Po meczu z Caty McNally Iga Świątek nie była tak uśmiechnięta i nie żartowała tak ochoczo z dziennikarzami, jak na poprzednich konferencjach. Może to efekt zmęczenia, a może świadomość błędów, które popełniła w pierwszym secie. - Myślę, iż straciłam intensywność. Wiedziałam, iż potrafię dobrze grać, bo tak właśnie zaczęłam mecz, ale straciłam jakość, popełniłam kilka niewymuszonych błędów. A na trawie mam wrażenie, iż moment meczu może się zmienić bardzo szybko. Pozwoliłam jej wrócić do gry. Starałam się przez cały czas być proaktywna, ale czasami psułam łatwe piłki. To na pewno dało jej przestrzeń, by przejąć inicjatywę - analizowała Polka.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Momentem zwrotnym meczu było kilka długich wymian, które zdecydowanie lepiej wytrzymała Iga Świątek. Po jednej z nich Caty McNally aż wsparła się na rakiecie. Była wykończona po tym, jak Polka przegoniła ją po korcie. - W drugim i trzecim secie grałam tak, jak chciałam. W pierwszym trochę się zacięłam, mimo iż dobrze zaczęłam. Oczywiście Caty wygrała tego seta. Cieszę się, iż wróciłam i zaczęłam grać swoją grę - zaznaczyła nasza najlepsza tenisistka, która w trzeciej rundzie Wimbledonu zmierzy się z Danielle Collins.
Iga Świątek reaguje na to, co zrobiła Danielle Collins
Temat kolejnej rywalki był jednym z najciekawszych na konferencji. - Nie oglądałam żadnego z jej meczów, więc... na pewno będę musiała się przygotować taktycznie - ucięła Polka. Gdy jeden z dziennikarzy zapytał jednak o podteksty i prowokacje ze strony Collins, Świątek wypaliła prawdą między oczy. - Szczerze? Uważam, iż wszystkie nasze mecze były o tenisie. Była jedna sytuacja, gdzie na igrzyskach dostałam piłką i miałam wrażenie, iż to było celowe. Dla wyników to nie miało jednak znaczenia, wygrywała zawsze ta, która lepiej grała w tenisa - tonowała emocje Iga Świątek, tak jakby nie chciała zaogniać sytuacji tuż przed meczem z Amerykanką.
A przecież na linii Collins - Świątek iskrz od dawna, ale w zasadzie tylko ze strony Amerykanki. Kontrowersje zaczęły się na igrzyskach w Paryżu, gdy Collins publicznie oskarżyła Świątek o "fałszywość", co odbiło się szerokim echem — i eskalowało przy kolejnym spotkaniu na United Cup, gdzie choć Collins podała rękę Polce, to zrobiła to w sposób chłodny, a choćby arogancki: odwracając od razu wzrok. Obie tenisistki unikały jednak pogłębionej polemiki w mediach, skupiały się na grze. Oby w sobotę było tak samo.
W drugiej rundzie Wimbledonu Danielle Collins bardzo gładko pokonała Veronikę Erjavec ze Słowenii 6:4, 6:1. Polka nie bez problemów rozprawiła się z Amerykanką Caty McNally 5:7, 6:2, 6:1.