Sukces Świątek w cieniu wielkiej burzy. Tak potraktowano drugą rakietę świata

5 godzin temu
Iga Świątek jest już w półfinale miksta US Open. Turniej budzi spore kontrowersje z uwagi na samą formułę. Głos zabrała choćby Amerykanka Jessica Pegula, odnosząc się bezpośrednio do organizatorów. W efekcie zmian pominięto na starcie m.in. drugą rakietę świata Katerinę Siniakovą.
We wtorek w Nowym Jorku ruszył turniej miksta w ramach US Open. Iga Świątek i Norweg Casper Ruud awansowali już do fazy półfinałowej, w której zmierzą się z duetem Jessica Pegula (USA) - Jack Draper (Wielka Brytania). W drugim półfinale zagrają Amerykanie Danielle Collins i Christian Harrison oraz Włosi Sara Errani i Andrea Vavassori.


REKLAMA


Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie


Tylko jedna para typowo deblowa
Rywalizacja odbywa się w nowej formule, bo turniej skrócono do dwóch dni zmagań. Półfinały i finał odbędą się w nocy ze środy na czwartek czasu polskiego. Mecze rozgrywane są do czterech gemów, a więc realizowane są znacznie krócej niż zazwyczaj. Największe kontrowersje wynikają jednak z zasad dopuszczenia do rywalizacji.
Amerykanie uznali, iż chcą uatrakcyjnić miksta, który nie przyciągał zbyt wielu kibiców na trybuny. Z tego powodu przyjęli inne zasady kwalifikacji - osiem par dopuszczono na podstawie łącznego rankingu singlowego dwójki tenisistów, pozostała ósemka musiała liczyć na "dzikie karty". I tak dzięki grze w singla załapali się m.in. Świątek i Ruud czy Pegula oraz Draper. Specjaliści od debla czy miksta, którzy w naturalny sposób nie są wysoko w rankingach singla, musieli liczyć na "dzikie karty".


Skończyło się na tym, iż tylko jedna z 16 występujących par to prawdziwi specjaliści od gry podwójnej - Errani i Vavassori. Włoscy tenisiści wygrali chociażby w tym roku Roland Garros w mikście, Sara Errani w parze z Jasmine Paolini triumfowały m.in. w zeszłorocznych igrzyskach w Paryżu, a Andrea Vavassori w duecie z Simone Bolellim od lat należą do czołówki, miesiąc temu zwyciężyli w imprezie ATP w Waszyngtonie.
W przypadku pozostałych 15 par znajdziemy niekiedy zawodników, którzy z powodzeniem radzą sobie w grze podwójnej (m.in. liderka deblowego rankingu Taylor Townsend zagrała z Benem Sheltonem, a wicemistrzyni olimpijska w deblu Mirra Andriejewa z Daniłem Miedwiediewem). W gronie 32 uczestniczących tenisistów dominują jednak specjaliści od singla.
Siniakova poszkodowana
Najbardziej poszkodowana została Katerina Siniakova. Czeszka to wybitna deblistka, zdobywczyni 11 tytułów wielkoszlemowych w grze podwójnej. Początkowo w ogóle nie załapała się do drabinki miksta, bo choć jest wiceliderką rankingu debla, to w singlu dopiero 65. na świecie, w lipcu wygrała mniejsze zawody WTA 125 rozgrywane w Warszawie. W tej sytuacji musiała liczyć na "dziką kartę", którą otrzymała w ostatniej chwili, gdy zgłosiła się w parze z Jannikiem Sinnerem. Pech chciał jednak, iż ten w poniedziałek doznał kontuzji podczas finału zawodów ATP 1000 w Cincinnati i poddał mecz z Carlosem Alcarazem przy stanie 0:5 w pierwszym secie. Następnie, co zrozumiale, wycofał się z rywalizacji par mieszanych, kuruje się przed startem kluczowego dla niego singla od niedzieli w Nowym Jorku.


