jak na mączce, bo można się w niekontrolowany sposób poślizgnąć. Z kolei jak trochę zacznie padać, trawa staje się już bardzo śliska i niebezpieczna - mówi Alicja Rosolska w rozmowie ze Sport.pl. Wybitna deblistka tłumaczy, jak trzeba uważać na korty trawiaste, wskazuje szanse Igi Świątek w Londynie, faworytki do zwycięstwa i zabiera głos na temat kontrowersyjnych zmian w US Open.
Alicja Rosolska miała startować w Wimbledonie, ale z przyczyn zdrowotnych musiała zrobić sobie przerwę. W najbliższych dniach będzie pracować jako ekspertka stacji Polsat Sport, która pokazuje w naszym kraju turniej wielkoszlemowy w Londynie.


REKLAMA


Zobacz wideo Daria Abramowicz wciąż pomaga Idze Świątek? Ferszter: Powinna się wytłumaczyć przed dziennikarzami


39-letnia Alicja Rosolska to najlepsza polska deblistka w historii. Sukcesy odnosiła m.in. na trawie i dlatego zapytaliśmy ją o nadchodzący Wimbledon, szanse Igi Świątek czy specyfikę kortów trawiastych. Rosolska to także finalistka US Open 2018 w grze mieszanej, dlatego poruszyliśmy z nią wątek kontrowersyjnych zmian, jakie w tym roku zaproponowali Amerykanie. Już w marcu mówiła w rozmowie z Agnieszką Niedziałek: - Dla mnie to skandal, którego się nie spodziewałam.
Dominik Senkowski: Jakie widzisz szanse dla Igi Świątek w tegorocznym Wimbledonie?
Alicja Rosolska: Iga jest na tyle dobrą zawodniczką, iż pomimo iż w poprzednich sezonach nie miała najlepszych wyników na trawie, to zawsze trzeba ją rozważać w gronie tych, które mogą wygrać turniej wielkoszlemowy - także ten w Londynie. Może na trawie nie jest główną faworytką, w tej roli widziałabym bardziej Arynę Sabalenkę czy Jelenę Rybakinę. Ich styl gry pomaga na tej nawierzchni - taki siłowy, mocny, do tego świetnie serwują.


Z czego wynika tak wiele niespodzianek, jakie widzimy w ostatnich latach na kortach trawiastych? Od ośmiu lat mamy co sezon nową mistrzynię Wimbledonu. Rok temu nikt nie stawiał na finał w Londynie Barbora Krejcikova - Jasmine Paolini, dwa lata temu na triumf Markety Vondrousovej, w ostatnich dniach na zwycięstwo w Queens Club 37-letniej Tatjany Marii.
To wynika ze specyfiki tej nawierzchni, ale i indywidualnych okoliczności. Tatiana Maria zawsze grała dobrze w tych warunkach, bo miała odpowiedni styl gry - korzystała z wielu slajsów, woleja. Szykowała się na ten okres w sezonie. Pamiętajmy, iż trzy lata temu doszła do półfinału Wimbledonu. Potrafi też grać tak, by wybić rywalki z uderzenia. Typowe singlistki typu Jelena Rybakina, które uderzają bardzo płaską piłką, mają często problem, by odegrać slajsa, jakiego im zaproponuje.
To widzieliśmy właśnie w ostatnim meczu Marii z Rybakiną w ćwierćfinale w Queens Club.
- Tatjana stara się skracać wymiany, nie poddawać temu, co proponuje przeciwniczka na trawie. Zupełnie inna jest historia sukcesu Jasmine Paolini w zeszłorocznym Wimbledonie, a pokazuje, iż mental w tenisie jest najważniejszy. Jak dobrze grasz, to bez względu na nawierzchnię możesz zajść daleko. Włoszka najlepiej czuje się na mączce, rok temu doszła najpierw do finału Roland Garros, a tuż potem do finału Wimbledonu. Ta pewność siebie, wiara we własne umiejętności pomogły jej błysnąć także na kortach trawiastych.


Trudniej jest przejść z mączki na trawę czy może np. z mączki na nawierzchnię twardą?
- Zdecydowanie najtrudniejsze jest wejście na trawę, potem na mączkę, a najłatwiej przestawić się na korty twarde. Trawa jest na tyle wymagająca, iż nie można wykonywać takich ślizgów jak na mączce, bo można się w niekontrolowany sposób poślizgnąć, noga może stanąć.
Iga Świątek słynie ze ślizgów na kortach ziemnych. Niedawno mówiła nam tak o grze na trawie: "Potrzebne są inne ruchy, inaczej muszę zatrzymać się przed piłką".
A i gdy dłużej trwa Wimbledon to widać też, jak ten kort centralny potrafi być wytarty. Z kolei jak trochę zacznie padać, a w Londynie to się zdarza, to organizatorzy starają się gwałtownie zasłaniać obiekty, bo wówczas trawa jest już bardzo śliska i niebezpieczna. Trawa należy do tych nawierzchni, na których najłatwiej o urazy.
Najlepiej niestety przekonał się o tym Hubert Hurkacz rok temu. Do dziś ponosi tego konsekwencje, właśnie wycofał się z Wimbledonu.
Dokładnie. Bardzo wiele groźnych upadków zdarza się na trawie, zwichnięć, skręceń. Mimo iż bardzo przyjemnie się na niej gra, jest mięciutka, to jednocześnie bardzo nieprzyjemna dla naszych stawów.
Czytaj także: Tak Gauff zareagowała na przeprosiny Sabalenki


