Jeden z belgijskich kibiców kolarstwa napisał na portalu X, iż przez 100 lat zawodowego kolarstwa fani nie dokonali tylu ekscesów, co propalestyńscy aktywiści podczas tegorocznej Vuelty. Z pewnością przesadził, ale to, co działo się na trasie wyścigu dookoła Hiszpanii, było czymś dotąd niespotykanym. Aktywiści i bojówkarze nie pozwolili dokończyć dwóch etapów rywalizacji, a na dodatek zaatakowali jedną z ekip jeszcze podczas jazdy drużynowej na czas.
REKLAMA
Zobacz wideo
Miliarder wspiera kolarzy z Izraela
Chodzi oczywiście o drużynę Israel - Premeir Tech. To zespół kolarski powołany do życia przez kanadyjskiego miliardera izraelskiego pochodzenia, Sylvana Adamsa. Ten wieloletni fan kolarstwa, a także zawodnik w kategorii masters, jest też działaczem Światowego Kongresu Żydów. Aktywnie wspiera politykę Izraela i jego działania w strefie Gazy.
Pięć miesięcy temu Adams udzielił wywiadu izraelskiej telewizji, w którym opowiadał m.in. o tym, iż masakra, której dokonał Hamas na ludności cywilnej Izraela (7 października 2024 roku), rzekomo spowodowała nagły wybuch ukrytego wcześniej antysemityzmu na zachodzie Europy, w USA, a także w jego rodzinnej Kanadzie. Zwrócił uwagę, iż przeciw Izraelowi jednoczą się przedstawiciele radykalnego islamu i skrajnej lewicy. Dodał, iż jego zdaniem protesty nie są wcale spontaniczne, ale dobrze zorganizowane i finansowane głównie przez trzy kraje: Katar, Iran i ostatnio Chiny. - To jest czas na pobudkę. To jest dzwonek alarmowy. Wiemy, iż możemy wygrać fizycznie na polu bitwy. Musimy jednak również zwyciężyć w walce o światową opinię publiczną. Przegrywamy jednak tę wojnę z bardzo uzdolnioną, zdeterminowaną i znakomicie finansowaną machiną propagandową - stwierdził Adams i wskazał na media społecznościowe, jako pole bitwy, na którym Izrael przegrywa. - Nie możemy sobie pozwolić na przegrywanie wojny informacyjnej - dodał.
Adams, jak sam stwierdził, też bierze udział w tej rywalizacji, tworząc w Montrealu różne projekty, które mają przekonać światową opinię publiczną, co do racji Izraela. - Mam nadzieję, iż jeżeli to się powiedzie, to będziemy mogli to eksportować do innych miast, do wszystkich środowisk żydowskich, aby bronić naszego dobrego imienia - przekonywał.
Aktywiści protestują przeciwko teamowi z Izraela
Takie zaangażowanie Adamsa po stronie Izraela nie umknęło propalestyńskim organizacjom i aktywistom, którzy oskarżają izraelskie siły zbrojne o dokonywanie ludobójstwa na okupowanych terytoriach Strefy Gazy. Protesty przeciwko udziałowi grupy Israel - Premier Tech miały miejsce też podczas wcześniejszych tegorocznych wielkich wyścigów: Tour de France i Giro d'Italia. We Włoszech jeden z aktywistów wtargnął na jezdnię wprost przed pędzących kolarzy. Tylko dzięki temu, iż zawodnicy zachowali zimną krew i ominęli protestującego, nie wydarzyła się żadna kraksa. Tego nie udało się jednak uniknąć podczas Vuelty. Podczas etapu jazdy drużynowej na czas, protestujący wtargnęli na jezdnię i zakłócili rywalizację. Organizatorzy musieli dokonać korekty czasu izraelskiej ekipy, która została w ten sposób wybita z rytmu. Później, podczas 10. etapu, aktywiści spowodowali upadek Simone Petilliego z drużyny Intermarché-Wanty. 11. etap nie został dokończony, bo protestujący zablokowali trasę trzy kilometry przed metą w Bilbao. Z rywalizacji na ostatnim etapie zrezygnowali natomiast sami kolarze, bo w Madrycie aktywiści obalili otaczające trasę barierki i rozpoczęli regularną bitwę z siłami porządkowymi.
