Tak Norwegowie obrażają Polaków. Żenujące. Upokorzenie na cały świat

3 miesięcy temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Lise Aserud


Skandal z oszukiwaniem przy kombinezonach obnażył nie tylko norweskich skoczków. To coś, co cieniem położy się na całym kraju. W dodatku to doświadczenie dla Norwegów tym bardziej upokarzające, iż do ujawnienia całej afery przyczynił się Polak, Jakub Balcerski ze Sport.pl.
"Nie jestem twoim Polakiem", książka Ewy Sapieżyńskiej wydana w 2017 r. stała się bestsellerem w Norwegii. Socjolożka po latach spędzonych w kraju fiordów napisała książkę o tym, jak traktuje się w nim Polaków. To długi reportaż, który skierowany jest właśnie do Norwegów. Opowiada o tym, jak Polacy są dyskryminowani i stygmatyzowani przez swoich norweskich sąsiadów. W wywiadach o książce autorka mówi wręcz o rasizmie, jaki dotyka przybyszów z Europy Wschodniej. - Cytuję w książce badania, z których jasno wynika, iż Norwegowie uważają Polaków za nadających się tylko do pracy fizycznej. W projekcie badawczym prowadzonym wśród norweskich pracodawców jeden mówi, iż Polacy "są jak konie" - powiedziała Sapieżyńska dla Gazeta.pl. Samo słowo "Polak" uchodzi za obelgę. Jak pisał w 2023 r. Arild I. Olsson, komentator z dziennika "Stavanger Aftenblad": "Czytelnicy o dobrych intencjach dali mi do zrozumienia, iż muszę przestać używać słowa Polak. Zdarzyło się to kilka razy i powiedziano mi, iż jest to obraźliwe. To mnie trochę przygnębia, bo wcale nie mam tego na myśli".


REKLAMA


Zobacz wideo


Norwegowie przeżyli szok po ujawnieniu afery
Sapieżyńska opowiada też o powodach, dla których Norwegowie patrzą na innych z góry: - Wyróżnikiem jest przekonanie Norwegów o ich własnej wyjątkowości, o tym, iż stworzyli jeden z najszczęśliwszych państw świata. Kraj ze znakomitą opieką społeczną, rozbudowanymi prawami pracowniczymi. Kraj o jednym z najwyższych poziomów wolności i równości. Kraj, który jest z siebie bardzo zadowolony.
I z tej perspektywy skandal, który wybuchł na mistrzostwach świata w skokach narciarskich, jest dla norweskiej opinii publicznej po prostu szokiem. To Norwegom odbiera nie tylko dumę z medali, ale burzy też obraz ich samych jako narodu lepszego od innych. A już ironią losu jest fakt, iż do ujawnienia skandalu przyczynił się Jakub Balcerski, dziennikarz z Polski. A przecież - jak pisze Sapieżyńska - to Norwedzy dla żartu pytają Polaków, gdzie trzymają kradzione rowery, albo proszą ich, aby usunęli swoje nazwiska ze skrzynek pocztowych, bo źle wpływają na ceny nieruchomości w dzielnicy.
Nagle Norwegowie zobaczyli, iż wcale nie są tacy praworządni i nieskazitelni jak do tej pory o sobie sądzili. Tym bardziej iż z aferą z manipulacjami opisanymi przez dziennikarza Sport.pl nie można było zrobić tak jak z wpadką dopingową Therese Johaug. Wtedy znaleziono łatwe wytłumaczenie, iż zawodniczka nieopatrznie posmarowała usta maścią na oparzenia, która zawierała steryd anaboliczny – clostebol. Nie wszyscy "kupili" to uzasadnienie. Justyna Kowalczyk ironicznie odniosła się do wpadki Johaug w mediach społecznościowych, pokazując opakowanie maści, którą miała stosować Norweżka.


Tym razem Norwegowie nie mają żadnej wymówki
Naprawdę trudno było uwierzyć w przypadek. Natomiast sama Kowalczyk wielokrotnie musiała znosić upokorzenia ze strony Norwegów, zwłaszcza po tym, gdy kwestionowała dopuszczenie do rywalizacji Marit Bjoergen, która korzystała z leków na astmę, poprawiających u zdrowych osób wydolność fizyczną. Norweżka była chora, ale ta choroba nie przeszkodziła jej w zdobyciu 15 medali olimpijskich, w tym ośmiu złotych. Zresztą astma to bardzo popularna choroba u Norwegów. W latach 1992-2016 42 z 61 medali w biegach narciarskich zdobyli dla tego kraju astmatycy. Na igrzyska w Pjongczangu norweska ekipa zabrała ze sobą ponad 6 tys. dawek leków na tę chorobę. 10 razy więcej niż na przykład Finlandia.


Natomiast Kowalczyk była przedstawiana – również w polskich mediach – jako ta, która się czepia wielkiej zawodniczki, która walczy nie tylko z rywalkami, ale także z chorobą. A to, w jaki sposób atakował Polkę gwiazdor biegów Petter Northug, idealnie się wpisuje w uprzedzenia, o których pisała później Sapieżyńska.
Tym razem jednak Norwegowie nie mają żadnej wymówki dla swoich szwindli. To nie przypadek i nie choroba. Niedozwolone przeszywanie kombinezonów to celowe, systemowe działania, w które zostało zaangażowanych wiele osób. Jeszcze więcej musiało wiedzieć, iż do takich machlojek dochodziło.
Norwegowie wściekli: Inne kraje robią to samo
Zresztą widać po reakcji osób z norweskiego związku, iż w ciągu 24 godzin postanowiono zmienić narrację, bo zaprzeczanie już nie ma żadnego sensu. Mówili o tym nasi eksperci Łukasz Jachimiak i Balcerski w rozmowie opublikowanej na Sport.pl:
"Najgłupsze jest to, iż Aalbu [szef norweskich skoków] w takich okolicznościach zapewnia, iż na 100 procent jest pewny, iż oszustwo to sprawa jednorazowa, a nie systemowa, stosowana już od jakiegoś czasu.


- Zgadzam się. Nie wierzę, iż Aalbu o kombinacjach ekipy nie wiedział. Nie mówię, iż tu sprawa jest czarno-biała, ale sądzę, iż jakieś odcienie jej szarości znał. A w ogóle to myślę sobie, iż skoro Norwegowie byli przekonani, iż dadzą radę przepchnąć coś takiego, to mamy poważną wskazówkę, iż w skokach od dłuższego czasu nie grało bardzo wiele rzeczy, które powinny być uporządkowane".
Przyznanie się do oszustwa wywołało natychmiastową reakcję sponsorów norweskiej kadry. Jeden już się wycofał, drugi nakazał zdjęcie swojego logo ze strojów reprezentacji. Ale Norwegom trudno się rozstać ze swoim pozytywnym wizerunkiem choćby po tym, jak sami się przyznali do manipulacji. Znany przed laty skoczek Johan Remen Evensen już szuka wymówek i protest Austrii, Słowenii i Polski nazywa "zgniłą grą". Więcej: uważa, iż Norwegia powinna odpowiedzieć swoim protestem, bo "inne kraje, które oskarżyły Norwegię o oszukiwanie podczas mistrzostw świata, robią to samo". Mocne oskarżenia bez dowodów. Przynajmniej Evensen przyznał, iż Norwedzy nie są jednak wyjątkowi.
Idź do oryginalnego materiału