Może i jest trochę niedosytu, bo najlepsza pozycja polskiego skoczka w pierwszym konkursie sezonu olimpijskiego to 13. miejsce Kamila Stocha, ale już fakt, iż punktowało pięciu naszych zawodników - także 18. Kacper Tomasiak, 19. Piotr Żyła, 22. Dawid Kubacki i 28. Paweł Wąsek - i iż pozbierali się po słabych wynikach na treningach w Lillehammer, cieszy. To na pewno nie był falstart, te wyniki można nazwać dość udanym początkiem zimy w wykonaniu Polaków.
REKLAMA
Trener Maciej Maciusiak ma podobne odczucia, choć jak my wszyscy, chętnie zobaczyłby jeszcze lepsze wyniki. Wyjaśnia też, dlaczego nie bał się, iż w sobotę w Norwegii skończy się jak dzień wcześniej, czyli kiepskimi skokami jego zawodników.
Zobacz wideo Burza wokół olimpijskich skoczni. Jest reakcja po skandalu
Ten konkurs to udany początek, prawda?
Maciej Maciusiak: Myślę, iż jest tak, jak zapowiadaliśmy: iż chcemy tutaj bić się o najlepszą dziesiątkę. Tak było w przypadku dwóch naszych zawodników - Kamila Stocha i Kacpra Tomasiaka. Chcieliśmy, żeby reszta zrobiła punkty, więc oczywiście szkoda Olka Zniszczoła w tym wszystkim. U niego nie do końca były udane te wszystkie jego próby. We wczorajszych treningach w pierwszym pokazał się w porządku, a drugi to było to, na co go teraz stać. Niestety dzisiaj przy bardzo mocnym tylnym wietrze nie poradził sobie. I wielka szkoda, ale co do reszty, myślę, iż było solidnie.
Na pewno mamy w sobie dużo optymizmu. Już w drugiej serii i u Piotrka Żyły i choćby Pawła Wąska, czy Dawida Kubackiego już i tak było zdecydowanie więcej luzu. I zdecydowanie lepsze próby. Kacper Tomasiak oddał podobny skok jak wczorajsze. Był minimalnie za wysoko, górą dociągnięty i zaczął to odbicie od góry. Ale i tak osiągnął bardzo solidny wynik. Wielkie gratulacje, bo zawsze się mówi, iż skacze się tak samo, ale jednak to jest coś innego. Jak na debiutanta Kacper sobie poradził wyśmienicie. A Kamil Stoch? Jest mocny, to się czuje. Wiadomo, sam wiedział, iż zepsuł tę drugą próbę, ale myślę, iż wyszło bardzo solidnie.
Zachowywał pan spokój po treningach? Patrząc po wynikach, pewnie trochę nerwów mogło się pojawić.
Gdyby nie nasz letni sezon i fakt, iż startowaliśmy wszędzie, to oczywiście znowu wkradłoby się dużo niepokoju. Bo można powiedzieć, iż zaczęliśmy, jak w każdych zawodach do tej pory. Ale te początki zawsze są trudne. O tym się nie mówi, ale każdy to przeżywa. My jako sztab, zawodnicy. Tego napięcia jest zdecydowanie więcej niż w innych zawodach. Jednak myślę, iż teraz jest tak w porządku.
Choć po rezultatach z piątku raczej nie spodziewałby się pan pięciu zawodników w punktach?
Po piątkowych skokach z Lillehammer może nie, ale po dwóch ostatnich zgrupowaniach w Wiśle i w Zakopanem już tak. Oczywiście tu dużo słabiej skakał Piotrek Żyła, dziś się rozpędzał i myślę, iż w drugiej serii miał, mimo iż bardzo spóźnił ten skok, odpowiednią rotację. Widać, iż to już było z takim luzem dopchane. Ze słabym timingiem poszło to jeszcze z powietrza, a mimo wszystko skoczył dość daleko. To też pokazuje, iż już trochę wszystkich puściło.
