Clara Tauson 27 dni temu też mierzyła się z Igą Świątek w 1/8 finału, ale Wimbledonu. Skończyła z zaledwie pięcioma gemami na koncie. Duńska tenisistka wówczas walczyła nie tylko z Polką, ale i słabością własnego organizmu. Teraz, w 1/8 finału w Montrealu, przeciwniczkę miała tylko po drugiej stronie kortu i pokazała, jak wielka to różnica.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"
Tauson nie mogła uwierzyć w to, co zrobiła w meczu ze Świątek. "Ona nigdy..."
Świątek posłała na koniec w niedzielę piłkę w siatkę, Tauson zatrzymała się, spojrzała w stronę swojego sztabu szkoleniowego, wznosząc ręce, a po chwili zakryła usta, gdy na jej twarzy mieszały się oznaki wielkiej euforii i niedowierzania. Zajmująca 19. miejsce w światowym rankingu Dunka mocno zapracowała na to, by pokonać faworytkę 7:6, 6:3. Mierzyła się z nią wcześniej trzykrotnie i ugrała wtedy łącznie zaledwie seta. Dlatego też jej pomeczowy wywiad w Montrealu zaczął się od nawiązania do tego, iż wreszcie udało jej się wygrać z Polką.
- Nierealne. Absolutnie nierealne. Grałam dobrze, a warunki były trudne ze względu na wiatr. Starałam się pozostać skoncentrowana choćby wtedy, gdy straciłam podanie. Pozostałam pewna siebie - wspominała w emocjach w krótkiej pomeczowej rozmowie 22-latka.
W pierwszym secie prowadziła 3:1 i 4:2, ale wówczas nastąpił pierwszy zryw Świątek, która doprowadziła do remisu 5:5. Tie-break był już jednak popisem Tauson, która oddała wtedy zdobywczyni sześciu tytułów wielkoszlemowych zaledwie jeden punkt. Łącznie w całym spotkaniu ta ostatnia miała aż dziewięć okazji na przełamanie, ale wykorzystała zaledwie dwie. Spora w tym zasługa Dunki, która grała konsekwentnie i przyczyniła się do coraz większego pośpiechu skutkującego kolejnymi błędami u trzeciej rakiety świata.
- Po wygraniu pierwszego seta czułam, iż muszę kontynuować taką grę, bo wiedziałam, iż ona nigdy się nie podda. I iż będzie walczyć z pełnym ogniem niezależnie od wszystkiego - relacjonowała później Dunka.
Trzeba też zaznaczyć, iż nie był to z pewnością dobry występ Polki, ale nie umniejsza to dobrej grze Tauson, która bardzo dobrze skorzystała ze swojej szansy. Zanotowała tym samym drugie w karierze zwycięstwo nad rywalką z Top5. Pierwsze odniosła w lutym w Dubaju, gdy wyeliminowała będącą liderką światowego rankingu Arynę Sabalenkę. Jest też piątą tenisistką, która w tym sezonie pokonała zarówno Polkę, jak i Białorusinkę. Wcześniej dokonały tego: Amerykanki Madison Keys i Coco Gauff, Rosjanka Mirra Andriejewa i Łotyszka Jelena Ostapenko.
Ze Świątek Dunka po raz pierwszy zmierzyła się aż sześć lat temu, a ostatnio prawie cztery tygodnie temu. Wydawało się, iż będzie pierwszą trudniejszą przeszkodą dla byłej liderki listy WTA w Londynie, ale miała wówczas spore kłopoty sama ze sobą. Jeszcze w pierwszym secie poprosiła o przerwę medyczną i wydawało się, iż miała kłopoty z oddychaniem. Wtedy jeszcze próbowała się stawiać faworytce, ale w drugiej odsłonie była już tylko cieniem samej siebie.
- Zwycięstwo teraz, kilka tygodni po przegraniu z nią w Wimbledonie, z pewnością jest miłe. Nie czułam się dobrze podczas tamtego meczu, a w Londynie grałam dobrze. Teraz miałam poczucie, iż jeżeli będę w stanie tę dobrą grę kontynuować, to będę miała szansę na zwycięstwo - wspominała szczęśliwa Tauson, która wygrała osiem z ostatnich 11 punktów niedzielnego pojedynku.
W ćwierćfinale Dunka zmierzy się z Madison Keys, zwyciężczynią styczniowego Australian Open.