Z twojego wieloletniego doświadczenia wynika, iż trawa jako nawierzchnia w turniejach WTA, ATP czy Wielkiego Szlema zmieniła się czy pozostała podobna?
Wyraźnie została zwolniona - niestety, bo byłam fanką tych szybszych kortów. Królowały wówczas akcje w stylu serwis-wolej. To miało swój wyjątkowy wymiar właśnie w warunkach trawiastych. Dziś jest inaczej, co pokazuje chociażby zeszłoroczny turniej wimbledoński, gdzie Paolini mogła wygrywać mecze z głębi kortu i wybiegać spotkania.
Twoje ulubione wspomnienie z Wimbledonu?
Z 2018 roku, gdy wraz z Abigail Spears doszłyśmy do półfinału debla. Byłam tak podekscytowana, iż nie mogłam spać całą noc. W ćwierćfinale wygrałyśmy z rozstawionym z numerem pierwszym Timeą Babos i Kristiną Mladenović. Niestety po meczu obie miałyśmy problemy zdrowotne, nasza rozgrzewka przed półfinałem trwała zaledwie 10 minut na korcie. Ale mimo to wyjście na półfinał wielkoszlemowy (z Czeszkami Barborą Krejcikovą i Kateriną Siniakovą - red.) to wspaniałe przeżycie.
Po Wimbledonie będzie tradycyjnie ostatni turniej wielkoszlemowy w tym roku - US Open. Tam dojdzie do rewolucji w mikście. Dopuszczono do rywalizacji wielu najlepszych singlistów kosztem specjalistów od debla. Pojawiły się głosy, iż można było zorganizować to inaczej: najpierw pokazówkę z gwiazdami singla przed imprezą w Nowym Jorku, a potem turniej par mieszanych w tradycyjnym trybie. Co o tym sądzisz?
Uważam, iż to byłby lepszy pomysł. Tak to wygląda chociażby w Indian Wells, gdzie przed turniejem odbywa się rywalizacja miksta wśród zaproszonych par. Jest duże zainteresowanie wokół takiej pokazówki, telewizje cieszą się, kibice i zawodnicy także. Jednak nie powinniśmy przyznawać takim zawodom w Nowym Jorku rangi tytułu wielkoszlemowego.
Jednym z najbardziej poszkodowanych pozostaje Jan Zieliński, który rok temu wygrał w mikście zarówno Australian Open, jak i Wimbledon - w obu przypadkach w parze z Tajwanką Hsieh Su-wei. Napisał ostatnio w social mediach, iż to nie jest sprawiedliwe rozwiązanie.
- Zgadzam się. Każdy deblista czy deblistka myśli podobnie. Żałuję tej decyzji także dlatego, iż w grze mieszanej często potrafiła wygrać para, na którą nikt nie stawiał. Docierały do finałów takie dziewczyny, jak np. Norweżka Ulrikke Eikeri czy Australijka Casey Dellacqua. Wybijały się m.in. przez miksta, potem z powodzeniem rywalizowały w deblu. Teraz takich niespodzianek w Nowym Jorku już nie będzie.


Rozumiem, iż najlepsi singliści mogą kierować się chęcią np. ogrania przed US Open, być poczuć lepiej nawierzchnię. Niemniej to gra podwójna, która czasem może wybić z rytmu specjalistę od startów pojedynczych. Gdy nagle mężczyzna wyjdzie na kort i zacznie serwować na kobietę dużo szybciej, to trzeba być gotowym na inne warunki. Tym bardziej odwrotnie - wiem, iż faceci miewają czasem problem z odbieraniem wolniejszych serwisów ze strony kobiet, muszą potem przyzwyczaić się znów do szybszej piłki.
Na koniec chciałem zapytać, jak wyglądają Twoje plany startowe? Ostatni mecz rozegrałaś w kwietniu.
- Na razie muszę niestety poczekać na powrót do gry z uwagi na problemy zdrowotne. Miałam wystąpić w Wimbledonie, ale musiałam zmienić plany. Zdecydowałam się zamrozić swój ranking (możliwość w przypadkach kontuzji, by po powrocie do gry wrócić z pozycją w zestawieniu WTA jak przed przerwą - przyp. red.). Plan A jest taki, iż poczekam i za rok zobaczę się z dziewczynami na trawie na tourze. Plan B zakłada, iż nie wytrzymam i będę chciała grać wcześniej. Aczkolwiek po Wimbledonie są turnieje w USA i Azji, a to daleko, samej bez rodziny będzie mi z tym ciężko.
Idź do oryginalnego materiału