Tak kibice w Rzymie potraktowali Paolini. Widziałem to na własne oczy

5 godzin temu
Jasmine Paolini mistrzynią turnieju w Rzymie! W finale pokonała niespodziewanie Coco Gauff 6:4, 6:2. Amerykanka wyglądała na rozbitą, nic jej nie wychodziło, a wspierana przez kibiców Paolini grała jak w transie. Nie przeszkodził jej choćby upadek na korcie, po którym trybuny zamarły.
Na ten dzień Włosi czekali 11 lat. Ostatnia reprezentantka gospodarzy w finale turnieju singlowego w Rzymie to Sara Errani, dziś partnerka deblowa Jasmine Paolini. W sobotę rywalką Paolini w meczu o tytuł była Amerykanka Coco Gauff. To starcie piątej w tej chwili rakiety świata z trzecią.


REKLAMA


Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy


W pierwszych minutach widać było po obu tenisistkach sporo nerwów. gwałtownie straciły serwis, nie zawsze trafiały w kort, a u Gauff zawodził zwłaszcza forhend. Jako pierwsza swoje podanie utrzymała Paolini i odskoczyła na 3:1.
Widziałem na własne oczy, jak od samego początku meczu po każdej wygranej piłce przez Włoszkę trybuny w Rzymie szalały z radości. Śpiewy, krzyki "Forza Jasmine", odliczanie kolejnych punktów. To było prawdziwe święto włoskiego tenisa.
Czytaj także: Iga Świątek spotkała się ze swoim byłym trenerem
W kolejnych minutach mnożyły się błędy ze strony Coco Gauff. Amerykanka przejmowała inicjatywę w wymianach, ale zbyt często psuła. Po jednej z pomyłek bezradnie rozłożyła ręce i rzuciła spojrzenie w kierunku swojego teamu. Nie tak miał wyglądać finał w jej wykonaniu.


Błędy Coco Gauff
Gauff potrafiła wypracować sobie świetne pozycje do zdobycia punktu, ale co z tego, jeżeli na koniec wyrzucała piłkę daleko w aut. To tylko nakręcało Paolini, która biegała jak w transie po korcie licząc na kolejne błędy rywalki. Sama też potrafiła czasem agresywnie odpowiedzieć - np. na 30:30 w szóstym gemie, gdy genialnym forhendem po linii zaskoczyła przeciwniczkę, a kibice aż przecierali oczy ze zdumienia.


W pewnym momencie to poświęcenie Jasmine Paolini mogło skończyć się tragicznie, gdy po dobiegnięciu do dropszotu potknęła się i upadła na kort. Trybuny na moment zamarły, ale tenisistka gwałtownie wstała, nic jej się nie stało. Poszła tylko wytrzeć się z mączki, a gdy wróciła, otrzymała wielkie brawa.
Coco Gauff zdobyła wtedy punkt, ale i tak przegrała pierwszego seta 4:6. Być może to kwestia wyjątkowej atmosfery towarzyszącej temu spotkaniu. Praktycznie cały stadion był za Jasmine Paolini, a w takich warunkach nigdy nie gra się łatwo rywalce. Amerykanka denerwowała się, machała coraz częściej rękoma z irytacji.
Włosi czasem przesadzali z reakcjami jak choćby w ostatnim gemie otwierającej partii. Przy piłce na 40:0 dla Polini jeden z kibiców zaczął się cieszyć, gdy akcja trwała, a Włoszka miała smeczować. Inni fani uciszali go, punkt w końcu powędrował na konto Paolini, a przedstawiciele władz turnieju gwałtownie zwrócili głośnemu kibicowi uwagę.


Paolini przeszła do historii!
Początek drugiego seta ułożył się koszmarnie dla Coco Gauff. Dwa razy została przełamana, statystycy naliczali jej kolejne pomyłki, nie działał serwis. Po drugiej stronie miała solidną Jasmine Paolini, która też z minuty na minutę pozwalała sobie na więcej, częściej atakowała, widząc jak rywalka jej rozbita. Po chwili było już 4:1 dla Paolini.
Gauff nie potrafiła tego dnia zareagować i zatrzymać rozpędzonej rywalki, która decydowała się na odważniejsze akcje. Drugi set był już kompletnie jednostronny, a Włosi na koniec mogli świętować historyczny sukces. Triumf Jasmine Paolini to pierwsze zwycięstwo w Rzymie reprezentantki kraju od 1985 roku, gdy najlepsza okazała się Rafaella Reggi. Minęło dokładnie 40 lat!
29-letnia Jasmine Paolini w zeszłym roku wskoczyła na poziom, na którym nigdy wcześniej nie była. Awansowała do top 10, a to konsekwencja dwóch wielkoszlemowych finałów - Roland Garros i Wimbledonu. Poprowadziła także drużynę do wygranej w rozgrywkach Billie Jean King Cup, a w parze z Sarą Errani zdobyły na igrzyskach złoto w deblu.


Początek tego sezonu nie był dla niej aż tak udany, a sprostanie gigantycznym oczekiwaniem stanowi nowe wyzwanie. Nigdy wcześniej nie musiała radzić sobie z podobnymi oczekiwaniami, także we Włoszech. W kwietniu nieoczekiwanie Paolini zdecydowała się rozstać z wieloletnim trenerem Renzo Furlanem, który z uwagi na zeszłoroczne sukcesy otrzymał w grudniu od WTA nagrodę dla szkoleniowca roku. Nowym trenerem Włoszki został Hiszpan Marc Lopez, były współpracownik Rafaela Nadala. Gdy rozmawialiśmy w Rzymie z miejscowymi dziennikarzami, ci przyznali, iż nikt nie spodziewał się takiego wyboru jak Lopez. Teraz ta dwójka świętuje pierwszy wielki sukces i to na Foro Italico!


Z kolei Coco Gauff w Rzymie drugi raz w karierze dotarła do finału imprezy rangi WTA 1000 - i to jednocześnie drugi raz w odstępie kilkunastu dni. Wcześnie przegrała w meczu finałowym w Madrycie z Aryną Sabalenką, a w półfinale w Hiszpanii rozbiła Igę Świątek 6:1, 6:1.
Bez względu na wynik rzymskiego meczu o tytuł Amerykanka będzie jedną z faworytek nadchodzącego Roland Garros, podobnie jak Jasmine Paolini. Impreza w stolicy Francji rusza już 25 maja. W Paryżu w roli obrończyni tytułu wystąpi Iga Świątek, która nie ma ostatnio najlepszych tygodni, ale z drugiej strony skreślanie jej byłoby szaleństwem.
W niedzielę gospodarze mogą mieć w stolicy Włoch kolejne okazje do radości. W męskim finale singla Jannik Sinner zmierzy się z Carlosem Alcarazem, a w deblu pań Jasmine Paolini i Sara Errani będą rywalizować z Elise Mertens i Weroniką Kudermietową.
Idź do oryginalnego materiału