Siniakova została bez partnera, a organizatorzy US Open, zamiast pomóc jej w znalezieniu innego zawodnika, dopuścili w jej i Sinnera miejsce reprezentantów gospodarzy Collins i Harrisona, którzy tylnymi drzwiami doszli już do fazy półfinałowej. Czeszka z kolei została na lodzie, bo - jak informuje profil Tennis Letter na portalu X - specjalnie wycofała się z zawodów singlowych WTA w Cleveland trwających w tym tygodniu, by wystąpić w mikście. Najbliższe dni spędzi jedynie na treningach w Nowym Jorku.
Wymowny jest także fakt, iż w miejsce Siniakovej i jej ewentualnego innego partnera weszli kolejni Amerykanie. Na 32 nazwiska uczestniczące z mikście, aż 12 to zawodnicy z USA. Wycofującą się z gry z Lorenzo Mussettim Jasmine Paolini zastąpiła Caty McNally, dzikie karty otrzymali m.in. Venus Williams, która niedawno wróciła do gry oraz Reilly Opelka, który jeszcze kilka miesięcy temu krytykował tych, którzy narzekali na zmiany w mikście w tegorocznym US Open. Townsend i Shelton także grali jedynie na podstawie "dzikiej karty". Organizatorzy mają oczywiście prawo przyznawać ten przywilej komu chcą, ale jeżeli 1/3 tenisistów pochodzi od gospodarzy, to przechył wydaje się już przesadzony. US Open to turniej wielkoszlemowy, który nazywany jest również "otwartymi, międzynarodowymi mistrzostwami USA w tenisie". W tym sezonie - przynajmniej w mikście - to zawody nieco bardziej "przymknięte" niż "otwarte".
Czytaj także: Mateusz Cash może zmienić imię
Problem kontrowersyjnych zasad dopuszczenia do gry mieszanej już wcześniej skomentowała Siniakova. W rozmowie z czeskim Canal+ Sport powiedziała krótko: "Gdy dwoje najlepszych tenisistów świata nie dostaje się do turnieju, to prawdopodobnie nie ma już o czym mówić". Wcześniej zgłosiła się do nowojorskiego miksta z Marcelo Arevalo, ale nie otrzymali "dzikiej karty". Arevalo był niedawno pierwszy w rankingu debla, w tej chwili jest trzeci.


Pegula zwraca się do władz turnieju
Temat podjęła także reprezentująca gospodarzy Jessica Pegula, która wyraźnie skrytykowała władze turnieju, do których zwróciła się na konferencji prasowej. - Nie do końca podoba mi się sposób organizacji imprezy. Zmieniliście format arbitralnie i nikomu o tym nie powiedzieliście. Po prostu to zrobiliście. Czy rozmawialiście z zawodnikami? Czy pytaliście nas, co sądzimy o tym, jak ulepszyć format? Gdybyśmy mieli możliwość wcześniejszego omówienia tego tematu, reakcja byłaby zupełnie inna, nie byłoby tego chaosu. Kibice prawdopodobnie będą zadowoleni, ale to przykre, gdy tenisiści mówią, iż stracili szansę na grę lub na zarobienie pieniędzy. Dla niektórych był to istotny turniej pod względem dochodów.
Jej słowa są nieco zaskakujące, bo mówimy w końcu o Amerykance, która też skorzystała na zmianach w mikście US Open. Ale jest tak, jak mówi Pegula - fani przybyli na trybuny zobaczyć bardziej znane nazwiska czołowych singlistów niż mniej znanych specjalistów od debla. Jednocześnie dla tych drugich mikst stanowił w ostatnich latach dodatkową szansę zarobku. Nagrody finansowe w deblu są znacznie niższe niż w singlu, a nagroda dla zwycięzców tegorocznego miksta w Nowym Jorku wyniesie aż milion dolarów.
W grę wchodzą więc wielkie pieniądze, a ponadto na końcu także tytuł wielkoszlemowy. Być może niektórzy patrzą na dwudniowe zmagania w US Open jak na formę zabawy, ale jest to oficjalna rywalizacja Wielkiego Szlema, a nie pokazówka. Tym bardziej więc żal, iż organizatorzy dopuścili do tylu kontrowersji, na co w rozmowie ze Sport.pl zwracał niedawno uwagę Jan Zieliński.
- Mijamy się z tradycją, historią oraz całą klasą wydarzenia. Mikst wielkoszlemowy w Nowym Jorku sięga historią kilkadziesiąt lat do tyłu. Rozgrywany był zawsze na innych zasadach. Wielkie nazwiska wygrywały tę imprezę, występując przez tydzień czy półtora tygodnia, a teraz nagle tytuł będzie można zdobyć startując w ciągu dwóch dni i grając do czterech gemów. Straci to wydźwięk i ważność takiego poważnego wydarzenia - mówił Zieliński. Polaka także zabrakło w grze mieszanej US Open 2025, choć w zeszłym roku w parze z Tajwanką Hsieh Su-wei wygrał w mikście zarówno Wimbledon, jak i Australian Open.
Idź do oryginalnego materiału