Do tragicznej śmierci 32-letniej kobiety doszło 27 kwietnia we wsi Shotton Colliery w północno-wschodniej Anglii. Śledczy nie wykluczali, iż mógł to być nieszczęśliwy wypadek spowodowany awarią spadochronu. Ale firma Sky-High Skydiving oświadczyła wiosną, iż śmierć Jade Damarell mogła być "celowym działaniem".
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem
Tragiczna śmierć spadochroniarki. Według śledczych to samobójstwo
Już wstępne ustalenia policji sugerowały, iż tragiczny skok nie był wypadkiem, ale potrzeba było na to więcej dowodów. Te udało się znaleźć. Jak podaje brytyjski tabloid "Metro", śledczy są pewni, iż to był samobójczy skok Damarell.
Spadochron znaleziony na miejscu tragedii w ogóle się nie otworzył. Miał też wyłączony system awaryjny. W toku śledztwa wykazano, iż kobieta manualnie go wyłączyła. Nie znaleziono żadnych śladów, które miałyby potwierdzać teorię o wcześniejszym uszkodzeniu sprzętu.
Kilka godzin przed ostatnim skokiem Damarell zerwała ze swoim partnerem, Benem Goodfellowem. Mężczyzna potwierdził, iż para rozstała się w dniu śmierci 32-latki. Oprócz tego śledczy znaleźli na komputerze zmarłej foldery, w których przechowywane były listy zaadresowane do wszystkich bliskich. Najprawdopodobniej od jakiegoś czasu planowała popełnić samobójstwo.
Badania toksykologiczne wykluczyły obecność narkotyków i alkoholu w organizmie zmarłej.
Zobacz też: gwałtownie poszło. Oyedele zderzył się ze ścianą. "Nie zazdroszczę"
Dwa dni przed śmiercią kobieta oddała pięć skoków. Dzień przed tragedią skoczyła kolejne sześć razy. W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2025 r. skoczyła łącznie 80 razy. Każdy z tych skoków odbył się bez problemów. Bliscy oraz pozostali spadochroniarze, którzy skakali razem z Damarell, nie zauważyli żadnych podejrzanych lub niepokojących zachowań u niej.
W trakcie całej przygody ze skokami na spadochronie Jade Damarell oddała ponad 500 sekund. Jej matka upamiętniła ją, skacząc w tandemie.