Stoch był o włos! Czeka na to już prawie 1000 dni

2 tygodni temu
Teoretycznie to już nie mogło się nie udać. Po świetnym skoku w pierwszej serii Kamil Stoch był bliski osiągnięcia czegoś, na co czeka już prawie tysiąc dni. Niestety, w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Lillehammer nasz skoczek nie poradził sobie w drugiej serii i wypadł z top 10.
To jest ostatni sezon w przebogatej karierze Kamila Stocha. Nasz mistrz ma 38 lat i postanowił, iż w marcu 2026 roku, na dwa miesiące przed swoimi 39. urodzinami, pożegna się z wyczynowym sportem.


REKLAMA


Zobacz wideo Polscy skoczkowie zaczynają sezon olimpijski. Nowy trener wyznaczył jasny cel


Teraz chodzi o to, żeby pożegnalna zima Stocha była godna. To wielki zawodnik. Żywa legenda. Stoch ma w dorobku m.in. trzy tytuły mistrza olimpijskiego, trzy wygrane Turnieje Czterech Skoczni, dwie Kryształowe Kule i złoto mistrza świata wywalczone zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. Kiedy odchodzi sportowiec tej klasy, trudno nie życzyć mu, żeby kończył na swoich warunkach, żeby jeszcze raz wzniósł się na wyżyny.
Stoch ostatni sezon w karierze zaczął od 13. miejsca w Lillehammer w sobotę i wtedy wszyscy mogliśmy czuć niedosyt. To już był dobry występ – lepszy niż jakikolwiek przez całą poprzednią zimę (wtedy Stoch nie był wyżej niż na 14. miejscu w żadnym konkursie). Ale cieszyć się było trudno, bo w połowie sobotnich zawodów Stoch był dziesiąty, a w rundzie finałowej ani nie zaatakował, ani nie obronił pozycji, tylko spadł.
Stoch dawno się aż tak nie cieszył
W niedzielę po świetnym skoku na 138,5 metra Stoch był na półmetku ósmy. Miał aż 8,3 pkt przewagi nad jedenastym wówczas Naokim Nakamurą. W teorii nie musieliśmy się więc przesadnie obawiać czy nasz najlepszy skoczek utrzyma miejsce w top 10. Dzień wcześniej przewaga dziesiątego Stocha nad jedenastym wtedy Stephanem Embacherem wynosiła zaledwie 0,2 pkt. Czyli raz, iż w niedzielę Kamil miał o wiele większy komfort, a dwa: iż świetny skok ewidentnie go nakręcił, pozytywni nastroił. Widać to było po żywiołowej reakcji naszego skoczka. Dawno nie oglądaliśmy aż tak cieszącego się Stocha.


Niestety, w drugiej serii niedzielnych zawodów Stoch sobie nie poradził. W gęsto padającym śniegu uzyskał tylko 123,5 metra i zawody skończył na 12. miejscu.


Od razu po drugim skoku widać było, iż Stoch jest rozczarowany. Tylko bezradnie się śmiał. Do top 10 ostatecznie zabrakło mu 3,6 pkt (dziesiąty był Ren Nikairo), czyli dwóch metrów).
Jasne, iż dla skoczka, który wygrał w swojej karierze aż 39 konkursów Pucharu Świata, wskoczenie do top 10 to nie byłoby wielkie osiągnięcie i tak naprawdę Stochowi większej różnicy nie powinno robić czy był dwunasty, czy dziesiąty lub ósmy. Ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, nie sposób nie wyglądać tej pierwszej "dychy" Stocha od dawna. Ściśle - od prawie trzech lat. Dokładnie od 967 dni.
Od 1 kwietnia 2023 roku Stocha nie było w top 10 żadnego konkursu Pucharu Świata. Wówczas Kamil był dziesiąty w lotach narciarskich w Planicy. Od tamtego dnia zobaczyliśmy Stocha w aż 54 konkursach z rzędu, w których nie zdołał on wskoczyć do top 10.
Dwa ostatnie sezony były dla Stocha tak naprawdę pasmem rozczarowań. On po to został w skokach, żeby nie żegnać się z nimi w takim stylu. I teraz w Lillehammer, na starcie ostatniej zimy w swoim skokowym życiu, Stoch może być pewny, iż jest na dobrym kursie. Na razie „tylko" tyle. I zarazem aż tyle.


W niedzielę poza Stochem punkty PŚ z reprezentantów Polski zdobyli jeszcze 20. finalnie Dawid Kubacki i 22. Kacper Tomasiak.
Idź do oryginalnego materiału