To był naprawdę bardzo solidny mecz Kamila Majchrzaka. Polak momentami grał jak równy z równym z wyżej notowanym i faworyzowanym Rosjaninem. Próbował na wszystkie sposoby: najlepiej wychodziły mu skróty i trudne technicznie zagrania. Pierwszy set był odzwierciedleniem tego, co prezentował w poprzednich meczach na wimbledońskiej trawie. - Wiem, iż z moimi warunkami fizycznymi muszę na korcie szukać innych rozwiązań. Siła często jest po stronie rywali, zwłaszcza przy serwisie, więc muszę być doskonale przygotowany taktycznie i szukać gry kombinacyjnej - mówił Polak jeszcze przed meczem z Karenem Chaczanowem.
REKLAMA
Zobacz wideo Wimbledon porwał Polaków! Tak bawią się nasi kibice
Te słowa niestety okazały się prorocze. W niedzielę Rosjanin świetnie wykorzystywał imponujące warunki fizyczne. Dobrze serwował i kapitalnie grał bekhendem. Majchrzak znajdował odpowiedzi, ale w zasadzie tylko w pierwszym secie. Ten był najbardziej wyrównany, ale Polakowi przytrafił się jeden słabszy moment przy własnym podaniu, został przełamany i ostatecznie przegrał tę partię 4:6. W kolejnych dwóch setach przewaga Chaczanowa tylko rosła. Rosjanin nabrał pewności, znów jego najgroźniejszą bronią był fenomenalny bekhend, a Polak mógł tylko po kolejnych akcjach bezradnie rozkładać ręce.
- Let's go Kamil, let's go - niosło się po trybunach kortu numer dwa. Polak miał wsparcie zarówno w polskiej, jak i brytyjskiej publiczności, która nie tylko doceniła jego niekonwencjonalny i pomysłowy tenis, ale także chciała, by mecz czwartej rundy potrwał jak najdłużej. Niestety, zakończył się w godzinę i 48 minut, a Rosjanin wygrał 6:4, 6:2, 6:3.
Chaczanow padł na kort. Fenomenalne zagranie Majchrzaka
Obrazem meczu był jednak akcja z początku trzeciego seta, gdy Kamil Majchrzak zagrał tak fenomenalny skrót, iż Chaczanow wpadł w siatkę. Chwilę później wyłożył się na korcie jak na plaży, a dopiero po chwili przeszedł pod siatką na stronę Polaka, przybił z nim piątkę i wrócił na swoją stronę kontynuować grę. Ta akcja najbardziej ożywiła trybuny, choć trzeba przyznać, iż swoje momenty miał też Rosjanin. Po kolejnym kapitalnym zagraniu wzdłuż linii aż krzyknął: "Łaaaaaa!". By niesamowicie pewny siebie, czuł, iż to jego dzień i iż tym meczem znów dał o sobie znać światu.
Ciekawie było też po meczu. Na korcie tenisiści podziękowali sobie za walkę, obaj zachowali się z wielką klasą, a gdy Chaczanow wyszedł na środek kortu, dostał owacje od kibiców. Gdy wyszedł z kortu numer dwa, niemal natychmiast został otoczony przez rosyjskich kibiców. Były zdjęcia i wspólny okrzyk: "Łaaaaa!". Dopiero po nim ochrona odprowadziła Rosjanina do szatni, która od kortu oddalona jest o kilkaset metrów.
Przypomnijmy, iż za Chaczanowem ciągnie się wiele kontrowersji i nie przez przypadek nazywany jest "rosyjskim skandalistą". Bywał krytykowany m.in. za agresywne i emocjonalne reakcje na korcie: dyskusje z sędziami i kwestionowanie decyzji. Nie potępił otwarcie inwazji Rosji na Ukrainę, co przez niektórych zostało odebrane jako milczące poparcie. W 2023 roku podczas Australian Open wspierał Górski Karabach (region sporny między Armenią a Azerbejdżanem), wpisując hasła poparcia na kamerze po zwycięstwach, co wywołało kontrowersje międzynarodowe i protesty azerskich władz. Dostał za to ostrzeżenie, ale bronił swojego prawa do wyrażania poglądów.