Organizatorzy naciskali na zespół ITP, aby sam się wycofał z wyścigu i nie narażał bezpieczeństwa innych zawodników. Jednak Izraelczycy stanowczo odmówili. - Poprosili nas, abyśmy wycofali się z Vuelty, ale nie poddaliśmy się presji terrorystów - powiedział Adams. - Powiedziałem, iż [organizatorzy - red.] nie mają racji i iż mamy prawo zostać - dodał.
Rząd Hiszpanii wspiera protestujących na Vuelcie
Wydarzeniami wokół Vuelty zainteresowali się również politycy z Izraela i Hiszpanii. Jedni i drudzy odkryli w tym, co się działo podczas wyścigu, polityczne złoto, które nabija im punków w elektoracie. Lewicowy premier Hiszpanii, podczas wiecu swojej Partii Socjalistycznej w dniu zakończenia Vuelty, chyba jeszcze nie wiedział, iż w czasie awantur w Madrycie rannych zostało ponad 20 policjantów, bo chwalił aktywistów. - Dzisiaj kończy się Vuelta a España. Szacunek i uznanie dla sportowców (...). I nasz podziw dla Hiszpanów, którzy mobilizują się w słusznych sprawach, takich jak Palestyna. Hiszpania świeci dziś jako przykład i powód do dumy dla społeczności międzynarodowej, która widzi, iż Hiszpania robi krok naprzód w obronie praw człowieka - powiedział Pedro Sanchez w Maladze.
Wicepremierka Yolanda Diaz również ucieszyła się z tysięcy protestujących, którzy starali się z policją na ulicach stolicy. "Hiszpańskie społeczeństwo nie toleruje normalizacji ludobójstwa w Gazie podczas wydarzeń sportowych i kulturalnych" - napisała w poście na BlueSky i dodała: "Izrael nie może uczestniczyć w żadnym wydarzeniu". W poniedziałek rząd Hiszpanii zapowiedział również, iż nie wyśle reprezentanta na konkurs Eurowizji, jeżeli będzie brał w nim udział Izrael.
Z kolei rząd w Tel Awiwie oskarżył hiszpańskiego premiera o antysemityzm i podsycanie antyizraelskich protestów. Minister spraw zagranicznych Gideon Sa'ar napisał w portalu X: "Pan Sanchez i jego komunistyczni ministrowie podżegają do przemocy. Normalizacja przemocy politycznej musi się natychmiast skończyć!". Zaraz po odwołaniu ostatniego etapu Vuelty Sa'ar stwierdził, iż rząd Sancheza jest "hańbą dla Hiszpanii".
Premier żałuje, iż nie ma bomby atomowej
Socjalistyczny premier Hiszpanii i jego ministrowie od dawna mają bardzo złą prasę w Izraelu. Gdy kilka dni temu Sanchez stwierdził, iż żałuje, iż jego kraj nie ma ani bomby atomowej, ani wielkich rezerw ropy, ani lotniskowców, by powstrzymać izraelską ofensywę w Gazie, w Izraelu wybuchło powszechne oburzenie. Premier Benjamin Netanyahu stwierdził nawet, iż to była "wyraźna groźba ludobójstwa".
Na hiszpańsko-izraelskim starciu polityków najbardziej ucierpieli kolarze, którzy podczas całego wyścigu musieli drżeć o swoje bezpieczeństwo. W dodatku zostali pozbawieni możliwości świętowania po zakończeniu rywalizacji. Ceremonię fetowania zwycięzców poszczególnych klasyfikacji zorganizowali sobie sami na hotelowym parkingu na przedmieściach Madrytu. Za prowizoryczne podium posłużyły lodówki turystyczne, na których czarnym markerem wypisano cyfry: 1, 2 i 3.
Najszerzej niosły się po świecie słowa polskiego kolarza, Michała Kwiatkowskiego, który w mediach społecznościowych opublikował po zakończeniu wyścigu oświadczenie. "Jeśli UCI i odpowiedzialne organy nie były w stanie podjąć adekwatnych decyzji wystarczająco wcześnie, to na dłuższą metę to bardzo źle dla kolarstwa, iż protestującym udało się uzyskać to, czego chcieli. od dzisiaj jest jasne, iż wyścig kolarski może być wykorzystany jako skuteczna scena do protestów, a następnym razem będzie tylko gorzej, bo ktoś na to pozwolił i odwrócił wzrok" - napisał były mistrz świata w mediach społecznościowych.
Brytyjski "Guardian" twierdzi, iż niektóre grupy kolarskie już rozważają bojkot następnych startów, w których ma brać udział również izraelska grupa.