Southampton zanotowało jeden z najgorszych sezonów, jakie Premier League kiedykolwiek widziało. Pobili rekord, spadając do Championship na siedem kolejek przed końcem (nikt nigdy nie zrobił tego tak szybko). Pozostało im jedynie dokończyć sezon z godnością, choć trudno powiedzieć, by potwierdzenie degradacji zdjęło z nich presję i paradoksalnie pomogło rozwinąć skrzydła. W czterech ostatnich spotkaniach zdobyli bowiem tylko jeden punkt. Zespół po prostu ze wszech miar niegotowy na jakąkolwiek walkę w Premier League.
REKLAMA
Zobacz wideo Chełm awansował do PlusLigi. Mariusz Marcyniak: Udało się w zasadzie z 2. ligi awansować do PlusLigi
City miało piłkę. I na tym się pozytywy kończyły
Tenże zespół stanął w sobotnie popołudnie przed zadaniem napsucia krwi Manchesterowi City. Zespół Pepa Guardioli przez cały czas nie może być pewien gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Anglicy mogą co prawda liczyć na pięć miejsc w LM, nie cztery jak wcześniej (ranking UEFA). Jednak "The Citizens" przed 36. kolejką mieli tylko 3 punkty przewagi nad szóstym Nottingham Forrest. Wpadka ze słabeuszem nie wchodziła w grę.
Goście w rzeczy samej od początku zdominowali przebieg spotkania, ale w pierwszej połowie zabrakło im tego, co najważniejsze. Gola. Trudno go jednak zdobyć, jak przez 45 minut oddaje się tylko jeden celny strzał i to w dodatku niezbyt groźny. choćby rzut wolny z groźnej pozycji Kevina de Bruyne skończył się uderzeniem wysoko nad poprzeczką. Większośc akcji przerywała jednak defensywa rywali, dowodzona przez Jana Bednarka.
Bednarek i spółka jak ściana. Bramkarz mógł się co najwyżej odrobinę spocić
Polak tradycyjnie znalazł się w wyjściowej jedenastce. Nasz reprezentant w całej beznadziei Southampton w tym sezonie był jednym z najrzadziej krytykowanych graczy. Możliwe, iż to jego ostatni sezon w barwach "Świętych", bo jak informował Fabrizio Romano, po spadku w jego kontrakcie aktywowała się klauzula, pozwalająca wykupić go za zaledwie 6 mln euro. Zainteresowani już też ponoć są.
Zarówno przed przerwą, jak i po niej Manchester miał piłkę przez zdecydowaną większość czasu (ponad 70 proc. posiadania), ale jeżeli chodzi o pomysł, co z nią zrobić, to już inna sprawa. Choć pomysły to może choćby mieli, gorzej z realizacją. - Ktoś by pomyślał, iż mamy 74. minutę i 0:0 to pewnie tam Ramsdale dokonuje cudów w bramce, ale nic takiego nie ma miejsca - stwierdził wprost komentujący to spotkanie dla Viaplay Andrzej Twarowski. Nie minął się z rzeczywistością.
Ramsdale, Bednarek, poprzeczka. Bramka Southampton była zaczarowana!
W ostatnich minutach goście zamknęli gospodarzy niemalże w ich szesnastce. Jednak albo dobrze spisywał się Ramsdale (po strzale Savinho), albo defensorzy na czele z Bednarkiem. Polak w 84. minucie efektownie zablokował groźny strzał Kevina De Bruyne. Gospodarze ratowali się na wszelkie możliwe sposoby, a po strzale Omara Marmousha pomogła im choćby poprzeczka. W końcówce mogli choćby sensacyjnie strzelić na 1:0, ale Archer nie zdołał pokonać Edersona. Remis jednak dowieźli i mogli świętować, jakby co najmniej właśnie utrzymali się w Premier League.
Czyste konto Southampton przeciwko Manchesterowi City to być może choćby jedna z największych sensacji w tym sezonie Premier League. Gracze "The Citizens" mogli się spodziewać zasieków z dykty i trytytek, a tu mur jak w potężnej twierdzy. Inna sprawa, iż brakowało im dziś precyzji i elementu zaskoczenia. Tak się po prostu nie dało wygrać. W efekcie mogą skończyć 36. kolejkę choćby na piątym miejscu, a ich przewaga nad szóstą lokatą może stopnieć do zaledwie punktu.
Southampton - Manchester City 0:0