Reprezentacja Ukrainy z powodu trwającej od 2022 roku pełnoskalowej wojny nie może rozgrywać meczów w roli gospodarza w swoim kraju. Z tego powodu korzysta z gościnności innych krajów, wśród których po raz kolejny znalazła się Polska. I choć w piątkowy wieczór na Tarczyński Arenie Wrocław to ukraińscy kibice byli w zdecydowanej większości, to uwaga podświadomie koncentrowała się na zespole, który po raz pierwszy przyleciał do Polski. Przy wyczytywaniu składów obu zespołów przy żadnym z piłkarzy nie pojawiła się taka wrzawa jak w przypadku Kyliana Mbappe. Takiego zespołu jak obecna reprezentacja Francji w naszym kraju nie było prawdopodobnie nigdy.
REKLAMA
Zobacz wideo Zachwyty nad debiutantem w kadrze Urbana. "Upadał, wstawał i nie panikował"
Najlepszy piłkarz świata zaczął na ławce
"To pokoleniowe przeżycie. 'Dream Team' to najlepsza drużyna - bez względu na dyscyplinę - jaka kiedykolwiek wyszła razem na boisko" - pisał dziennikarz Sport.pl Piotr Wesołowicz, przypominając wielką, koszykarską reprezentację Stanów Zjednoczonych, która w latach 90. naszpikowana była gwiazdami i była punktem odniesienia dla całej dyscypliny.
Czy przeniesienie określenia "Dream Teamu" na świat piłki nożnej jest możliwe? Historia piłki nożnej zna takie nazwy. "Galacticos" - jak nazywano i niekiedy przez cały czas nazywa się Real Madryt. "FC Hollywood" - tak z kolei bywała nazywana drużyna Bayernu Monachium, gdy pod koniec lat 90. ubiegłego wieku w Bawarii zebrało się wielu znakomitych piłkarzy, których życie poza boiskiem wzbudzało nie mniejsze zainteresowanie mediów niż ich gra na zielonej murawie.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, iż gdybyśmy chcieli poszukać owego "Dream Teamu" w futbolu reprezentacyjnym, to wybór musiałby paść na Francję. Francję, która zagrała w dwóch ostatnich finałach mistrzostw świata i która jako pierwsza w historii może dojść do trzech finałów z rzędu. Francję, która dziś może pozwolić sobie na to, by rozpoczynać mecz bez prawdopodobnie najlepszego zawodnika na świecie.
Ousmane Dembele - faworyt do Złotej Piłki - rozpoczął piątkowy mecz na ławce rezerwowych. W pierwszym składzie zastąpił go klubowy kolega - Desire Doue, który w ostatnim finale Ligi Mistrzów zdobył dwa gole. Obaj są warci po 90 milionów euro. Komfortu, jaki od lat ma Deschamps, mógłby pozazdrościć mu praktycznie każdy selekcjoner świata.
1,27 mld euro - to wartość 23 zawodników, którzy przylecieli do Wrocławia, by rozegrać mecz z Ukrainą. Wartość podstawowej jedenastki przekroczyła 760 mln euro, a mogła być jeszcze wyższa, ale spotkanie w pierwszym składzie rozpoczął najniżej wyceniany zawodnik Francji - Lucas Digne, którego portal Transfermarkt wycenia na 10 milionów. Na drugim biegunie - bez żadnego zaskoczenia - znajdował się Kylian Mbappe wart 180 milionów. To jego gol ustalił w piątek wynik meczu na 2:0. Wcześniej trafił Michael Olise (100 mln).
Takiej reprezentacji nie było w Polsce nigdy
Francuzi zagrali w Polsce po raz pierwszy od 2011 roku. Wówczas na stadionie Legii zmierzyli się towarzysko z Biało-Czerwonymi, którzy pod wodzą Franciszka Smudy przygotowywali się do Euro 2012. Wygrali 1:0 po samobójczym trafieniu Tomasza Jodłowca. I choć w ich składzie nie brakowało uznanych nazwisk, to nijak ma się to do zespołu, który w piątek wystąpił we Wrocławiu.
Francja była wówczas w jednym z najtrudniejszych momentów w swojej historii. Pod wodzą Laurenta Blanca odbudowywała zaufanie po kompromitującym mundialu w RPA, na którym piłkarze odmawiali treningów, a napastnik Nicolas Anelka w niesławie opuszczał turniej przed ostatnim meczem.
W 2012 roku przejął ją Didier Deschamps i zbudował jeden z najlepszych reprezentacyjnych zespołów w historii. - Przyszedł w czasach, gdy francuska reprezentacja nie była tym, czym jest dzisiaj. To on potrafił przywrócić jej dawną świetność i za to moim zdaniem powinniśmy być mu dozgonnie wdzięczni. Przyczynił się do powstania dwóch gwiazdek na naszej koszulce - mówił na czwartkowej konferencji prasowej, jeszcze przed meczem z Ukrainą, Kylian Mbappe. Wprost nazywał Deschampsa "pomnikiem francuskiej piłki".
- Możesz mieć czterech, pięciu, sześciu zawodników klasy światowej, ale bez stworzenia odpowiedniego kolektywu nie osiągniesz nic. Podam ci przykład - reprezentacja Brazylii. Praktycznie za każdym razem, na każdych mistrzostwach świata mają prawdopodobnie najlepszych zawodników. Skala jakości i talentu jest nieprawdopodobna, ale czasami nie są w stanie choćby dotrzeć do ćwierćfinału. Dlaczego? Bo nie grają jako zespół. Na najwyższym poziomie zespołowość jest kluczem - mówił Sport.pl Willy Sagnol, selekcjoner reprezentacji Gruzji, a przed laty wicemistrz świata z Francją i wybitny reprezentant tego kraju.
Rola Deschampsa jest więc nie do przecenienia. W 2026 roku może zostać pierwszym trenerem po II wojnie światowej, który sięgnie po drugie mistrzostwo świata w roli szkoleniowca. To będzie jego "last dance" - tu znów można przywołać koszykarską nomenklaturę. Wszakże "last dance" nazwano także domknięcie historii legendarnej drużyny Chicago Bulls. W 1998 roku, podczas ostatniego sezonu słynnego Michaela Jordana - członka wspominanego już "Dream Teamu" - sięgnęli po swoje, jak dotychczas, ostatnie mistrzostwo NBA.