Chyba nie odczepicie od siebie już takiej łatki drużyny, która musi się rozpędzić w trakcie weekendu. Że zaczynacie słabo i dopiero potem potraficie się odbudować. To z czegoś wynika, coś zauważyliście? Czy tak, jak śmieją się zawodnicy - diesle potrzebują się nagrzać, żeby odpowiednio pracować?
Zostańmy przy tym tłumaczeniu. Na pewno szukamy pewnych odpowiedzi cały czas i robimy sobie te podsumowania czy z Michałem Wilkiem (specjalista ds. przygotowania fizycznego polskich skoczków - red.), czy sami staramy się usiąść i porozmawiać, czemu tak się dzieje. Na razie odpalamy jak te diesle, ale sezon jest długi. A diesle czasem lubią się dłużej podkręcić, żeby odpaliły z pełną mocą.
Jednak chyba lepiej, żeby te piątki tak nie wychodziły, niż jak było swego czasu, iż mieliśmy problem z niedzielami, prawda?
Może i tak, chociaż tego skokach się nie da do końca zaplanować. Na pewno nie robimy tego specjalnie, bo na pół gwizdka też nie da się skakać. Wiemy, iż w tych treningach nie wszystkie kadry skaczą w tym samym sprzęcie, co w zawodach. My mamy w nich na pewno choćby troszeczkę gorszy sprzęt niż w zawodach. To też jest jedna z przyczyn, iż tak to wychodzi. Ale tak jak mówimy, patrzymy cały czas na technikę i choćby jak coś nie idzie w tych cyferkach, staramy się coś zmienić. Podchodzimy bardzo indywidualnie do każdego z zawodników.
Tylko Polacy i Austriacy mieli po pięciu zawodników w drugiej serii. Oczywiście, oni zgarnęli całe podium, ale skoro inne kadry mają swoje problemy i nie wszyscy pojawiają się w czołówce, to dobrze, iż my zmieściliśmy w punktach prawie całą kadrę.
To pokazuje, iż może nie jesteśmy jeszcze najlepsi, ale już potrafimy punktować. A chyba każdy tego oczekiwał na samym początku.
Porównanie z innymi wypadło pozytywnie. Bo można było się obawiać np. tego, iż skoro tak dobrze ocenialiście zgrupowania, to inni zaprezentują jeszcze wyższy poziom. Ale tak do końca nie było.
Dokładnie tak, bo te ostatnie skoki w Wiśle i Zakopanem pokazywały, iż powinno być okej. Jednak niepewność cały czas była, bo jak innych nacji nie ma, to też nie wiemy, z czym ktoś wyskoczy. Na razie wszystko gra i miejmy nadzieję, iż tych zawodników też trochę puści. Że nie zabraknie im już tego luzu w skokach. Że będzie go coraz więcej, bo na pewno widzieliśmy jeszcze znacznie lepsze próby na treningach. Ale już to cieszy, iż z próby na próbę skaczą coraz lepiej.
Po zgrupowaniach mówił pan, iż ma swojego czarnego konia na inaugurację PŚ, wewnątrz naszej kadry. To kto nim był?
Stawiałem na Piotrka. Po piątkowych wynikach było, można powiedzieć, może nie katastrofalnie, ale widziałem, iż nic nie chciało go nakręcić. To nie przypominało jego ostatnich skoków z Polski. A dziś już ten zalążek był, już go nabrał. Widać, iż mu chyba to sprawiło radość.
Nie bał się pan, iż kibice będą się śmiać, jak z tym czarnym koniem nic nie wyjdzie?
Nie, my też mamy świadomość tego, co zrobiliśmy. Jakbym się miał przejmować tym, czy się będą śmiać, czy krytykować, to bym zwariował. Zawsze tak jest, że, co byśmy nie zrobili, to ta krytyka się pojawi. Lubię ją, ale musi być konstruktywna. A to, czy ktoś będzie się śmiał? No takie mamy czasy, iż czasem tak się będzie działo.
Po takiej sobocie podobne wyniki w niedzielę wziąłby pan w ciemno?
Nie wiem. Ale chyba chcemy więcej. Myślę, iż najlepsza dziesiątka jest realna i może być choćby trochę lepiej.

3 tygodni temu