To była 14. minuta. Katastrofa Rakowa w Ekstraklasie. Szorują po dnie

1 dzień temu
Raków Częstochowa podchodził do poniedziałkowego meczu z Górnikiem Zabrze, będąc w strefie spadkowej. o ile wcześniej Marek Papszun odrzucał od siebie pytania dziennikarzy o kryzysie, to teraz należy nazywać pewne rzeczy po imieniu. Błysk Ousmane'a Sowa z pierwszej połowy wystarczył do tego, by Górnik Zabrze wygrał na wyjeździe z Rakowem. Przynajmniej na kilka dni Górnik będzie wiceliderem Ekstraklasy.
To była czternasta minuta spotkania w Częstochowie. Marcel Łubik wykopał piłkę na połowę Rakowa. Tam Jarosław Kubicki zgrał piłkę głową w kierunku Ousmane'a Sowa, a skrzydłowy Górnika ruszył z rajdem w pole karne rywala. Zoran Arsenić nie zdołał zatrzymać Sowa wślizgiem, a Senegalczyk znalazł się w polu karnym Rakowa i bez większego problemu pokonał Kacpra Trelowskiego. W ten sposób zaczęły się problemy zespołu Marka Papszuna, który przed meczem z Górnikiem znajdował się w strefie spadkowej.


REKLAMA


Zobacz wideo Wielkie transfery w Ekstraklasie. "Kiedyś to było nie do pomyślenia"


Czytaj także:


Dopiero grał w Barcelonie, a teraz kończy karierę. Ma tylko 31 lat


"Nic z tego nie wynika". Bramkarz Rakowa nie wytrzymał w przerwie
Raków wyglądał najlepiej do momentu straty bramki. Przez większość pierwszej połowy gospodarze nie oddali żadnego strzału na bramkę Łubika. To zmieniło się w 45. minucie, gdy Fran Tudor dośrodkował piłkę w pole karne Górnika, a Marko Bulat złożył się do uderzenia piłki przewrotką. Ta jednak poleciała obok prawego słupka.
Po strzeleniu gola Górnik nie cofnął się i cały czas szukał drugiego trafienia. Michal Gasparik zestawił zabrzan w niskiej obronie, w której dobrze czuł się Rafał Janicki czy Josema. Janicki radził sobie z Jonatanem Brunesem i nie dawał mu możliwości, by obrócić się w kierunku bramki. Bardzo aktywny był Matus Kmet, a Patrik Hellebrand zarządzał grą w środku pola. Raków starał się stwarzać więcej zagrożenia poprzez grę wahadłami, a nie środkiem, z czym Górnik sobie bardzo dobrze radził.


Czytaj także:


Były reprezentant Polski objął klub Bundesligi. Życiowa szansa


- Mamy piłkę i nic z tego nie wynika. W taki sposób nie zdobędziemy trzech punktów - mówił Trelowski w przerwie w rozmowie z Canal+ Sport.
Papszun próbował wszystkiego. Raków jednak nie odwrócił meczu z Górnikiem
Trener Papszun ostro zareagował w przerwie i dokonał trzech zmian. W barwach Rakowa zadebiutował Imad Rondić, a na boisku pojawili się także Adriano Amorim i Michael Ameyaw. Pierwsza składna akcja Rakowa pojawiła się w 57. minucie, gdy Ivi zgrał piłkę piętą do Rondicia. Napastnik Rakowa uderzył jednak nad poprzeczką. Kilka minut później Ivi oddał strzał w polu karnym rywala, natomiast Łubik świetnie odbił piłkę do boku.


Zobacz też: Tak Lewandowski podsumował Yamala. O tych słowach będzie głośno
W kolejnych minutach nie skonkretyzowały się ataki Rakowa. Górnik zaczął się skupiać na defensywie, o czym świadczyło m.in. wprowadzenie Pawła Olkowskiego. Gdy czasu zostało coraz mniej, Papszun wprowadził na boisko Patryka Makucha, więc w jednym momencie na murawie było trzech nominalnych środkowych napastników.
Wydawało się, iż w drugiej minucie doliczonego czasu gry szczęście uśmiechnie się do Rakowa. Dwóch graczy Górnika zareagowało na strzał Imada Rondicia. Z powtórek można było zauważyć, iż Janza zagrał piłkę ręką, ale VAR zinterpretował to jako "rękę podpierającą", więc nie mogło być mowy o rzucie karnym dla częstochowian.
Górnik miał jeszcze szansę na drugiego gola w ostatniej akcji, ale Roberto Massimo uderzył piłką prosto w Trelowskiego. Ostatecznie Raków przegrał 0:1 z Górnikiem, więc pozostaje w strefie spadkowej.


Raków nie będzie miał łatwego zadania w najbliższych dniach. Jeszcze przed październikową przerwą na zgrupowania reprezentacji Raków zagra z Legią Warszawa (20.09), Lechem Poznań (24.09), Widzewem Łódź (28.09), Universitatea Craiova (02.10) i Motorem Lublin (05.10).
Idź do oryginalnego materiału