Wrócił sezon Premier League po wakacyjnej przerwie. W 1. kolejce Liverpool zmierzył się z Bournemouth. 3 lipca 2025 doszło do tragedii, w której życie stracił Diogo Jotę i jego brat Andre Silva. Ta tragedia wstrząsnęła nie tylko osoby związane z klubem, ale i całe piłkarskie środowisko. Mistrzowie Anglii oddali hołd Portugalczykowie - zastrzegli nr 20 na jego cześć, a ponadto do końca kontraktu (30 czerwca 2027) klub będzie wypłacał jego pensję żonie i dzieciom.
REKLAMA
Zobacz wideo Kapitalny powrót Liverpoolu i fenomenalny Polak! Żelazny: Teraz by to nie przeszło
Wzruszający początek meczu Liverpool - Bournemouth i gol Ekitike
Tuż przed początkiem starcia kibice przygotowali na tę okazję coś wyjątkowego - szaliki i transparenty z nazwiskiem i wizerunkiem Portugalczyka. Ponadto odśpiewano "You'll Never Walk Alone", które wzruszyło m.in. Mohameda Salaha. Chwilę później odbyła się minuta ciszy.
Po tym emocjonalnym początku sędzia rozpoczął mecz. Jak można było się spodziewać, to gospodarze dominowali w posiadaniu piłki i stwarzali sobie groźne okazje. W 37. minucie jedną z nich Hugo Ekitike zamienił na gola. Kapitalnym podaniem popisał się Alexis Mac Allister, który "wypuścił" Francuza na wolne pole. Ten przedryblował trzech defensorów Liverpoolu, wyszedł sam na sam z bramkarzem i oddał strzał w kierunku prawego słupka bramki, czym kompletnie zmylił Petrovicia, który rzucił się w lewą stronę.
Pierwsza połowa była prowadzona pod dyktando Liverpoolu, który miał 61 proc. posiadania piłki i oddał łącznie cztery strzały na bramkę, przy tylko jednej próbie Bournemouth, które nie miało żadnych argumentów przeciwko mistrzom Anglii.
Kanonada Semenyo w drugiej połowie
W drugiej części gry oglądaliśmy jeszcze większą dysproporcję między tymi drużynami, która zakończyła się kolejnym golem. Tym razem w 49. minucie na listę strzelców wpisał się Cody Gakpo, a Hugo Ekitike mu dogrywał. Francuz otrzymał piłkę z lewej strony pola karnego Bournemouth. Poczekał na wbiegającego Holendra, który pobiegł wzdłuż linii "szesnastki", minął paru obrońców rywali i oddał mierzony strzał w kierunku dalszego słupka.
W 64. minucie Antoine Semenyo dał nadzieję Bournemouth na co najmniej remis. Szybki kontratak gości rozpoczął Adams, który posłał długą piłkę do Brooksa, który pościgał się z defensorami Liverpoolu. Ten bez zastanowienia zagrał piłkę wzdłuż pola karnego, gdzie wbiegał Antoine Semenyo, który dopadł do tej piłki i oddał strzał. Futbolówka odbiła się od Alissona i wpadła do siatki. Van Dijk i Robertson byli spóźnieni i nie zdążyli za rywalem.
Niestety Ghańczyk w pierwszej połowie padł ofiarą rasistowskich obelg ze strony jednego z kibiców Liverpoolu. W związku z tym sędzia na jakiś czas przerwał mecz. To nie było ostatnie słowo skrzydłowego Bounemouth, bo już w 76' minucie cieszył się z drugiego gola. Odzyskał piłkę na własnej połowie i pomknął z kontratakiem na bramkę Liverpoolu. W pewnym momencie było czterech graczy gości na trzech defensorów rywali. Piłkarz jednak nie zdecydował się na podanie, tylko huknął w kierunku prawego słupka bramki strzeżonej przez Alissona.
Zobacz też: 85 milionów w błoto. Liverpool pozbył się transferowego niewypału
W końcówce zwycięstwo Liverpoolowi zapewnili - superrezerwowy Federico Chiesa, który w ubiegłym sezonie grał bardzo mało, dostał kilka minut od Arne Slota i odpłacił mu się kapitalnym golem na wagę zwycięstwa oraz Mohamed Salah, który w 90+4' wpadł w pole karne rywali, zszedł na prawą nogę i oddał mierzony strzał na bramkę rywali. Petrović nie miał szans, by to obronić. Chwilę później arbiter zagwizdał po raz ostatni w tym meczu.
Liverpool - Bournemouth 4:2
Gole: Ekitike (37'), Gakpo (49'), Chiesa (88'), Salah (90+4') - Semenyo (64', 76')
Składy:
Liverpool: Alisson - Frimpong, Konate, Van Dijk, Kerkez - Szoboszlai, Mac Allister, F. Wirtz - Salah, Gakpo, Ekitike
Bournemouth: Petrović - Smith, Diakite, Senesi, Truffert - Adams, Scott, Tavernier - Brooks, Semenyo, Evanilson