Tak wyglądał czwarty ślub Michalczewskiego. Nagle dopadli go dziennikarze

3 tygodni temu
Dariusz Michalczewski miał słabość do kobiet. Pewnie dlatego czterokrotnie zawierał związek małżeński. Ostatni raz, dokładnie w 2009 roku, kiedy po raz pierwszy dał się przekonać na ślub kościelny. - Wpadłem na zakrystię, żeby tam poczekać, chciałem coś wypić, bo byłem mocno zdenerwowany, ale niestety mieli tylko wino mszalne - wyznał. I ujawnił, iż musiał zrobić coś szczególnego.
Dariusz Michalczewski to jeden z najwybitniejszych polskich bokserów. Nie ma co się dziwić, zwłaszcza iż w przeszłości zdobywał pasy federacji WBO, WBA czy IBF w kategorii półciężkiej oraz tytuł WBO w kategorii junior ciężkiej. Łącznie stoczył aż 50 walk - 48 wygrał, z czego 38 przez nokaut, a w zaledwie dwóch musiał uznać wyższość rywala. Ostatecznie karierę zakończył w czerwcu 2005 roku.


REKLAMA


Zobacz wideo Śliwowski: Janusz Wójcik przychodził i mówił: Pan Romanowski wam dopłaci...


Michalczewski ujawnia, jak wyglądał jego ślub. "Chciałem coś wypić, ale mieli tylko wino mszalne"
- Boks uratował mi życie, bo wtedy nie było psychologów, a ja po śmierci ojca myślę, iż nadawałem się do psychologa. Nikt nie jest przygotowany na śmierć bliskiej osoby, ojca albo matki - wyjaśnił. Dzięki pięściarstwu 56-latek zarobił gigantyczne pieniądze. - Za ostatnią walkę z Fabricem Tiozzo, dostałem 5 mln euro. Z kolei moja ostatnia wypłata w markach, to druga walka z Graciano Rocchigianim w 2000 r. Wtedy dostałem 4 mln - przyznał.
Były pięściarz zawsze miał słabość do kobiet. Jak dotąd czterokrotnie zawierał związek małżeński - dwa razy z Dorotą Chwaszczyńską oraz z Patrycją Ossowską i obecną partnerką Barbarą Michalczewską (z domu Imos). - Nasza miłość pięknie się rozwinęła i trwa. Darek fantastycznie o mnie dba. Chciałby być ze mną od rana do wieczora. Na lepszego męża nie mogłam trafić - wyznała niegdyś.


Para pobrała się w 2009 roku. Po raz pierwszy Michalczewski dał się jednak wówczas przekonać na ślub kościelny. Nie było to wcale łatwe, gdyż musiał przyjąć sakrament bierzmowania. - Basia przyjechała na ślub i zaraz odjechała. Zapomniała wiązanki, pojawiły się nerwy - tłumaczył w rozmowie z "Super Expressem".
- Ja wpadłem na zakrystię, żeby tam poczekać, chciałem coś wypić, bo byłem mocno zdenerwowany, ale niestety mieli tylko wino mszalne - kontynuował, dodając, iż nagle "dopadli" go dziennikarze. - Zawsze wychodziłem z założenia, iż jestem dla nich, a oni dla mnie. A na sam ślub nie żałowałem kasy, było na bogato. Niby to był mój czwarty ślub, ale czułem się jak przed pierwszym - przekazał.


Na koniec Michalczewski ujawnił, iż rzadko bywa w kościele. - Zbytnio praktykujący nie jestem, czasem wpadnę na mszę, ale to rzadko. Staram się być dobrym człowiekiem, być uczynnym, nie zazdrościć, nie być mściwym. Czyli tak jak mówi wiara katolicka. Co do kościoła, to trochę szkoda, iż jestem tam tak rzadko, bo wtedy i dzieci brałyby ze mnie inny przykład w tej kwestii. Ale sakramenty przyjmują, bo mogą im się przydać. Wtedy nie będą musieli latać jak ja, kombinować, załatwiać itd. - podsumował.
Idź do oryginalnego materiału